Na Pomorzu brakuje kilkudziesięciu rodzajów leków. Wśród nich są popularne przeciwzakrzepowe, na astmę, chorobę Parkinsona, a nawet krople do oczu.
– To przez złą wolę producentów, uważa prezes Okręgowej Izby Aptekarskiej w Gdańsku Paweł Chrzan. – Producenci założyli własne hurtownie, przez które prowadzą sprzedaż do aptek. Paru z nich prowadzi sprzedaż bezpośrednią. Trzeba dzwonić na infolinię, wysyłać jakieś zestawienia.
Od lipca obowiązuje nowelizacja prawa farmaceutycznego. Nakłada ona na hurtownie i aptekarzy obowiązek zgłaszania brakujących leków. Jeśli jednego dnia 5 proc. aptek zgłosi brak jakiegoś leku, to jest on wpisywany na czarną listę. Pozycje z tej listy nie mogą być sprzedawane za granicę.
Na apteki sztucznie narzucono również limit wielkości zakupów. – Wynosi on tysiąc złotych. Dla wielu aptek, na przykład przy szpitalach czy przychodniach to zdecydowanie za mało. Co najgorsze, dostawy leków do aptek prowadzą firmy kurierskie, gdzie nie ma mowy o zachowaniu zimnego łańcucha dostawy, wyjaśnia Paweł Chrzan.
Zofia Krajewska z apteki w gdańskich Kokoszkach żali się, że obarczono ich papierologią. – Musimy do inspektorów farmaceutycznych wysyłać informacje o brakujących lekach, gromadzić niezrealizowane zamówienia. Ale to nie przynosi rezultatów. Najgorzej jest z lekiem przeciwzakrzepowym o nazwie Clexane. Mamy niezrealizowaną receptę z 24 sierpnia. Brakuje mi czterech ampułek, abym mogła sprzedać lek, mówi.
Farmaceutka dzień zaczyna od telefonów do hurtowni. – Zgłaszamy też zapotrzebowanie mailowo. Właściwie bez rezultatu. Leki są nie do zdobycia, a recepty mają określoną ważność. We wtorek udało mi się zdobyć pięć opakowań Madoparu na chorobę Parkinsona. To prawdziwe szczęście.
Okazuje się, że tak naprawdę niewiele to daje. – Codziennie mamy po kilka recept na dwa, trzy opakowania. To jedyny lek, który może pomóc w zahamowaniu zewnętrznych objawów tej choroby. Nie ukrywam, że jak mamy gdzieś znajomości, to błagamy, żeby Madopar dostać, dodaje Krajewska.
Apteka mieści się przy Domu Seniora Kalina w Gdańsku. – Pacjenci i ich rodziny przeżywają dramaty, mówi jego dyrektor Agnieszka Sznurkowska. – Mamy kilku pacjentów z chorobą Parkinsona. Regularnie muszą dostawać Madopar. Jak zdobędziemy trzy opakowania, to stajemy przed dylematem komu dawać, a komu nie. Staramy się te leki rozdzielać, żeby zachować ciągłość ich podawania, wyjaśnia.
Brakuje także leków przeciwzakrzepowych. – Muszą być podawane po każdym zabiegu czy nawet zwykłym upadku, mówi Sznurkowska.
Farmaceuci żalą się, że zamawianie leków u producentów znacznie wydłuża czas ich dostarczenia. – Musimy zdobywać inne leki przeciwzakrzepowe, jak Fragmin czy Fraksyparynę. Dzownimy po całej Polsce. Towar nie przyjeżdża w ciągu jednego dnia. A pacjenci nie mają czasu, żeby czekać tydzień, czy nawet dwa dni. Muszą brać leki regularnie. Niczym innym się teraz nie zajmujemy, tylko mailami i telefonami, opowiada Zofia Krajewska.
Problem z lekami istnieje od kilku miesięcy. Nieuczciwi właściciele hurtowni czy aptek sprzedają leki za granicą, gdzie zarabiają na nich kilka razy więcej niż w kraju.
Joanna Stankiewicz/mar