Nikt go jeszcze nie widział, a wszyscy już ostrzą sobie zęby na skarby, które skrywa. Po tym jak na nowo odżyła legenda „złotego pociągu” ukrytego w lesie niedaleko Wałbrzycha, Dolny Śląsk ogarnęła prawdziwa gorączka złota. Pojawiają się wątpliwości, czy historyczny skład to wabik mający przyciągnąć więcej turystów do regionu, czy prawdziwy skarb ukryty kilkaset metrów pod ziemią? Zwolenników teorii o istnieniu pociągu jest tyle samo, co jej przeciwników. Jak w rozmowie z reporterką Radia Gdańsk mówi dyrektor Muzeum Porcelany w Wałbrzychu Jacek Drejer, trudno powiedzieć, czy przypływ turystów to efekt popularności złotego pociągu, czy normalna frekwencja w sezonie letnim. – Temat pociągu przewija się jednak w rozmowach z przewodnikami. Ludzie pytają, o co chodzi, skąd ta legenda, jakie są dzieje tych lasów. Korzystamy z okazji i do muzealnego sklepiku zakupiliśmy nowe książki i foldery opowiadające o historii regionu.
O „boomie na złoty pociąg” mówią nawet pracownicy hoteli w dolnośląskim. Także tutaj zanotowano wzrost rezerwacji. – Ludzie dostali bzika na tym punkcie. Wypytują, dowiadują się, dzwonią do nas z różnych zakątków świata. Najczęściej przyjeżdżają mężczyźni w większych grupkach. Podejrzewam, że mogą być to poszukiwacze skarbów lub historycy, przyznaje Julia, recepcjonistka w jednym z hoteli w Wałbrzychu.
Mieszkańcy miasta potwierdzają z kolei, że leśne tereny otaczające Wałbrzych zawsze skrywały w sobie wiele tajemnic. – Nie wiem, czy były to tak spektakularnie duże odkrycia, ale to miejsce zawsze było trochę mroczne. Jeśli plotki o pociągu okażą się prawdziwe, to cokolwiek by w nim nie było – broń, dokumenty czy złoto, przyczyni się do rozwoju historii w województwie dolnośląskim, mówi wałbrzyszanin, z którym rozmawialiśmy.
Wiele osób podejrzewa, że nawet gdyby pociąg został odnaleziony, archeolodzy nie natkną się tam ani na złoto, ani na drogocenne kruszce. – Podejrzewam, że składowana jest tam broń. Nie wydaje mi się, żeby ktoś ukrył złoto i o nim zapomniał, dodaje inna mieszkanka.
To, że „złoty pociąg” to ewenement na skalę światową, potwierdza Jerzy Janczukowicz z Gdańskiego Klubu Płetwonurków „Rekin”. Do prawdopodobnego miejsca jego zakopania organizowano już setki wypraw poszukiwawczych. – W każdej legendzie jest ziarnko prawdy. Uważam, że ten pociąg istnieje. Niemcy, cofając się w 1945 roku, chowali wiele zrabowanych rzeczy. Część z nich już odnaleziono, a część nadal jest pod ziemią.
Według poszukiwacza, w pociągu na pewno nie ma amunicji. Wróg nie zostawiłby broni na terenie Polski w obawie, że ktoś mógłby ją odnaleźć i wykorzystać. – Każdy pocisk i karabin był im potrzebny. Jestem przekonany, że jest tam złoto, dzieła sztuki i wszystko inne, co rabowali Niemcy. To nie jest żaden pancerny skład, tylko zwykły towarowy wagon napakowany wszelakim dobrem.
„Złoty pociąg” ma być ukryty na 65. kilometrze linii kolejowej Wrocław-Wałbrzych. Fot. Agencja KFP/Wojciech Strożyk
Informację o miejscu, w którym rzekomo znajduje się pociąg wypełniony złotem kilka dni temu przekazali prawnicy reprezentujący dwie osoby prywatne, domagające się 10 proc. znaleźnego. Sprawą zainteresowały się samorząd i Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Wiadomość w piątek potwierdził generalny konserwator zabytków Piotr Żuchowski. – „Złoty pociąg” istnieje na 99 proc., mówił podczas konferencji prasowej, dodając, że informację o położeniu składu na łożu śmierci podała osoba, która uczestniczyła w jego zakopaniu. Kolejka ma być też widoczna na zdjęciach georadarowych i szkicach. – Wiedziałem o tym od kilku miesięcy. Ważne było zachowanie tej sprawy w tajemnicy, przyznał Piotr Żuchowski.
Nastroje studzi jednak wojewoda dolnośląski. Zdaniem Tomasza Smolarza, w oficjalnych dokumentach brak jest zdjęcia, które rzekomo wcześniej widział generalny konserwator zabytków. Ocenia, że zgłoszenie nie różni się od tych, które pojawiały się wcześniej. – Walor poznawczy nie jest wyższy od tych, które były w ostatnich latach i dziesięcioleciach, twierdzi.
Wojewoda wystąpił do ministra obrony narodowej Tomasza Siemoniaka o zgodę na dokonanie oględzin miejsca, gdzie ma być ukryte znalezisko. Teren na początku ma zbadać wojsko, decyzją zespołu zarządzania kryzysowego wydano zakaz wstępu do lasu. Nie wejdą tu więc poszukiwacze skarbów, którzy licznie zjechali w okolice Wałbrzycha.
Nadal nie wiadomo, co jest ukryte w „złotym pociągu”. fot. freeimages.com
„Złoty pociąg” stał się także bohaterem wielu prześmiewczych memów w sieci. Na allegro pojawiła się nawet aukcja zaginionego składu. „Z powodu porzucenia przez byłego właściciela, pociąg przez 70 lat stał opuszczony w starym tunelu. Znalazłem go, więc jestem jego właścicielem. Niestety dokumenty są niekompletne, dlatego pociągiem nie będzie można jeździć po torach publicznych.”, czytamy w fikcyjnej ofercie sprzedaży. Chęć zakupy zadeklarowało kilka osób, a cena przekroczyła 30 mln złotych. Oferta żartownisiów po kilku godzinach została usunięta przez administratorów serwisu.
Na informacje o złotym pociągu szybko zareagował internet. Źródło: kwejk.pl, fabrykamemów.pl
Dominika Raszkiewicz/mmt