Kosztowny błąd urzędników z Ustki. Miasto zapłaciło 7 milionów za nieruchomość, ale sąd odmówił wpisania samorządu jako właściciela do księgi wieczystej. Burmistrz przyznaje, że jego pracownicy nie dopilnowali wszystkich formalności i nie spisali aktu notarialnego. Sąd w ubiegłym roku unieważnił sprzedaż działki przy ulicy Wczasowej lokalnemu przedsiębiorcy. Uznano, że nabywca został wprowadzony w błąd w sprawie planu zagospodarowania terenu i miasto miało zwrócić przedsiębiorcy 7 milionów złotych, które zapłacił za nieruchomość oraz 5 milionów odsetek.
Biznesmen darował miastu odsetki, czyli 5 milionów w zamian za obietnicę, że ówczesny burmistrz Jan Olech już w wyborach nie wystartuje. Miasto oddało też przedsiębiorcy siedem milionów za działkę. Nowy burmistrz Jacek Graczyk przyznaje, że mimo tego miasto nadal nie jest jej właścicielem.
– Niestety, mamy problem, bo urzędnicy nie sprawdzili dokładnie uzasadnienia wyroku. Sąd odmówił wpisania nas do księgi wieczystej, bo zapis w wyroku jest nieprecyzyjny i jasno nie wynika z niego, że zwrot pieniędzy jest jednoznaczny ze zwróceniem miastu działki. Moim zdaniem to oczywiste, ale sąd tak zdecydował. Kłopotu pewnie by nie było, gdyby zwrot 7 milionów poprzedziło podpisania aktu notarialnego – dodaje burmistrz Graczyk.
Ustka zaskarżyła decyzję sądu. Jeśli wyrok zostanie utrzymany, niezbędny będzie kolejny proces o ustalenie właściciela działki oraz wpis do księgi wieczystej.