Jako amator biegania znam osoby, które aby poprawić wynik na przykład w biegu na 10 kilometrów wspomagają się środkami farmakologicznymi. I wcale nie walczą o zwycięstwo, ale o życiówki lepsze o kilka minut, a biegają na poziomie, na przykład 40 minut. Po co to robią? – pyta nasz Czytelnik. List przyszedł do nas na adres kontakt@radiogdansk.pl. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.
DOPING WSRÓD AMATORÓW. ZMOWA MILCZENIA?
Ostatnio dużo się w mediach mówiło się o aferze dopingowej w Rosji. Z doniesień medialnych wynika, że nawet rząd wiedział o zawodnikach korzystających z niedopuszczalnych środków. Oburzenie przetoczyło się przez media. Oczywiście, jak najbardziej słuszne. Tylko dlaczego te same środki przekazu nic nie napiszą o dopingu na naszym podwórku wśród… amatorów biegania, triathlonistów i miłośników innych dyscyplin.
Zdarzyło się w ostatnich latach kilka razy, że wyniki maratonów, które odbywały się w największych polskich miastach były zmieniane z powodu wykrytych dopingów. Okazało się, że nawet „najlepsi” wspomagają się niedopuszczalnymi środkami. Niestety, badania antydopingowe są wykonywane rzadko. Są drogie i organizatorów na to nie stać.
BIORĄ BY POPRAWIĆ ŻYCIÓWKĘ
Sam jako amator biegania znam osoby, które aby poprawić wynik na przykład w biegu na 10 kilometrów wspomagają się środkami farmakologicznymi. I wcale nie walczą o zwycięstwo, ale o życiówki lepsze o kilka minut, a biegają na poziomie, na przykład 40 minut. Po co to robią?
Popularne jest bieganie na środkach przeciwbólowych. Kiedyś miałem kontuzję, która nie wykluczała mnie z biegu, ale nie pozwalała biec tak szybko jakbym chciał. Długo się przygotowywałem do tej imprezy i bardzo mi zależało, aby wystartować. Podczas jednej z rozmów od kolegi usłyszałem, abym wziął tabletki przeciwbólowe i cisnął ile się da. „Dużo osób tak robi” – twierdził. Popytałem m.in. wśród znajomych trenerów. Od jednego usłyszałem, że owszem może poprawię życiówkę, tylko później może się okazać, że przerwę w bieganiu będę miał kilkumiesięczną zamiast kilku tygodni. Znam także triathlonistę, który miał problemy z kolanami. Lekarz sugerował zabieg. On zamiast tego przed każdą imprezą połykał ketanol i startował. Później tak bolało, że ledwo chodził.
UPRAWIANIE SPORTU ZAMIAST CIESZYĆ, PROWADZI DO DRAMATÓW
Inny w ciągu roku rzekomych treningów tak wyraźnie poprawił wyniki, że wszyscy przecierali oczy ze zdumienia. I tak właśnie było. Jeden z instruktorów z siłowni pomógł mu zastrzykami. Po kilku startach musiał się szprycować dodatkowo środkami przeciwbólowymi. Już kilka miesięcy jak nie spotkałem go na ścieżkach biegowych. Takich przykładów można mnożyć. Sam się zastanawiam, po co to ludzie robią? Może dla tej chwili chwały, kiedy wszyscy wokół klaszczą i podziwiają. Tylko później, jak już reflektory zgasną, ludzie zostają z problemem sami, a uprawianie sportu zamiast cieszyć prowadzi do dramatów. Ludzie, opamiętajcie się!