Psy brodziły we własnych odchodach. Co zrobić, kiedy zwierzętom dzieje się krzywda?

W skandalicznych warunkach przetrzymywał 6 szczeniaków. Głodził je i zaniedbywał. Mieszkaniec Suchego Dębu odpowie teraz za znęcanie się nad zwierzętami. Po interwencji policji psy trafiły do schroniska. Jak reagować w takich sytuacjach? Zapytaliśmy ekspertkę.

– Brud, smród i wychudzone szczeniaki – tak o warunkach, które panowały w kilkumetrowym kojcu mówi Joanna Sobaszkiewicz z tczewskich Animalsów. W kojcu przebywało w sumie 9 psów, które brodziły we własnych odchodach. Najmłodsze z nich nie były dopuszczane do jedzenia przez pozostałe. Znajdująca się w kojcu buda była nieszczelna i nieocieplona. Nie chroniła psów przed zimnem czy deszczem.

ZAPROPONOWAŁ, ŻEBY INSPEKTORZY SAMI POSPRZĄTALI

– Zwracaliśmy właścicielowi uwagę na warunki, w których przetrzymuje zwierzęta – mówi Sobaszkiewicz. Mężczyzna zaproponował jedynie, aby inspektorzy ze schroniska sami posprzątali kojec. – Wiedzieliśmy, że rozmowa nic nie da, dlatego wezwaliśmy policję, lekarza weterynarii oraz przedstawiciela urzędu gminy i odebraliśmy sześć najmłodszych piesków – dodaje kierownik tczewskiego schroniska.

3-miesięczne kundelki zostały już odrobaczone i zaszczepione. Czekają teraz na nowy dom w tczewskim schronisku. – Psiaki są bardzo żywe, pomału zapominają o tym co przeszły – mówi Joanna Sobaszkiewicz.

Informacje na temat adopcji można uzyskać telefonicznie dzwoniąc pod numer OTOZ Animals Tczew – 58 531 96 56.

To niestety kolejny przypadek znęcania się nad zwierzętami w ostatnim czasie. Podobne informacje docierają do nas bardzo często.

PORZUCONY LEGWAN, KRÓLIKI W KARTONACH

Bywa tak, że właściciele nieraz po prostu porzucają zwierzęta, które im się znudzą. Takie nieszczęście spotkało legwana w Gdańsku, którego znaleziono w październiku. Straż miejska otrzymała sygnał o dużej jaszczurce znalezionej na klatce schodowej. Zwierzę okazało się być legwanem zielonym długim na 1,5 metra. Zdaniem mundurowych jaszczurka została porzucona przez właściciela, na co wskazywała torba leżąca niedaleko zwierzęcia.

W sierpniu było głośno o królikach, które trafiły do sopockiego Uszakowa. Ponad setka zwierzaków była transportowana w strasznych warunkach z Berlina. Część z nich nie przeżyła, bo po prostu się wzajemnie zadeptały. Bez siana, bez wody, z odrobiną powietrza, ze zrobionymi małymi dziurkami w kartonach. Wszystkie były chore – miały grzybicę, świerzb, kiłę. Niestety, choroby szybko dały o sobie znać. Niemal co tydzień na profilu facebookowym Uszakowa można było przeczytać o kolejnym maluchu, który przegrał walkę. Na szczęście wiele z nich przeżyło dzięki ludziom, którzy bezinteresownie postanowili pomóc.

ZNĘCALI SIĘ NAD KOTAMI

Lipiec 2016. Na terenie ogródków działkowych przy ulicy Armii Krajowej w Lęborku znaleziono sześć otrutych kotów i jednego powieszonego za łapę na płocie. O sprawie zawiadomili Radio Gdańsk mieszkańcy. Jak mówiła Marta Kandybowicz z Komendy Powiatowej Policji w Lęborku, nie było wątpliwości, że kilkutygodniowe kocięta zostały otrute. Zostały znalezione i ułożone w jednym miejscu. Siódmego kociaka znaleziono powieszonego za łapkę do płotu drutem kolczastym. Na szczęście zwierzę udało się uratować.

Kilka dni później po tym zdarzeniu w Kobylnicy koło Słupska 55-letni mężczyzna złapał kota we wnyki, a następnie przybił go widłami do ziemi. Zwierzę przeżyło dzięki szybkiej pomocy weterynarza. Policjanci, gdy dojechali na miejsce, zastali kota wiszącego we wnykach. Zwierzę miało gardło przebite widłami. Sprawca usłyszał akt oskarżenia.

PSY O KROK OD ŚMIERCI

W czerwcu ubiegłego roku pucka policja zatrzymała dwóch mężczyzn, którzy znęcali się nad psem. Jedna z mieszkanek Władysławowa znalazła skatowanego, wygłodzonego i żywcem zasypanego na gruzowisku Odiego. Zwierzę trafiło pod opiekę weterynarza i cudem przeżyło.

Maj zeszłego roku. Pies podczas libacji alkoholowej w Gdyni został wyrzucony z balkonu z drugiego piętra. Na szczęście w porę trafił do schroniska „Ciapkowo”. Był skrajnie wyniszczony i odwodniony, miał zaniki mięśniowe. Całe ciało pokryte było zbitymi kołtunami, pies miał też zaćmę oczu. Szczęście w nieszczęściu – upadek nie spowodował żadnych złamań, pozostawił tylko rozległe siniaki. Niedługo po tym zdarzeniu zwierzak znalazł nowy dom.

To tylko niektóre przykłady nieludzkiego traktowania pupili. Niestety, takich przypadków co roku są dziesiątki, jeśli nie setki.

REAGUJ

– Jedno jest pewne – obok takich sytuacji nie wolno nam przejść do porządku dziennego – mówi Radiu Gdańsk Agnieszka Kępka, międzynarodowy sędzia kynologiczny i behawiorystka.

Jak podkreśla specjalistka, często bywa tak, że szczenięta czy nawet psy dorosłe trzymane są w betonowych dziuplach, małych klatkach po kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt. – Niedawno był nawet przypadek, że między żywymi zwierzętami leżały martwe, a hodowca nawet nie wiedział, że tam są nieżywe zwierzęta. Taki fakt należy zgłaszać koniecznie do fundacji, a najprościej do Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami. Oni już zgłoszą to na policję czy do prokuraturę. Trzeba też sprawdzić, czy ta organizacja podjęła właściwe działania, bo ma taką moc prawną – mówi behawiorystka.

Jeśli ktoś ma obawy, zgłoszenia można dokonać anonimowo. – Uważam jednak, że należy podać imię, nazwisko i wtedy  zastrzec sobie anonimowość. I wtedy nie ma się czego bać. Jeśli ktoś zgłasza sprawę z imienia i nazwiska, ma ona zupełnie inną moc – dodaje Agnieszka Kępka.

JEŚLI PRZEŻYJĄ, BĘDZIE TO ŻYCIE W BÓLU

Lista chorób, które grożą zwierzętom przechowywanym w złych warunkach, takich jak w Suchym Dębie, jest naprawdę długa: zapalenie płuc, przeziębienia, odmy, choroby skórne. – Zwierzęta, które przeżyją te warunki, niby są uodpornione, ale tak naprawdę nie są już zwierzętami, które chcielibyśmy mieć u siebie. Ich życie jest makabryczne. Starsze osobniki, nawet kilkumiesięczne, mają często fatalny stan uzębienia, ropiejące dziąsła, wypadające zęby. Proszę sobie wyobrazić, jaki czują ból. I nie ma żadnej ulgi. Do tego dochodzą choroby uszu – ostrzega ekspertka.

Jak dodaje Agnieszka Kępka, jeśli ktoś nie planuje być prawdziwym hodowcą, powinien unikać rozmnażania swoich pupili dla ich własnego dobra. – Wtedy należy zwierzę poddać zabiegowi kastracji lub sterylizacji. To dotyczy psów i kotów – mówi.

Wojciech Stobba/Maria Anuszkiewicz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj