Gazoport w Gdańsku? „Pomysł dobry, ale najpierw sprawdźmy ten w Świnoujściu”

– Przyszłościowa decyzja, trzeba się nad tym poważnie zastanowić – tak goście Radia Gdańsk komentowali pomysł budowy gazoportu w Gdańsku.

Wstępny pomysł inwestycji przedstawiła w expose premier Beata Szydło. Pierwszy polski gazoport znajduje się w Świnoujściu. Wciąż czeka na pierwsze statki transportujące LNG, czyli skroplony gaz ziemny. Tymczasem Pomorze walczy o gazoport od ponad dekady.

PŁYWAJĄCY GAZOPORT

Głównym elementem pomorskiego gazoportu miałby być długi na ponad 50 kilometrów gazociąg, łączący kawerny w Kosakowie z rafinerią Lotosu, wychodzący na ląd w okolicach plaży na Stogach. Punkt odbioru gazu znajdowałby się na granicy zatok Puckiej i Gdańskiej, około ośmiu kilometrów od lądu. Tak przynajmniej wynika z planów, jakie PGNiG snuło kilka lat temu. Pomorski gazoport byłby tak naprawdę pływającym punktem, gdzie rozładowywane będą tankowce.

Sprawę szeroko komentowali goście Radia Gdańsk. Eksperci zgodnie podkreślają, że to z jednej strony krok w bardzo dobrym kierunku, a z drugiej, że nie jest to najpilniejsza dla Polski inwestycja.

OBY SZYBCIEJ NIŻ W ŚWINOUJŚCIU

Szef gdańskiej Solidarności Krzysztof Dośla powiedział w Rozmowie Kontrolowanej, że liczy na szybką realizację projektu. – Mam tylko nadzieję, że ten pomysł, jeśli już wejdzie w fazę realizacji, będzie realizowany szybciej i lepiej niż w Świnoujściu. I że obejdzie się bez otwierania terminalu, który przez następne pół roku będzie zamknięty – mówił w rozmowie z Agnieszką Michajłow.

ZOBACZMY NA RAZIE, JAK DZIAŁA TO, CO JEST

Do inwestycji nawiązał też profesor Dariusz Filar, gość audycji Ludzie i Pieniądze. Ekonomista zwrócił uwagę na to, że należałoby poczekać na wyniki jeszcze niedziałającego gazoportu w Świnoujściu. – Dajmy na razie zacząć działać instalacjom szczecińskim. Zobaczymy, jak to będzie działało i wtedy będzie można zacząć się na poważnie zastanawiać, czy jeszcze jakieś dodatkowe wejście w importowany gaz jest nam potrzebne – tłumaczył.

NIE NAJPILNIEJSZA, ALE DOBRA INWESTYCJA

Radny sejmiku województwa pomorskiego z PO Jacek Bendykowski zwracał uwagę, że jest to konstrukcja tańsza niż ta ze Świnoujścia, warta 2,5 miliarda złotych. – Ta inwestycja nie będzie tyle kosztowała, bo prawdopodobnie będzie to terminal pływający, taki jak jest teraz na Litwie. Koszt terminala w Świnoujściu był tak duży z tego powodu, że jest to właściwie nowy, zbudowany od podstaw port, z bardzo kosztownym falochronem – mówił Bendykowski. Radny sejmiku dodał, że kolejny terminal LNG to nie jest w tej chwili najpilniejsza potrzeba państwa, ale na pewno dobra inwestycja w przyszłość.
Decyzja o budowie gazoportu w Świnoujściu, a nie w Gdańsku zapadła w 2006 roku. I choć pomorscy politycy robili, co mogli, żeby przekonać PGNiG do lokalizacji właśnie na Zatoce Gdańskiej, to ostatecznie padło na województwo zachodniopomorskie. W komunikacie sprzed dziewięciu lat czytamy: Lobbującym za usytuowaniem inwestycji w Świnoujściu był Minister Gospodarki Morskiej ze Szczecina. Zachowanie godne przedstawiciela regionu, ale skandaliczne jak na ministra, dla którego najważniejsze powinno być dobro ogólne.

Pod listem podpisali się prezydent Gdańska Paweł Adamowicz i ówczesny marszałek pomorski Jan Kozłowski. Warto dodać, że 2006 rok to czasy rządów Prawa i Sprawiedliwości. Obecny rząd PiS ma więc inne zdanie na temat gazoportu niż poprzednicy.

Maciej Bąk/mar

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj