Kilkuset kierowców pożegnało dziś zamordowanego w Słupsku taksówkarza. Stanisław G. został we wtorek napadnięty i uduszony podczas ostatniego kursu taksówką. Dziś kierowcy ze wszystkich korporacji w Słupsku przejechali z włączonymi klaksonami przez centrum miasta na stary cmentarz by pożegnać zamordowanego kolegę.
– To jest nasz kondukt pogrzebowy, żegnamy kolegę, który z nami pracował przez wiele lat. Są kierowcy ze wszystkich korporacji w Słupsku. Mamy też sygnały z innych miast, że kierowcy powiesili czarne wstążki na znak solidarności z nami. To wstrząsająca sprawa. Na początku mieliśmy nadzieję, że tylko zaginął, ale niestety wkrótce się okazało, że został zamordowany. Żona mi marudzi teraz, żebym zmienił zawód, bo taka sytuacja prowokuje do zadania sobie pytania, czy warto ryzykować pracę w nocy dla paru złotych. Nikt dziś nie wozi jakieś dużej gotówki, bo tyle się nie zarabia – mówił jeden z kolegów zamordowanego.
WARTO ZGINĄĆ DLA TRZYSTU ZŁOTYCH?
– Nie jest tak, że jakoś wzrosła liczba agresywnych zachowań. 95 proc. naszych klientów to sympatyczni ludzie z którymi miło pogadać. Najgorsi się młodzi pijani, po narkotykach albo dopalaczach. Ja takich unikam. Trzymamy kciuki za policję w Słupsku, żeby złapała mordercę. Jesteśmy niemal pewni, że go złapią i choć sprawiedliwości stanie się zadość, ale życia to naszemu koledze nie wróci – mówią taksówkarze ze Słupska, z którymi rozmawiał reporter Radia Gdańsk.
KONDUKT ZŁOŻONY Z TRZYSTU POJAZDÓW
W sumie ulicami miasta przejechało około trzystu pojazdów żegnając zamordowanego kierowcę. Trzydzieści aut wpuszczono na teren starego cmentarza. Kierowcy, jadąc ulicami miasta, używali klaksonów.
Policja i prokuratura szukają zabójcy bądź zabójców taksówkarza ze Słupska. Proszą o pomoc świadków, którzy w nocy z poniedziałku na wtorek około godziny 1 widzieli odjeżdżającego srebrnego volkswagena passata kombi z postoju taksówek przy ulicy Murarskiej.
Przemysław Woś/puch