Widzisz kierowcę, który ucieka z miejsca wypadku? Reaguj! Podpowiadamy, co możesz zrobić [WYWIAD]

Pijany 23-latek w Zakrzewie koło Wejherowa staranował quada. Zginęło małżeństwo. Para osierociła troje małych dzieci. Sprawca uciekał z miejsca zdarzenia. Ujęli go świadkowie, którzy powiadomili policję. Tragedia budzi emocje i pytania. Co może zrobić każdy z nas, widząc kierowcę uciekającego z miejsca wypadku? Na ten temat dziennikarz Radia Gdańsk rozmawia z Naczelnikiem Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku podkom. Zbigniewem Korytnickim.

Piotr Puchalski: Co powinien zrobić każdy z nas, widząc kierowcę uciekającego z miejsca wypadku?

Zbigniew Korytnicki: Po pierwsze, dzwonimy na nr 112 lub 997 – wtedy jest bezpośrednie połączenie z dyżurnym najbliższej jednostki policji. W miarę możliwości staramy się za taką osobą pojechać i zapamiętać jak najwięcej szczegółów, przede wszystkim numer rejestracyjny, ale też kolor samochodu, markę, kierunek, w którym się poruszał. Tylko trzeba uważać. Nie wiemy, kim jest osoba, za którą jedziemy. Nie wiemy, jakie mogą być jej reakcje. Musimy wykazać się zdrowym rozsądkiem.

Jakie są granice obywatelskiego zatrzymania? Możemy kogoś wyszarpać z samochodu, uderzyć?

Nie proponowałbym tak działać. Obojętnie, czy dotyczy to statystycznego Kowalskiego, czy funkcjonariusza policji. Trzeba pamiętać, że najważniejsze jest bezpieczeństwo. Jeżeli stanie nam się krzywda, to już nie będziemy mogli nikomu pomóc lub kontynuować skutecznego działania. Nie polecałbym wyciągania kogoś z samochodu. To może obrócić się przeciwko osobie, która się takich czynności podjęła. Są organy do tego powołane, w tym przypadku policja. To my zatrzymujemy, my używamy środków przymusu bezpośredniego – zgodnie z ustawą i zgodnie z przepisami, które to regulują.

A samo zatarasowanie drogi samochodem?

Jeżeli podjęlibyśmy się takiej czynności, to wyłącznie wtedy, kiedy samochód, który chcemy unieruchomić, stoi. Jeżeli znajduje się w ruchu, a chcemy – jak to się potocznie mówi – zajechać drogę, to możliwość zachowania bezpieczeństwa jest bardzo ograniczona. Nie wiemy, jaka będzie reakcja, a musimy przede wszystkim dbać o bezpieczeństwo własne, być może także pasażerów. Podejmowanie takich dynamicznych działań może przynieść skutek odwrotny od zamierzonego. Nie dość, że nie zatrzymamy pojazdu, to jeszcze staniemy się ofiarami takiego zdarzenia.

Co w przypadku, gdy ktoś pijany dopiero zamierza wsiąść do samochodu? Wtedy też mamy prawo zareagować? A może wręcz powinniśmy zareagować?

Myślę, że powinniśmy. Oczywiście każda sytuacja jest inna. Trudno, uogólniając, mówić o konkretnych sposobach postępowania. Przed oczami stoi mi taki spot, w którym pijany kierowca próbuje trafić kluczykami do stacyjki. Podchodzi do niego pan i mówi, że pomoże. Kiedy dostaje klucze, wyrzuca je. W rzeczywistości polecałbym raczej, by klucze zabezpieczyć, nie udostępniać ich osobie nietrzeźwej, ale też by wezwać patrol policji. My taki samochód zholujemy i zabezpieczymy. Kiedy właściciel wytrzeźwieje, będzie mógł auto odebrać. Trzeba pamiętać, że jeśli kluczyki wyrzucimy, możemy być posądzeni o to, że zniszczyliśmy czyjeś mienie lub spowodowaliśmy, że ktoś swoim mieniem nie mógł rozporządzać.

Jakie są procedury? Jeśli interweniujemy, będziemy musieli zeznawać, będziemy potem świadkami w sądzie?

Z tym się trzeba liczyć, ponieważ jako naoczni świadkowie jesteśmy cennym źródłem informacji, które mogą potwierdzić to, że dany czyn miał miejsce, że dokładnie ta osoba spowodowała zdarzenie. Sytuacje, do których dochodzi na drogach, są bardzo dynamiczne. Nagle ktoś odjeżdża z miejsca wypadku. Nikt nie zapamiętuje w zasadzie niczego. Jeśli ktoś jest osobą, która widziała kolizję czy wypadek i porusza się za pojazdem sprawcy, może pomóc. Może chociażby potwierdzić, że sprawca wszedł do konkretnego mieszkania. Wtedy my możemy tam wejść, mając uzasadnione podejrzenie, że jest tam sprawca zdarzenia, który np. jest w stanie nietrzeźwości. Zatem dalsze czynności będą prowadzić policjanci, a świadek zdarzenia może się spodziewać, że otrzyma wezwanie stawienia się na komisariat w celu złożenia zeznań lub będzie musiał uczestniczyć w rozprawie sądowej.

Mamy telefon komórkowy, zaczynamy rejestrować wideo z miejsca zdarzenia, ale jesteśmy w ruchu. Korzystając z telefonu w czasie jazdy, popełniamy wykroczenie. Przymkniecie na to oko? Lub na to, że musieliśmy przyśpieszyć, nieco przekraczając dozwoloną prędkość?

Oceny takiego zachowania podejmuje się sąd. Byłoby absurdem, gdyby ktoś, kto pomaga policji w celu ujęcia sprawcy, został ukarany „przy okazji” za to, że przekroczył dopuszczalną prędkość. Ale trzeba pamiętać, że czym innym jest delikatne przekroczenie prędkości, które nie ma żadnego skutku, a czym innym przejazd na czerwonym świetle i sytuacja, gdy ktoś musi przed nami uciekać. Uważam, że wtedy granica zostaje przekroczona.

Czy osoby, które uciekają z miejsca wypadku i liczą na to, że będą bezkarne, mogą czuć się bezpieczne?

Myślę, że nie. Dziś wiele miejsc jest objętych monitoringiem. Mówimy oczywiście o dużych miastach, takich jak Gdańsk, gdzie drogi są monitorowane, a jakość monitoringu jest coraz lepsza. To po pierwsze. Po drugie, wielu kierowców ma własne rejestratory jazdy. Z tych źródeł bardzo często czerpane są informacje, w przypadku ucieczek ludzi, którzy uszkodzili czyjeś auto lub spowodowali wypadek. Jeśli znamy kierunek poruszania się uciekającego, to na podstawie kamer z innego miejsca też można wytypować uciekający samochód, poznać numery rejestracyjne i potem dojść do kierującego.

Ludzie często pomagają policji w sposób, o jakim mówimy?

Nie jest tego dużo, przyznam szczerze. To kilka, czasami więcej przypadków w tygodniu. Chodzi o sytuacje, kiedy ktoś dzwoni, informując o tym, że właśnie porusza się za sprawcą jakiegoś wykroczenia lub przestępstwa. Nie zawsze w tym rejonie, w którym dochodzi do takiego – użyję tego słowa – „pościgu”, znajduje się radiowóz i możemy „pościg” przejąć. Ale już sam fakt, że ktoś to widział, że ma numery rejestracyjne powoduje, że prawdopodobieństwo tego, że sprawca uniknie konsekwencji, jest mniejsze.

Możesz też posłuchać rozmowy Piotra Puchalskiego z podkom. Zbigniewem Korytnickim:

Pijany 23-latek, sprawca tragedii w Zakrzewie, usłyszał zarzuty. Więcej na temat sprawy >>> TUTAJ.

puch

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj