Wyłudzenia, malwersacje i zastraszanie. Ruszył proces w sprawie przekrętów w słupskim PCK

Ruszył proces pracowników PCK w Słupsku w sprawie wyłudzonego mieszkania i pieniędzy. Na ławie oskarżonych zasiedli była dyrektor placówki Janina D. oraz pracownik Adam K. Prokuratura zarzuca byłej dyrektorce m.in. malwersacje finansowe na kwotę około dwudziestu tysięcy złotych. Miała też łamać prawa pracowników placówki poprzez zmuszanie ich do podpisywania niekorzystnych dla nich umów. Pięć osób zeznało, że byli zastraszani, gdy fałszowano im daty zatrudnienia.

Reguła była taka, że dostawałyśmy kolejne umowy na czas określony, ale wciąż wpisywano tę samą datę rozpoczęcia pracy, a starą umowę pani dyrektor niszczyła. Ja miałam w sumie pięć umów na czas określony. Jak ktoś protestował, że nie podpisze takiej umowy, to był straszony przez panią dyrektor, że zostanie zwolniony i żadnej umowy nie będzie, zeznała jedna z byłych pracownic administracji PCK w Słupsku.

Była księgowa placówki zeznała, że gdy sprawa nieprawidłowości finansowych wyszła na jaw, dyrektor przyniosła i próbowała wpłacić do kasy PCK ponad siedem tysięcy złotych. Miała to być kwota depozytu od podopiecznych Domu Interwencji Kryzysowej. Zgodnie z przepisami podopieczni mieli w zamian za opiekę przekazywać PCK 70 proc. swojej emerytury i renty, a resztę zachować dla siebie. Część z nich zeznała, że odbierano im wszystkie pieniądze, ale prokuraturze nie udało się ustalić żadnych, dokładnych danych w tej sprawie. Śledczy zarzucają również oskarżonym opłacanie prywatnego telefonu z pieniędzy PCK oraz pieniędzy na paliwo do prywatnych samochodów.

– Zbieraliśmy na specjalnym koncie pieniądze na leczenie chorego chłopca. Pewnego razu sprawdziłam, ile tam jest pieniędzy. Było osiem tysięcy, a ja wiedziałam, że powinno być więcej. Pani dyrektor powiedziała mi, że później się to konto uzupełni, zeznała była księgowa. Podobne nieprawidłowości miały dotyczyć wydawania żywności, mebli, ubrań, a także pieniędzy na wyprawki szkolne dla najuboższych dzieci.

Była dyrektor zarzuty odpiera i do niczego się nie przyznaje. – Wielokrotnie jeździłam swoim samochodem w służbowych sprawach. Przysługiwał mi ryczałt, nie rozliczałam faktur za paliwo. Nikogo też nie zastraszałam i nie niszczyłam żadnych dokumentów czy umów. To są pomówienia. Nie wiem, dlaczego ci ludzie kłamią, mówiła przed sądem Janina D.

Zdaniem prokuratury pracownik PCK w Słupsku Adam K. doprowadził do przepisania na niego mieszkania przez jedną z podopiecznych Domu Interwencji Kryzysowej. W zamian kobieta miała mieć obiecaną dożywotnią opiekę. Była pracownice PCK zeznały przed sądem, że podopieczni skarżyli się, że Adam K. odbierał im pieniądze. Obiecywał zrobić zakupy, ale miał się z tego nie wywiązywać. Mężczyzna również nie przyznaje się do winy. Oskarżonym grozi do pięciu lat więzienia.

pw/mmt
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj