Bary mleczne rezygnują z dotacji. Powodem zakaz używania przypraw

Coraz częstsze rezygnacje z ministerialnej dotacji do posiłków, to efekt zakazu dodawania do potraw większości przypraw. Dla części jadłodajni oznacza to likwidację, dla innych podniesienia niskich do tej pory cen. Bar Poranek w Słupsku zrezygnował z ministerialnej dotacji. Pracownicy powiedzieli reporterowi Radia Gdańsk, że mieli dość absurdalnych przepisów i kontroli. – Jak można gotować bez pieprzu czy ziela angielskiego?

Zakaz dotyczy również liści laurowych, zasmażki do pierogów, czy żurku. Na ministerialnej liście brak jest też papryki i kminku. Jest pieprz świeży oraz sól naturalna. Niestety, nie jest sprecyzowane co urzędnicy rozumieją pod tymi nazwami. Dodanie któregokolwiek z zakazanych składników do potraw powoduje, że jadłodajnia traci ministerialną dotację.

– My wydajemy około sześciuset posiłków dziennie. Pełny obiad z dwóch dań, kompot i deser kosztują najwyżej dziesięć złotych. Bez dotacji musieliśmy poszukać tańszych dostawców surowców. Tylko niektóre potrawy podrożały nawet o dwadzieścia procent, ale większość cen utrzymaliśmy. To śmieszne i niepoważne, aby ministerstwo uczyło kucharki jak tanio i zdrowo gotować. Nie mamy dotacji, ale mamy spokój. Na pewno problem mają bary, które mają mniej klientów, mówili pracownicy baru Poranek w Słupsku.

Rocznie Ministerstwo Finansów dopłacało do barów mlecznych 20 milionów złotych. Dla części jadłodajni dotacja pokrywała nawet czterdzieści procent kosztów utrzymania. Kontrowersyjny przepis obowiązuje od początku roku.

pw/as
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj