Menadżer gdańskiego Śródmieścia z pierwszymi sukcesami

Czyściej na podwórkach, mniej aut nielegalnie wjeżdżających do centrum i znaleziony organizator regularnej imprezy kulinarnej na ulicy Ogarnej. To trzy cele, które udało się osiągnąć menadżerowi Śródmieścia Gdańska po miesiącu pracy.

Jakub Żelazny podpisał kontrakt na funkcję menadżera Śródmieścia Gdańska na pół roku. Mający partnerować mu Tomasz Wróblewski zrezygnował z pracy po zaledwie jednym dniu tłumacząc to powodami osobistymi.

Maciej Bąk, Radio Gdańsk: Panie Jakubie, zaczyna Pan każdy dzień od obchodu po Śródmieściu tak, jak na początku pracy zapowiadał to wiceprezydent Grzelak?

Jakub Żelazny, Menadżer Śródmieścia Gdańska: No nie zawsze, bo przecież mieliśmy pierwotnie pracować w dwójkę i miało być więcej czasu na takie obchody. Natomiast teraz bardzo często chodzę ze służbami miejskimi – Strażą Miejską, pracownikami Gdańskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych czy służbami sprzątającymi.

M.B.: Czy stanowisko menadżera okazało się stanowiskiem wymagającym bardzo dużego wkładu pracy?

J.Ż.: Na pewno tak. Przede wszystkim jeśli chodzi o spotkania w godzinach popołudniowych i wieczornych. Na pewno jest mocno angażujące.

M.B.: Spotyka się Pan raczej z mieszkańcami czy przedsiębiorcami?

J.Ż.: I to, i to. Wszystkich interesuje na przykład przyszłość Podwala Przedmiejskiego.

M.B.: Początek był pewnie trudny, bo musiał Pan przeorganizować pracę przeznaczoną początkowo dla dwóch osób. Nawet biuro ma Pan dwuosobowe. Jak sobie Pan z tym poradził?

J.Ż.: Musieliśmy sobie poradzić. Usiedliśmy z wiceprezydentem Grzelakiem i uznałem, że przejmę praktycznie wszystkie zadania, które miał wykonywać Tomek Wróblewski. Podzieliliśmy je pierwotnie na sześć kamieni milowych. Trzy były moje, trzy kolegi. Teraz ja zajmuję się wszystkimi.

M.B.: Czy jest jakiś, na którym skupia się Pan najbardziej?

J.Ż.: Próbuję pracować nad wszystkimi równolegle, ale najbardziej zaawansowany jest teraz projekt ożywienia ulicy Ogarnej. Wiemy już, że najprawdopodobniej w kwietniu ruszy tu regularna impreza. To targ zdrowej żywności, który stworzymy wspólnie z organizatorami Targów Śniadaniowych. To sprawdzona inicjatywa, choć to, co będzie się działo na Ogarnej, będzie miało inny klimat niż dotychczasowe plenerowe spotkania w Sopocie i Gdańsku.

M.B.: Co uda się Panu osiągnąć w pół roku?

J.Ż.: Mam nadzieję, że uda się ograniczyć nielegalne wjeżdżanie samochodów na Stare Miasto. Mowa tu głównie o prawdziwym, fizycznym zamknięciu ulicy Piwnej, bo w tej chwili wygląda to różnie. Liczę też, że uda się uporządkować okolice murów obronnych. Chyba ruszy też mapa małej architektury, ale nie zapominam również o pomyśle ujednolicenia oświetlenia na Trakcie Królewskim.

M.B.: Sporo punktów Pan wymienił, ale ani słowa o podwórkach…

J.Ż.: Bo to złożona kwestia, związana z zamówieniami publicznymi i kontaktami ze wspólnotami, które na razie mają zebrania roczne. Dopiero na początku kwietnia dowiemy się, czy jest ostateczna akceptacja na to, żeby zmienić otoczenie ich domów.

M.B.: A propos uspokojenia ruchu samochodowego, to nawet dzisiaj, jadąc do Pana zostałem zatrzymany przez strażników, którzy sprawdzili mi „wjazdówkę”. To efekt Pana nacisków?

J.Ż.: Mam nadzieję, że tak. Największy problem z autami bez identyfikatorów jest taki, że jak już jego właściciel zaparkuje na jednej z ulic i zostawi je, to Straż Miejska podchodzi do niego zbyt liberalnie. Dlatego jest pomysł, żeby jak najczęściej kontrolować samochody jeszcze w trakcie jazdy. Bez skutecznej egzekucji strefa ograniczonego ruchu nie ma po prostu sensu.

M.B.: Czy coś udało się zrobić poza pracą nad „kamieniami milowymi”?

J.Ż.: Jak najbardziej. Udało się poprawić stan czystości na Głównym Mieście. Głównie dzięki obchodom ze służbami sprzątającymi. Przede wszystkim chodzi tu o okolice wiat śmietnikowych. Już widać postęp, ale mam nadzieję na więcej.

M.B.: A dużo ludzi przychodzi do Pana na dyżury, które pełni Pan jako menadżer?

J.Ż.: Osobiście nie. Są to średnio dwie osoby na dyżur. Ale dostaję bardzo dużo maili.

M.B.: Widzę przewieszoną przez krzesło słynną pomarańczową kamizelkę z napisem „Menadżer Śródmieścia”. Musi Pan ją nosić na co dzień?

J.Ż.: Nie noszę i nie muszę nosić.

 

mbak/mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj