Skandal na koncercie De Mono w Stężycy. Po informacji Radia Gdańsk sprawą zajmie się policja

momomomo

Po informacji w Radiu Gdańsk policja zajmie się incydentem podczas koncertu De Mono w Stężycy. Funkcjonariusze muszą przede wszystkim przesłuchać świadków, pokrzywdzonego czyli szefa firmy ochroniarskiej, a na końcu postawić zarzut wokaliście De Mono. Szef ochrony nie zgłaszał sprawy policji, bo od razu po koncercie z przeprosinami przyszedł do niego manager zespołu.

Janusz Jonasz Tołopiło wysłał też oficjalne przeprosiny do organizatora koncertu, czyli władz gminy Stężyca. Rzeczniczka komendy w Kartuzach odpowiedziała, że sporządzi notatkę z rozmowy z Radiem Gdańsk i na jej podstawie ruszy postępowanie o wykroczenie. Za publiczne przeklinanie grozi grzywna lub nagana.

***AKTUALIZACJA***

Zomo znów bije ludzi – tak zdaniem szefa firmy ochroniarskiej krzyczał ze sceny lider De Mono – Andrzej Krzywy podczas koncertu w Stężycy. Była to reakcja na interwencję ochroniarzy. Musieli oni obezwładnić agresywnego i pijanego mężczyznę, który próbował wtargnąć na scenę.

Zrobiło mi się bardzo przykro, gdy to usłyszałem, powiedział szef ochroniarzy Henryk Labuda. – Gdyby nie nasza zdecydowana reakcja mężczyzna zakłóciłby koncert. Po prostu wykonywaliśmy swoją pracę, dodaje Labuda. Manager zespołu w oświadczeniu, które wysłał do Urzędu Gminy w Stężycy przeprosił za incydent.

– Nasz wokalista Andrzej Krzywy widząc, i to nieprecyzyjnie, jedynie finał całej sytuacji zareagował bardzo emocjonalnie. Andrzej nie zorientował się, że jest to działanie hamujące agresję i użył słów obraźliwych w stosunku do ochrony, za które jak najbardziej przeprasza, napisał Janusz Jonasz Tołopiło. Sprawą przekleństw i wyzwisk zajęła się już policja. Jest to wykroczenie ścigane z urzędu, za które grozi grzywna.

fot. Wojciech Drewka/expresskaszubski.pl

ga/mar

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj