Akcja Straży Granicznej na pokładzie samolotu lecącego z Molde w Norwegii do Gdańska. O interwencję poprosił kapitan maszyny Wizzair, bo jeden z pasażerów wulgarnie odnosił się do stewardess i był agresywny. Po planowym wylądowaniu na gdańskim lotnisku na pokład samolotu weszli zamaskowani funkcjonariusze Straży Granicznej. Pasażer po krótkiej rozmowie z nimi dobrowolnie zgodził się wyjść. Nie było konieczności stosowania środków przymusu bezpośredniego.
NIE DOSTAŁ MANDATU
37-letni Polak był trzeźwy i nie był wcześniej karany. Przyznał się do winy, więc został pouczony. – Kapitan samolotu stwierdził, że karanie pasażera mandatem nie jest konieczne – poinformował Tadeusz Gruchalla ze Straży Granicznej.
Była to piętnasta w tym roku interwencja strażników granicznych na pokładach samolotów na gdańskim lotnisku.
MIELI PISTOLETY MASZYNOWE
O interwencji w Gdańsku napisał norweski portal Rbnett.no. Zdarzenie zrelacjonował tam Svein Roger Sjømæling, ich czytelnik, który podróżował na pokładzie tego samolotu.
– Zaraz po lądowaniu poproszono nas o nieopuszczanie miejsc. Po 3-4 minutach na pokład weszło sześciu zamaskowanych i uzbrojonych ludzi. Wyciągneli jednego z pasażerów. Nie wiem, czy to byli wojskowi, czy policjanci z oddziałów antyterrorystycznych, ale mieli kominiarki i pistolety maszynowe – mówił Sjømæling w rozmowie z portalem Rbnett.
Norweg, choć „sytuacja była napięta”, wyciągnął telefon komórkowy i zrobił zdjęcie.
Grzegorz Armatowski/mar