Mieszkańcy swoje, władze Gdańska i deweloperzy swoje. „Brakuje dialogu, spójnej koncepcji i planu”

k00054376

Młode Miasto, Forum Gdańsk, Bastion Wałowa… m.in. te inwestycje rodzą spór na linii władze Gdańska – mieszkańcy. Gdańscy aktywiści zgłaszają liczne uwagi na temat miejskich inwestycji. Ich zdaniem, brakuje dialogu, sensownego zagospodarowania przestrzennego i spójnej koncepcji – czy rzeczywiście?
Pośrodku najważniejszych arterii miasta – Targu Siennego i Rakowej – stoi betonowa budowla, która w przyszłości ma być wizytówką Gdańska. Ma, ale od początku wzbudza kontrowersje. Architekci z Forum Rozwoju Aglomeracji Gdańskiej zarzucili inwestorowi budującemu tam galerię handlową Forum Gdańsk, że chce zabetonować zbudowany jeszcze przez Krzyżaków kanał Raduni. Ten przebiega bezpośrednio przez tereny obejmujące inwestycję.

SPÓR O DEFINICJĘ

Problemu nie widzi wiceprezydent Gdańska ds. polityki przestrzennej Wiesław Bielawski. – Nie betonujemy Kanału Raduni. Stosujemy odpowiednią budowę hydrotechniczną, czyli rozwiązania inżynierskie, które gwarantują przepływ wody w klasie czystości bezpiecznej dla użytkowników tego rejonu – tłumaczył wiceprezydent. – Robimy jedynie drugie dno kanału, by utrzymać walory estetyczne i historyczne tego obiektu. Powstanie ścieżka edukacyjna, dzięki której możliwe będzie zapoznanie się z historią kanału – mówił dyrektor techniczny budowy Forum Gdańsk Rafał Elżanowski.

KTO MA RACJĘ?

Tłumaczenia przedstawicieli miejskiego inwestora nie przekonują jednak architektów z Forum Rozwoju Aglomeracji Gdańskiej. Ci twierdzą, że wiceprezydent innymi słowami wyłożył to, co zwyczajnie nazywa się betonowaniem. – Opieramy się na opiniach ekspertów z Politechniki Gdańskiej, którzy przejrzeli prawo wodne. Budowa hydrotechniczna? Definicja nie jest umocowana prawnie i nie dotyczy zapisów konserwatorskich – tłumaczy Paweł Mrozek z FRAG. – Dwa lata temu forum Radunia zmieniło swoją nazwę na Forum Gdańsk, a to dlatego, że głupio byłoby mieć nazwę Forum Radunia, kiedy chce się ją zniszczyć – ironizuje Paweł Mrozek.

– Uważamy, że inwestycja jest niezgodna z planem zagospodarowania terenu oraz sprzeczna z ideą, która powinna przyświecać zabudowie w centrum miasta – dodaje Jarosław Paczos z Forum Rozwoju Aglomeracji Gdańskiej.

POŻEGNANIE Z PANORAMĄ GDAŃSKA

W 2015 r. niedaleko budowanego Forum Gdańsk Maciej Kosycarz, gdański fotoreporter, zorganizował akcję „Pożegnanie z panoramą Gdańska”. Chodziło o wspólne zdjęcie gdańszczan na tle panoramy miasta obecnie zasłoniętej przez wspomniane wyżej centrum handlowe.

– Przyszło ok. 400-500 osób, którym zrobiłem zdjęcie z podnośnika. Mają teraz historyczną pamiątkę, bo w tym miejscu stoi obecnie bardzo brzydka ściana garażu Forum Gdańsk – mówi fotoreporter. Dodaje, że nie jest przeciwnikiem inwestycji. – Bycie przeciwko wszystkiego nie prowadzi donikąd, ale to, co proponuje inwestor, przypomina niestety bardziej garaż na przedmieściach Londynu niż budowlę w centrum historycznego miasta. Od strony Bramy Wyżynnej to się broni, jako okno na główne miasto. Ale od ulicy 3 Maja to dramat. Widać, że inwestor chyba szuka oszczędności. – dodawał Kosycarz.

Z DEFINICJI NIE SĄ ŹLI

Jak jednak jasno podkreślał, nie każde działania deweloperskie są złe. – Jest wiele przykładów, m.in. na ulicy Św. Ducha, gdzie niewielki inwestor odbudował 3 lub 4 kamienice na podstawie przedwojennych planów. Była też próba planu zabudowy budynków w Brzeźnie w 2012-2013 roku. Duża akcja społeczna spowodowała, że miasto nie wyraziło zgody, a deweloper wycofał się z lobbowania na rzecz podniesienia zabudowy do 30 metrów – zauważa Maciej Kosycarz. A więc można? Można…

PUSTO NA KONSULTACJACH SPOŁECZNYCH

Zdaniem Macieja Kosycarza, problemem w przypadku dużych inwestycji na terenie Gdańska są konsultacje społeczne, a raczej małe zainteresowanie nimi ze strony mieszkańców miasta.

– Mogłoby powstać wiele ciekawych projektów. Wystarczyłoby aby deweloperzy konsultowali swoje działania z mieszkańcami, konserwatorem zabytków, historykami, a ci zgłaszali swoje zastrzeżenia. Nasze społeczeństwo, mimo że mamy 27 lat demokracji, nie dojrzało jeszcze do konsultacji społecznej – mówi Maciej Kosycarz i podaje przykłady. – Konsultacje społeczne ws. zmiany wysokości zabudowy ulicy Hallera. Na te konsultacje przyszły uwaga – dwie osoby, w tym jeden dziennikarz. Teren może nie jest zabytkowy, ale nikt się tym nie interesował. Jeśli się okaże, że ta zabudowa może komuś przeszkadzać, zaczną się protesty – alarmuje fotoreporter.

BRAKUJE DIALOGU

Podobnego zdania w kwestii konsultacji społecznych jest Janusz Chilicki, związany ze stowarzyszeniem Gdańsk Obywatelski. Działacz protestował przeciwko budowie Bastionu Wałowa. Jego zdaniem plan inwestycji jest zbyt ogólny, brakuje konsultacji społecznych i zwyczajnie… dialogu. – Nie ma takiego dobrego zwyczaju debaty na linii inwestor-miasto-mieszkańcy w trakcie ubiegania się o pozwolenie na budowę. Często mieszkańcy są zaskakiwani planami inwestorów – mówi przedstawiciel Gdańska Obywatelskiego. – Gdyby był dialog i porozumienie, zyskaliby wszyscy: deweloperzy społeczną aprobatę, a przyszli właściciele poczucie, że zamieszkają w miejscu bardziej atrakcyjnym niż zwykłe bloki – dodawał gdański społecznik.

GEDANIA BUDZI EMOCJE

Kiedyś był przykładem tętniącego życiem ośrodka sportu, gdzie rodziły się talenty bokserskie i lekkoatletyczne. Dziś? Teren niszczeje, a właściciele nie podejmują na tej działce żadnych działań. Mowa o terenach po dawnej Gedanii. Deweloper, który jest obecnie właścicielem gruntów, początkowo chciał zagospodarować je pod zabudowę mieszkaniową, choć plan miejscowy zakłada sportowe przeznaczenie terenu. Gdański prawnik i społecznik, Kacper Płażyński zainicjował petycję ws. obrony historycznego terenu dawnego klubu sportowego, pod którą podpisało się ponad 2200 osób. Niedawno deweloper wydał oświadczenie, w którym zadeklarował wystąpienie o pozwolenie na budowę pełnowymiarowego boiska sportowego.

– Czekamy aż za słowami pójdą czyny – zapowiadał w poniedziałek Kacper Płażyński. Prawnik zwraca uwagę również na trwającą budowę na Wyspie Spichrzów. – To przykład, podobnie jak Parkowa w Jelitkowie (gdzie ma powstać hotel), zabierania przestrzeni, które w swojej dotychczasowej formie miały służyć mieszkańcom – mówi Płażyński. Jak twierdzi, to wyjątkowe miejsce, ale z racji cen będzie „raczej wyludnione, funkcjonujące jedynie w sezonie”. Wyspa Spichrzów po zrealizowaniu inwestycji ma pozostać jednak dostępna dla mieszkańców miasta.

k00061848Widok na budowę Deo Plaza na Wyspie Spichrzów. Fot. Agencja KFP/Maciej Kosycarz

„BRAK DŁUGOFALOWEJ POLITYKI”

Zdaniem aktywistów miasto nie ma spójnej, długofalowej polityki planistycznej. – Powinna ona powstać, a nie być realizowana doraźnie. W tym roku mamy zupełną anomalię przy wnioskach o zmianę planu zagospodarowania przestrzennego. Nawet przed EURO 2012 tak nie było, a przecież był to okres wielu zmian i inwestycji – zauważa Kacper Płażyński. – Zastanawiające jest, czy wynika to z tego, że miasto chce dobić jak najwięcej interesów. Być może prezydent nie będzie kandydował w następnej kadencji i może dlatego te interesy są dobijane teraz, póki relacje między magistratem a inwestorami kwitną? – pyta Płażyński.

„MAGISTRAT MA BYĆ ŁĄCZNIKIEM”

Jak więc powinny wyglądać relacje na linii mieszkańcy-deweloperzy-magistrat? Aktywiści mają swoją wizję. – Magistrat powinien być pewnym łącznikiem między deweloperami a mieszkańcami. Przede wszystkim nie powinien chronić inwestora, ale stać na straży interesu mieszkańców, brać ich w obronę – mówi Kacper Płażyński. – Zobaczmy, w jak łatwy sposób miasto wchodzi w inwestycje. Wmawia mieszkańcom, że robi coś dla nich, a w rzeczywistości ułatwia życie deweloperom i sprzyja podnoszeniu wartości ich przyszłych inwestycji – alarmuje aktywista.

MIASTO ODPOWIADA

Zarzuty dot. braku polityki planistycznej odpiera wiceprezydent Gdańska ds. polityki przestrzennej Wiesław Bielawski. – Jest to pewna teza, ale absolutnie nie jest poparta żadnymi faktami, oprócz pewnej emocji, jaką chce się wzbudzić. Motywacje aktywistów mogą być różne, ale nie chcę tego komentować – mówi zastępca prezydenta Gdańska. – Można cofnąć się do historii i przypomnieć szereg realizacji, które były określane jako tragedia, np. Quattro Towers, Galeria Bałtycka, budynek biurowy Neptun w centrum Wrzeszcza. Tego typu przedsięwzięcia zawsze spotykały się z krytyką wielu środowisk. Czas pokazuje, że jest inaczej.

„PLANOWANIE TO CZAS KONFLIKTU RÓŻNYCH INTERESÓW”

Zastępca prezydenta Gdańska tłumaczy, że pozwolenia na budowę są wydawane na podstawie planu miejscowego, który musi być zgodny z miejską strategią rozwoju. – Sfera planowania jest sferą permanentnego konfliktu różnych interesów właściciela, sąsiada, stowarzyszenia, ekologa… Plan jest tym dokumentem, który waży różne interesy, nie starając się przychylać ku dominacji jakiegokolwiek z nich – mówi Wiesław Bielawski. Wiceprezydent komentuje również zarzuty dotyczące zmian w planach miejscowych. – Mamy sytuacje, w których odnosimy się do niewielkich nieruchomości, bo plan ma charakter czysto porządkowy. Są też plany, które mają związek z większymi obszarami. Wszystko zależy od sytuacji i tego co chcemy w nim zawrzeć. W ocenie niektórych może się wydawać, że robimy plany punktowe, jednak one są konsekwencją pewnych zmian szczegółowych, reakcją na pewne potrzeby. De facto poprawiamy i uszczegóławiamy. Nie ma tu cezury czasowej.

Wiceprezydent podkreśla, że inwestycje w Gdańsku planowane są zgodnie z prawem oraz że są one konsultowane z radami dzielnic, choć tego akurat prawo nie wymaga. – Jesteśmy ewenementem na skalę krajową, bo mamy w tej chwili ok. 80 proc. terenów zurbanizowanych, co oznacza, że jesteśmy absolutnym liderem w Polsce jeżeli chodzi o posługiwanie się dokumentem zobiektywizowanym, czyli planem uchwalanym przez radę miasta – mówi Wiesław Bielawski. – Przygotowuje się go w pracochłonnej procedurze, która przewiduje udział różnych podmiotów.  Ta współpraca bardzo dobrze się układa. Duża tu zasługa Biura Rozwoju Gdańska. Relacje rad dzielnic z biurem są w moim przekonaniu bardzo dobre.

GORĄCO TAKŻE NA ZASPIE

Przykładów inwestycji budzących sprzeciw mieszkańców jest więcej. Wiosną 2016 roku Gazeta Wyborcza Trójmiasto pisała o konflikcie pomiędzy mieszkańcami osiedla City Park na gdańskiej Zaspie a deweloperem, który chciał zmienić plany realizacji ostatniego etapu budowy osiedla. Inwestor chciał dobudować dwa obiekty mieszkalne liczące łącznie ok. 160 lokali. I nie byłoby w tym nic bulwersującego, gdybym nie fakt, że… mieszkańcy inwestycji, dowiedzieli się o tym dopiero po kupieniu mieszkań. Nowo budowane budynki diametralnie zmienią charakter krajobrazu za oknem. Mieszkańców oburzała również rezygnacja z zapisu o inwestycjach usługowych na terenie osiedla. Urzędnicy mówili wtedy, że zmiany w planie miejscowym są możliwe, jednak nie zawsze pożądane.

Więcej w materiale naszych dziennikarzy:


Rafał Mrowicki/Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj