Nasz reporter uczył się jazdy na snowboardzie. „Mam problem. Waham się, czy nie porzucić ukochanych nart dla deski”

dddddd

Backside, frontside, wiązanie, ugięte kolana, noga przednia, noga tylna… Te określenia na długo zapiszą się w pamięci naszego reportera, który na stoku w Przywidzu postanowił spróbować swoich sił na snowboardzie.

Sezon zimowy w pełni. Doświadczeni narciarze i snowboardziści albo wyjechali w góry, albo to planują. Są jednak tacy, którzy korzystają ze stoków na Pomorzu. Wśród tych ostatnich nie brakuje również osób, które dopiero zaczynają smakować białego szaleństwa.

SNOWBOARDOWY DEBIUT

Nasz reporter Sylwek Pięta co prawda na nartach jeździ od wielu lat, ale snowboardu jeszcze nie próbował. Wybrał się więc na lekcję do szkółki PaulSki w Przywidzu. Jego instruktorką była Jessica Kolarz. Zaczęło się od nauki układania deski na stoku i zapinania wiązań. Niby nic prostszego, ale…

– Trzeba pamiętać żeby deskę układać zawsze wiązaniami do dołu, aby nam nie zjechała. Jeśli zaś chodzi o zapinanie to na początek zapinamy przednią nogę, w twoim przypadku prawą, potem obracamy się, aby być na backside’zie i zapinamy drugą nogę – wyliczała Jessica.

fot. Jessica Kolarz

TECHNIKI DLA POCZĄTKUJĄCYCH

Backside oznacza, że jesteśmy twarzą zwróceni w stronę dołu. Tak też – utrzymując deskę prostopadle do zjazdu – wyglądają pierwsze zjazdy na „parapecie”, jak niektórzy żartobliwie określają deskę snowboardową. Trzeba docisnąć pięty i pozwolić desce powoli się zsuwać. Potem przychodzi czas na kolejne kroki – skręt przez wychylenie i skręt N-W, czyli „nisko-wysoko” – to już zalążki prawdziwej jazdy, a nie zsuwania po stoku. Nerwów przy tym nie brakuje, niekontrolowanych ruchów rękami także, ale jest również sporo zabawy – nawet gdy czasami się wywracamy.

Cały czas trzeba pamiętać też o odpowiedniej pozycji. Ugięte kolana i dobrze ułożone ręce pomagają trzymać równowagę, przypominała Jessica. Aby jednak zjechać na desce trzeba najpierw, co oczywiste, wjechać na górę. A to, w przypadku działających na Pomorzu wyciągów orczykowych, nie jest wcale proste.

Przekonał się o tym również Sylwek, który w trakcie jednego z wjazdów, przewrócił się, puścił uchwyt i musiał starać się o złapanie kolejnego. – Z korzystaniem z orczyków problem ma nawet wielu snowboardzistów, którzy jeżdżą od kilku lat – przyznała Jessica.

10 GODZIN WYSTARCZY BY ZŁAPAĆ BAKCYLA

W tym sporcie kluczem są odpowiednia pozycja, ugięte kolana amortyzujące nierówności oraz – jak wszędzie – doświadczenie. To jednak nie psuje całej zabawy, jaką dostarcza ta dyscyplina. A do kogo jest skierowany? – Snowboard to sport przeznaczony dla wszystkich, którzy prowadzą aktywny tryb życia. 10 godzin nauki w zupełności wystarczy takiej osobie do tego, aby czerpać z jazdy przyjemność. Nieco lepiej mogą radzić sobie osoby, które jeździły na nartach, bo mają pojęcie o trzymaniu równowagi, a także o zachowaniu na stoku – podkreślała Jessica.

A jak podobało się Sylwkowi? – Muszę przyznać szczerze, że stało się coś, czego się obawiałem. Snowboard… spodobał mi się. Teraz będę miał zagwozdkę, czy pozostać wiernym nartom, czy może spróbować swoich sił na desce – żartował nasz reporter. To sport zupełnie inny niż narciarstwo. Może to mylne wrażenie, ale myślę, że może dostarczać więcej zabawy niż narty, szczególnie gdy ktoś jeździ już naprawdę dobrze i może korzystać z tak licznych w górach snowparków. Zdecydowanie polecam każdemu, kto kocha sport. Podobnie jest narty, obie te dyscypliny dostarczają niesamowitych wrażeń – podsumował Sylwek.

amo

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj