Przerażający widok, mnóstwo krwi, a wszystko to zaledwie 200 metrów od zabudowań. W gminie Człuchów duże drapieżniki zagryzły osiem danieli z hodowli w Polnicy. Taka sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy. Właściciel hodowli jest pełen obaw nie tylko o bezpieczeństwo zwierząt, ale też o własne życie.
Mężczyzna uważa, że „jeśli drapieżniki potrafiły jednego ranka zagryźć osiem danieli, to nie będzie dla nich problemem zaatakowanie człowieka”. Dodał, że zwierzęta „coraz odważniej zbliżają się do ludzkich osad”.
BEZ POCZUCIA BEZPIECZEŃSTWA
Właściciel hodowli mieszka blisko oświetlonego tartaku, w miejscu, gdzie bardzo często jeżdżą samochody i ciągniki. Mężczyzna zaznaczał, że dotychczas wydawało mu się, że obce zwierzęta nie podejdą tak blisko. Teraz jednak jego poczucie bezpieczeństwa zostało zachwiane.
Drapieżniki najprawdopodobniej przedostały się do danieli przez siatkę i zaatakowały najmłodsze zwierzęta. Daniele były rozszarpane, a widok mroził krew w żyłach. Właściciel hodowli zrobił zdjęcia, które służby zabezpieczyły jako dowód w sprawie.
– Do tego są bardzo tragiczne i drastyczne, dlatego nie mogę i nie chcę ich publikować – mówi poszkodowany.
NIE WIADOMO, CO TO
Jak zaznacza hodowca, nie ma pojęcia, jaki rodzaj drapieżnika zaatakował jego zwierzęta.
– Powiadomiłem odpowiednie służby. Wolałbym być wstrzemięźliwy w osądach. Jedyne, co mogę powiedzieć, to że drapieżnik jest obecny. Prowadzone jest śledztwo, chcę poczekać na opinie ekspertów, specjalistów, którzy zajmują się takimi sprawami na co dzień. Muszę dodać, że wszystkie działania są prowadzone profesjonalnie, bez zastrzeżeń i z dużą dozą empatii ze strony służb – mówi właściciel danieli.
„GROM Z JASNEGO NIEBA”
Mężczyzna obawia się, że sytuacja może się powtórzyć i odbije się to na funkcjonowaniu hodowli. Zagroda znajduje się blisko domu i widać ją z okna. Jest jednak bardzo duża, liczy 15 hektarów i nie sposób, by właściciel przez cały czas kontrolował to, co dzieje się na całym jej obszarze.
mk