Ciasta jak z amerykańskiej cukierni – taki pomysł na bloga ma Aleksandra Narewska. 23-latka pod pseudonimem Cukrowa Wróżka publikuje przepisy na słodkości i rozbudza apetyty czytelników. Były już schoko-bons cupcakes, tarta z Oreo i tort z Reese’s. A na realizację czeka jeszcze wiele pomysłów…
Jak wygląda twoja kuchnia? – pytam na wstępie Cukrowej Wróżki. Okazuje się, że wcale nie przypomina miejsca, w którym piecze się takie cuda. Tylko jedna szafka należy do blogerki, resztę zajmują jej rodzice. – W tej „mojej” szufladzie są posypki, foremki, szpatułki, barwniki. Mam też akcesoria typowo do zdjęć – filiżanka z jednego kompletu, patera z innego. Sama już nie wiem, gdzie to wszystko znaleźć – opowiada, pokazując i opisując po kolei każdy z akcesoriów.
ZAGRANICZNE INSPIRACJE
Aleksandra pamięta, że już jako dziecko często można było ją spotkać w tym właśnie miejscu w domu. Jej ciocia była mistrzynią tradycyjnych ciast i gdy zajmowała się pieczeniem, mała Ola ubijała białka i mieszała masę. – Spodobało mi się to tak bardzo, że pytałam rodziców, czy są studia cukiernicze. Oni z uśmiechem odpowiadali, że jest tylko technikum gastronomiczne – mówi.
Jej jednak nie interesowały sztampowe wyroby. Przepisów, które zachwycą zaczęła szukać w książkach kucharskich. Ale kopalnią pomysłów okazał się dopiero internet. Znalezione tam inspiracje miały decydujący wpływ na to, jak dziś wygląda jej blog. – Pamiętam, że tata przywoził mi paczki słodyczy z zagranicy, a ja w ogóle nie wiedziałam co się z tym robi. Przepisów szukałam właśnie na blogach. Tam strony były robione w zupełnie inny sposób. Przykładano wagę do grafiki, wyboru zdjęć, nie były znane składniki, których teraz używa się już powszechnie.
fot. cukrowawrozka.pl
Naturalną konsekwencją było założenie własnej strony. W 2012 roku Aleksandra kupiła profesjonalną domenę, zaczęła regularnie publikować posty i testować smaki. Po czterech latach zyskała wierne grono czytelników. Internauci docenili ją nie tylko za dobór przepisów, ale też za jakość zdjęć. Autorka robi je w jednym, wyznaczonym miejscu w domu – przed białą ścianą i w dziennym świetle. – Eksperymentów z obiektywem nauczył mnie tata. Zaczęłam kombinować, sama się uczyć. Próbowałam czytać różne książki na temat fotografii, ale teoria jakoś nie wchodzi mi do głowy – przyznaje.
APARAT W MĄCE
Zazwyczaj robi kilkanaście fotografii kulinarnego dzieła. Z nich wybiera kilka najlepszych na bloga. – Rzadziej zdarzają się serie, na których tłumaczę, jak po kolei robić masę. Jestem nieuporządkowana, więc kiedy zaczynam piec, to nie chce mi się sięgać po aparat, brudzić go w mące i kremie – dodaje.
Na zdjęciach widzimy efekt wielogodzinnej pracy w kuchni, a obok kompozycję złożoną z naczyń kuchennych, dodatków do ciast czy – ostatnio – nawet papierków po cukierkach. – Dbam, by to co dookoła było adekwatne do smaku ciasta. Jeśli zostają mi łyżki, szpatułki, używam je. Kiedy dodaję kokosa, to staram się gdzieś umieścić w tle wiórki kokosowe. Kiedy robiłam ciasto z cukierkami Kinder, rozrzucałam papierki od nich – mówi.
fot. cukrowawrozka.pl
TRZECIA TRZEPACZKA Z RZĘDU
Blog powoli staje się nie tylko pasją, ale i sposobem na dodatkowy zarobek. Coraz częściej znajomi i czytelnicy proszą Olę o wykonanie tortów na zamówienie. Wtedy wybiera sprawdzone przepisy, jak ciasto czekoladowe czy sernik z ciasteczkami oreo, kremy (np. Rafaello), na które ma dobrze opracowane receptury.
Polem do nietypowych eksperymentów kulinarnych jest tylko blog. Do realizowania kolejnych przepisów inspirują ją produkty znalezione w osiedlowych sklepach, ostatnio choćby belgijska karmelizowana biała czekolada. – Czasem wychodzę do sklepu tylko po bułki, a wydaję całą gotówkę na zagraniczne słodycze. Z kolei kiedy ktoś ze znajomych wyjeżdża za granicę, składam zamówienia, żeby przywieźli mi jakieś nowinki.
Jako że wszyscy znajomi Oli wiedzą o pasji pieczenia, akcesoria kuchenne to też najczęstszy prezent, który dostaje blogerka. – Zdarza się, że to trzecia trzepaczka w kolekcji. Ale ludzie wiedzą, że wszystko mi się jakoś przyda. Nawet jeśli czegoś nie będę używać w kuchni, to będzie dobrym elementem do zdjęcia.
fot. cukrowawrozka.pl
Jej wypieki po zrobieniu zdjęć znikają ze stołu w mgnieniu oka. Aleksandra stara się jeść zdrowo, dlatego jedynie podjada w czasie przygotowań, a później smakuje to co zrobiła. Pozostałym częstuje rodziców, przyjaciół, karmi chłopaka. Ciasteczka własnej roboty zdarza jej się także wysyłać czytelniczkom. A że robi je na ogół w małych formach (ok. 20 cm), to co widzimy na zdjęciach, często wydaje się większe niż jest w rzeczywistości. – Nigdy się nic nie marnuje – zapewnia.
CHCĘ POMAGAĆ INNYM
Aleksandra ukończyła dietetykę na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym, dlatego dla fanek jest również źródłem wiedzy o zdrowym odżywianiu. W tych sprawach często dostaje pytania na maila. – Nie czuję się specjalistką, w wielu kwestiach mogę się jeszcze mylić, ale zawsze staram się pomagać – tłumaczy. – Wraz z koleżanką rozpoczęłyśmy projekt informacyjny, pomagający ludziom z zaburzeniami odżywiania. Na Instagramie opublikowałyśmy serię wpisów związanych z tą tematyką. Jako że sama mam za sobą taki epizod, wiem że trudno trafić na dobrych ekspertów w tym temacie. Pomoc cierpiącym na anoreksję i bulimię jest bardzo potrzebna – podsumowuje.
fot. cukrowawrozka.pl