NIK: brzegi Półwyspu Helskiego są niszczone, a urzędnicy nie reagują

nik brzeg 2

Miażdżący raport Najwyższej Izby Kontroli w sprawie ochrony brzegów morskich Półwyspu Helskiego i Mierzei Wiślanej. Jak twierdzą urzędnicy brzeg od lat zmienia się w niekontrolowany sposób. Kwitnie nielegalna działalność gospodarcza i rozbudowa infrastruktury turystycznej. Od 1997 roku na półwyspie przybyło siedem hektarów plaż. – Kontrola wykazała, że ochrona brzegów morskich na Półwyspie Helskim przed erozją i ingerencją w środowisko naturalne była nieskuteczna. Prowadzący pola kempingowe na Półwyspie Helskim samowolnie ingerowali w przebieg linii brzegowej od strony Zatoki Puckiej, a nasypywanie plaż w celu zwiększenia ich powierzchni odbywało się poza wszelkimi procedurami i kontrolą, mówi Michał Thomas z NIK.

Ekolog morza, profesor Jan Marcin Węsławski z Polskiej Akademii Nauk w Sopocie w pełni zgadza się z wnioskami raportu. Jak mówi sprawa jest znana od lat. – Wszystko działo się w świetle dnia a najbardziej denerwujące było to, że były to karawany ciężarówek, które zamiast usypywać piasek od strony morskiej, wysypywały go przy plażach od strony zatoki. No i się okazywało, że wszyscy wiedzą ale nic się nie da zrobić.

Kontrola objęła dziewięć instytucji: Urząd Miasta we Władysławowie, Jastarni, Helu, Pomorski Urząd Wojewódzki w Gdańsku, Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Gdańsku, Pomorski Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Gdańsku, Urząd Morski w Gdyni, Urząd Gminy w Sztutowie i Urząd Miasta w Krynicy Morskiej.
nik brzeg 1
Oba zdjęcia pochodzą z raportu NIK i przedstawiają to samo miejsce w 2013 i 2015 roku. Widać, że odległość budynków od morza zmieniła się.

Kontrolerzy największą odpowiedzialnością za zaniedbania obciążyli Urząd Morski: – Działania Urzędu Morskiego w Gdyni w zakresie monitorowania przebiegu linii brzegowej nie były wykonywane z należytą starannością, przez co okazały się nieskuteczne. Przede wszystkim Urząd nie wykorzystał informacji które jednoznacznie wskazywały na nasypywanie plaż przy polach kempingowych. W wyniku tego nastąpiło przesunięcie linii brzegowej w głąb morza na odległość od kilku do kilkudziesięciu metrów, na odcinkach o łącznej długości prawie czterech kilometrów, tłumaczy Michał Thomas.

Jacek Kosmulski z Urzędu Morskiego tłumaczy tymczasem, że instytucja ma ręce związane starymi przepisami. Dziś obowiązuje linia brzegowa z 1997 roku. Bez wyznaczenia nowej nie da się wyegzekwować zmiany jej kształtu.
– Uporządkowanie stanu prawnego tych terenów jest jednym z ważnych zadań do wykonania. Drugim będą działania koordynujące by ustalić sprawny sposób współdziałania instytucji odpowiedzialnych za ochronę brzegu.

Także zdaniem profesora Jana Marcina Węsławskiego Urząd Morski został skarcony niezasłużenie, co jest efektem bałaganu administracyjnego w strefie nadmorskiej. – W Polsce największy problem polega na tym, że wiąż nie wiadomo kto odpowiada za brzeg.

W kontroli wskazano też brak działań w zakresie ochrony brzegu ze strony Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego, który błędnie sądził, że nie ma do tego uprawień.

Kontrolerzy chwalą natomiast Inspektora Nadzoru Budowlanego, który w latach 2005-2013 wykrył aż 136 nielegalnych budynków w pasie nadmorskim oraz Regionalna Dyrekcję Ochrony Środowiska, która kontrole prowadziła zbyt wolno ale poprawnie.

– To właśnie Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska jako pierwsza reagowała w tej sprawie, mówi jej szefowa mówi Hanna Dzikowska. Z corocznych wyjść na przeglądy brzegów było kilkadziesiąt zgłoszeń do innych urzędów w sprawie nielegalnej zabudowy brzegu. – Skutecznie na ich rozpatrywanie zadziałały dopiero wyniki kontroli NIK, twierdzi Hanna Dzikowska. Sam RDOŚ zajmował się procederem niszczenia brzegu przez siedem kempingów.

Raport NIK >>> Czytaj TUTAJ

W wyniku kontroli NIK skierowała do prokuratury pięć zawiadomień dotyczących budowy obiektów bez wymaganych pozwoleń. Jak mówi Sławomir Dzięcielski z Prokuratury Rejonowej w Pucku, postępowanie wszczęto tylko w jednej sprawie. Kolejne się przedawniły. Dwie sprawy, które trafiły do prokuratury w Malborku są w toku. Jednak jak zaznacza prokurator z Pucka, takich sytuacji co roku jest więcej. Chodzi o obiekty drewniane, wiaty, pomosty, przyczepy i domki holenderskie. W większości przypadków sąd stawia zarzuty. Tyle, że kary najczęściej wynoszą zaledwie kilkaset złotych.

Znacznie poważniejsze jest postępowanie prowadzone przez Prokuraturę Okręgową w Gdańsku, po zgłoszeniach RDOŚ. – Zarzuty zniszczenia w świecie roślinnym i zwierzęcym, znacznych rozmiarach usłyszało 5 właścicieli kempingów w Chałupach, mówi prokurator Grażyna Wawryniuk. Grozi im do 5 lat więzienia. Podejrzani nie przyznają się do popełnienia zarzucanych im przestępstw. Odmówili złożenia wyjaśnień.

Postępowanie zmierza ku końcowi. Śledztwo jest przedłużone do końca maja. Właściciele kempingów w sprawie wypowiadać się nie chcą. Jak mówią liczą na sprawiedliwość sądów. Wszystkie kontrolowane przez NIK instytucje mimo nieprawidłowości, otrzymały ocenę pozytywną.

sk/mc
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj