Gdańsk. W autobusie kobieta osunęła się na podłogę. Uratowała ją szybka reakcja kierowcy [FILM]

kierowca gdansk

Jedyne co łączy autobus i ambulans to fakt, że mają podobnie brzmiące nazwy i jeżdżą. Jednak we wtorek pod drzwi gdańskiego szpitala podjechał właśnie ten pierwszy pojazd. W środku była nieprzytomna pasażerka.

Kobieta przy pomocy kul wsiadła na przystanku przy Centrum Medycyny Inwazyjnej do autobusu linii 283. Po przejechaniu nie więcej niż 700 metrów osunęła się na podłogę. Pan Maciej, kierowca, stanął przed wielkim dylematem.

– To były sekundy i tak naprawdę musiałem wybrać między czekaniem na pogotowie, a zawiezieniem pani do szpitala. Siadłem za kierownicę i pojechałem. To była jedyna słuszna rzecz, jaką mogłem w tym momencie zrobić. Tak było szybciej – powiedział w rozmowie z Radiem Gdańsk.


Nagranie z monitoringu. Źródło: GAiT


„NASZA PRACA TO OGROMNY STRES”

Sytuacja w jakiej znalazł się pan Maciej nie należała do zwyczajnych. Wiele osób w takim momencie nie wie jak się zachować, co zrobić i często traci nad sobą panowanie. Na szczęście kierowca zachował zimną krew i z dużym opanowaniem podejmował decyzje.

– Nie możemy mieć napadów paniki. Od wejścia do autobusu do końca pracy towarzyszy nam stres, spowodowany obecnością pasażerów, pieszymi, innymi kierowcami. Polscy kierowcy nie wiedzą tego, że autobus wyjeżdżający z zatoczki ma pierwszeństwo. On musi umożliwić wyjazd autobusowi. Piesi myślą, że jak wejdą przed autobus, to on stanie w miejscu. Ja wożę ludzi, nie zatrzymam się gwałtownie, w takim momencie nic nie mogę zrobić. Może dojść do tragedii. Nasza praca to ogromny stres – przyznał.

URATOWAŁ KOBIETĘ I ZDĄŻYŁ NA CZAS

Sama postawa pana Macieja jest godna pochwały. Spokój, empatia oraz zdrowy rozsądek odegrały tu bardzo dużą rolę i można się tego od niego uczyć. Jeszcze jedną zaletą młodego kierowcy jest… punktualność! Nie tylko zawiózł kobietę do szpitala, omijając trasę, ale jeszcze dowiózł ostatnich pasażerów o czasie.

– Wyłączyłem się na przystanku Jarowa i włączyłem się tam ponownie. Miałem tylko 10 minut opóźnienia. Nadrobiłem to do przystanku końcowego. Pasażer, który na nim wysiadał nie wiedział nawet, co się stało w tym autobusie – mówił.

POMAGANIE TO JUŻ TRADYCJA

O panu Macieju usłyszeć można było w mediach wcześniej, po tym jak w lipcu ubiegłego roku nagle opuścił autobus, pobiegł do krwawiącego mężczyzny i opiekował się nim do czasu przyjazdu karetki.

Pan Maciej uratował pasażerkę. Fot. Radio Gdańsk/Martyna Kasprzycka

– To piąta taka sytuacja w przeciągu 1,5 roku. Po prostu mam szczęście do nieszczęścia ludzkiego. Mniej więcej co 3 miesiące coś takiego ma miejsce. Może po prostu chcę widzieć takie przypadki. Żyjemy w takich czasach, że wszyscy mają telefony, ale siedzą w nich z nosami albo robią zdjęcia osobie, która leży nieprzytomna na ulicy, zamiast wyciągnąć do niej rękę. A trzeba to zrobić – tłumaczył.

CELEBRYTA I SUPERBOHATER

Motto pana Macieja to „dobro powraca”. Jak sam przyznaje, ma dużą nadzieję, że gdy kiedyś on sam będzie potrzebował pomocy, to ją otrzyma, dlatego właśnie pomaga innym jak tylko może. Po wtorkowym wydarzeniu w pracy odwiedziło go z tego powodu wielu dziennikarzy i reporterów, co z jednej strony uważa za komplement, a z drugiej za przekleństwo.

– Koledzy nazywają mnie celebrytą i superbohaterem. Bardziej to są żarty, podśmiewanie się, może trochę zazdrość. Jednym uchem mi to wlatuje, drugim wylatuje. Ale będą się śmiać pewnie jeszcze ze 3 miesiące.

Do śmiechu natomiast nie jest zarządowi GAiT. Wręcz przeciwnie, traktują sprawę bardzo poważnie.

– Jesteśmy niezwykle dumni, że mamy takiego pracownika. To nie jest pierwszy raz, kiedy pan Maciej się wykazał. Zostanie oczywiście odpowiednio nagrodzony. Z małego opóźnienia nie będziemy wyciągali żadnych konsekwencji. Jesteśmy zadowoleni z jego postawy – przyznała rzeczniczka GAiT Alicja Mongird.

mk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj