Ludzie, zostawcie auta w domu, tramwaje są wygodniejsze. I prawie puste

To nie jest najlepsza pora roku, by namawiać do rezygnacji z auta i korzystania z komunikacji miejskiej. Ale spróbuję – pisze Marek Sterlingow z portalu Radiogdansk.pl. Niedawno mój znajomy został zmuszony do odstawienia swojego ukochanego auta do warsztatu. Do pracy jeździł tramwajem. Pewnie myślicie, że teraz pojawi dydaktyczna puenta o tym jak było wspaniale i że odstawił samochód już na zawsze? Otóż nie. Kolega po tygodniu miał dość. Jednego dnia coś mu w tramwaju śmierdziało, innego trafił na awarię i spóźnił się na spotkanie. Z ulgą odebrał swój pojazd. Jak stwierdził, odzyskał godność i poczuł się znowu wolnym człowiekiem. Na nic zdało się moje nieśmiałe tłumaczenie, że to wcale nie jest reguła i w Trójmieście naprawdę mamy świetną komunikację miejską. „To nie dla mnie”, uznał kategorycznie.

Inny kolega to idealista. Z Gdyni do Wrzeszcza dojeżdża SKM. – W niektórych godzinach jest trochę szybciej – tłumaczy. – Ale niestety drożej.

TO NIE JEST KRAJ DLA PIESZYCH LUDZI

Auto to w Polsce ciągle symbol statusu. I cóż, faktycznie często ułatwia poruszanie się po mieście. Często jednak niczego nie ułatwia, a wręcz przeciwnie. Najpierw stoimy w korku, potem szukamy i szukamy miejsca do zaparkowania. Siedząc w nieruchomym aucie można napawać się swoim statusem, ale już czasu nie oszczędzimy.

W Trójmieście sporo osób zaczęło korzystać z rowerów. W Słupsku do pracy rowerem jeździ nawet prezydent Robert Biedroń. Trzeba też przyznać, że o rowerzystów dbamy. Na Pomorzu mamy ogromną sieć ścieżek, w planach są kolejne. I bardzo dobrze. Jest to jednak rozwiązanie sezonowe.

I tak dochodzimy do najniżej położonej grupy społecznej – pieszych. Też się do nich zaliczam. Nie ma nas wielu, jesteśmy głównie emerytami i dziećmi. Ludzie patrzą na nas jak na nieudaczników. Nieufnie. Nikt o nas nie dba. Pamiętacie przejście dla pieszych przez Grunwaldzką przy teatrze Miniatura? Kilka lat temu zostało zlikwidowane, bo dochodziło tam często do wypadków. Po protestach okolicznych mieszkańców władze obiecały, że w ciągu roku znajdą się pieniądze na przebudowę przejścia i wszystko wróci do normy. Było to pięć lat temu. Nic nie wskazuje na to, że to przejście kiedykolwiek wróci.

Nie jest to jedyne przejście dla pieszych, które zniknęło z Grunwaldzkiej. Za mojego życia w samym Wrzeszczu zlikwidowano ich co najmniej 3.

POMOGĄ TYLKO DRAKOŃSKIE METODY

Serce mnie boli, gdy idąc rano do pracy widzę piękne, wygodne i niestety pustawe tramwaje. W tym samym czasie ulice już zaczynają się korkować niezliczoną liczba aut. Czy naprawdę każdy z Was, drodzy rodacy musi jechać autem? Pewnie wydaje się Wam, że tak. Więc nie liczę, że moje apele coś zmienią. Że pomoże moje zapewnienie, że bardzo chwalę sobie brak auta, że bez auta na głowie jest mi wygodnie i przyjemnie.
Jak pokazują przykłady moich kolegów, auta odstawią tylko idealiści. Resztę trzeba zmusić. 
Zrobić to mogą tylko władze miasta poprzez poprzez dalekowzroczną i konsekwetną politykę. Wzorem wielu europejskich miast trzeba wprowadzić opłaty za wjazd do centrum, zbudować parkingi na obrzeżach i obniżyć ceny za komunikację zbiorową. Zwłaszcza jeśli chodzi bilety miesięczne. Powinny być tak tanie, że każdemu nawet korzystającemu sporadycznie opłaci się go kupić. Czy prezydent Adamowicz się tym na poważnie zajmie? Sam jestem ciekawy.

Marek Sterlingow

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj