Przez źle zaparkowane samochody w mieście tworzą się gigantyczne korki a na drogach panuje absolutny „paraliż”. Dziś w Radiu Gdańsk sprawdzamy, ile źle zaparkowanych samochodów odjeżdża na lawecie, jakie mandaty wlepiają za to policjanci oraz jak reagują pasażerowie i kierowcy autobusów, którzy przez „niedzielnych kierowców” łapią opóźnienia. – Ostatnio zablokowaliśmy Dolny Sopot na 3-4 godziny, to był jakiś koszmar. Turysta przyjechał do miasta, chciał zaparkować blisko plaży, nie zmieścił się w miejscu parkingowym, więc stanął zajmując pół ulicy. Osobówka mogła przejechać, autobus już nie. To, co działo się wtedy w mieści, to był koszmar, mówi Paweł Nowak z firmy transportowej Varbus.
Turysta przyjechał na ulicę Powstańców Warszawy w Sopocie i zaparkował tam auto. – Kilka minut później drogą przejeżdżał autobus i nie mógł przejechać, bo z jednej strony drogę blokował ten pojazd, a z drugiej strony wystawało drzewo, mówi Karina Kamińska z sopockiej policji.
Kierowca autobusu wezwał odpowiednie służby. Na miejscu zjawili się strażnicy miejscy, którzy wezwali lawetę, przyjechała też policja. – Funkcjonariusze wyznaczali w tym czasie objazd i kierowali ruchem. Pasażerowie, którzy podróżowali autobusem musieli z niego wysiąść, a droga była zablokowana, mówi Paweł Nowak.
Zgodnie z przepisami, kierowcy autobusu nie wolno otwierać drzwi między przystankami. – Jednak w takich sytuacjach, kiedy droga jest zablokowana a kierowca podejrzewa, że nie pojedzie dalej w najbliższym czasie, musi wypuścić pasażerów. Są oni wtedy informowani gdzie jest najbliższy przystanek i kiedy podjedzie kolejny autobus, dodaje Paweł Nowak.