Uratowany żeglarz pyta ratowników: „Dlaczego tak długo po mnie płynęliście?”

DSC 6950

Wracamy do czwartkowej akcji ratowniczej, którą SAR podjął wobec żeglarza Jacka Zielińskiego 20 mil morskich na północ od Helu. Mimo że wszystko skończyło się szczęśliwie, Zieliński zadaje ratownikom pytanie – dlaczego tak długo musiałem czekać? O akcji na Bałtyku w radiowym Aquapilocie rozmawiali poszkodowany żeglarz Jacek Zieliński i koordynator Morskiej Służby poszukiwania i Ratownictwa SAR Wiesław Jasiński. Audycję prowadziła Anna Rębas.

POŻAR

19 października około godz. 2:00 na jachcie „Sunrise” prawdopodobnie doszło do zwarcia w instalacji elektrycznej i w kabinie wybuchł pożar. Płomienie rozprzestrzeniły się bardzo szybko i Jacek Zieliński nie był już w stanie ich ugasić. Niemożliwe było także nadanie sygnału mayday z jachtowej radiostacji – na jednostce już nie było prądu, a kabina była pełna gryzącego dymu.

6 GODZIN CZEKANIA NA POMOC

Jacht zaczął tonąć, a rozbitek ratował się ewakuacją na tratwę ratunkową. Żeglarz przyznał, że nie miał też w telefonie wpisanego numeru SAR.

Zielińskiemu udało się przeżyć i wezwać pomoc, ale na statek SAR czekał aż sześć godzin. Żeglarze twierdzą, że gdyby nie dobre przygotowanie i doświadczenie Zielińskiego, scenariusz akcji mógłby nie skończyć się tak szczęśliwie. Anna Rębas pytała ratownika SAR, dlaczego rozbitek musiał czekać kilka godzin zanim dopłynęła do niego łódź ratunkowa.

– Należało zweryfikować wszystkie sygnały wysyłane przez rozbitka – tłumaczył Wiesław Jasiński. – O piątej z minutami dotarł do nas pierwszy sygnał. Od tego czasu minęły dwie godziny do podjęcia rozbitka – tłumaczył ratownik.

Fot. Wiktor Miliszewski

WYSYŁAŁ 3 SYGNAŁY O POMOC

Sternik miał ze sobą aż trzy urządzenia, przez które wezwał pomocy będąc już na tratwie: telefon satelitarny; PLB, czyli osobisty nadajnik wzywania pomocy (z którego sygnał jest przez służby weryfikowany ze względu na dużą ilość fałszywych zgłoszeń) i EPIRB – pokładowy nadajnik radiowy emitujący sygnał alarmowy z miejscem położenia. Mimo wysłania do służb ratowniczych sygnałów z dwóch ostatnich urządzeń, dopiero po bezpośrednim telefonie do stacji SAR, na pomoc ruszył statek „Sztorm”. Wypłynął z portu Hel o godz. 6:20. Rozbitka podjęto przed godziną 8:00.

Posłuchaj rozmowy:

Anna Rębas/mro
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj