„Gdańsk mówi NIE dla nacjonalizmu i faszyzmu”. W kontrze kilku narodowców i poważne zarzuty aktywisty [ZDJĘCIA]

manifaonr

Gdańsk Mówi NIE dla nacjonalizmu i faszyzmu – w sobotnie południe na Długim Targu w Gdańsku rozpoczęła się demonstracja, zorganizowana przez prezydenta miasta Pawła Adamowicza. To odpowiedź na zeszłotygodniowy przemarsz przez miasto członków Obozu Narodowo-Radykalnego. Jednocześnie w pobliżu odbywała się kontrmanifestacja, zorganizowana przez środowiska narodowe. Manifestację Adamowicza krytykuje też miejska lewica.

W pobliżu Neptuna, w samo południe było, jak podają organizatorzy i policja, nawet 1500 osób. Największy tłum zgromadziła manifestacja, zorganizowana przez Pawła Adamowicza. Były biało-czerwone flagi, w tym jedna, bardzo długa, która została rozwinięta podczas śpiewania Mazurka Dąbrowskiego. Po hymnie przemawiali między innymi Paweł Adamowicz, Bogdan Borusewicz i szef pomorskiego Komitetu Obrony Demokracji Radomir Szumełda.

– To, co pokazali ostatnio ONR-owcy, ten nacjonalizm, faszyzm w zasadzie, przypomina najgorsze lata, 1939 i 1940 rok, i to, co się działo, a na to nie możemy pozwolić, szczególnie w Gdańsku – tak powody przyjścia na demonstrację tłumaczy jeden z jej uczestników.

 

 

Nie obyło się bez mocnych haseł o zagrożeniu ze strony narodowców i wstydzie, który okrył Gdańsk w związku z zeszłotygodniowym przemarszem ONR-u, o czym mówili między innymi Bogdan Borusewicz, Henryka Krzywonos i organizator zgromadzenia Paweł Adamowicz, a tym słowom przysłuchiwały się setki osób, które szczelnie wypełniły Trakt Królewski w okolicach Ratusza Głównego Miasta. Większość z nich miała flagi Polski i Unii Europejskiej, nie brakowało też flag KOD-u.

POLICJANCI CZUWALI

Manifestację, zorganizowaną przez prezydenta od kontrmanifestacji, zorganizowanej przez środowiska narodowe, oddzielali policjanci, choć na tej drugiej niewiele osób się pojawiło. Według policjantów to miała być zasłona dymna i narodowcy mieli przyjść od razu w większej grupie, ale do tego nie doszło. Przedstawiciele Narodowego Frontu Polski i Obozu Wielkiej Polski nazwali to protestem przeciw stawianiu wszystkich nacjonalistów w jednym rzędzie, a to właśnie, ich zdaniem, robi prezydent Gdańska. 

– Nie mamy w planach niczego zakłócać, chcemy tylko poinformować pozostałych nacjonalistów w Polsce co się dzieje w Gdańsku, jaka jest kłamliwa retoryka, prowadzona przez prezydenta Adamowicza i chcemy nagrać swój film, informujący o naszym stanowisku. To jest nasz cel na dzień dzisiejszy – mówiła Dorota Maksymowicz-Czapkowska ze stowarzyszenia Narodowy Front Polski.

Fot. Radio Gdańsk/Ola Nietopiel

 

Przypomnijmy, że ogłoszona przez prezydenta Adamowicza manifestacja „Demokratyczny Gdańsk mówi NIE dla nacjonalizmu i faszyzmu!” odbiła się szerokim echem wśród grup prawicowych. W urzędzie miasta zarejestrowano na sobotę jedenaście kontrmanifestacji. Niemal wszystkie zostały jednak odwołane i oficjalnie pozostała tylko jedna. Więcej na ten temat piszemy >>>TUTAJ.

POWAŻNE ZARZUTY LEWICY

Nie tylko prawica negatywnie zareagowała na przedsięwzięcie. Manifestacja w centrum spotkała się także z krytyką m.in. lewicujących działaczy z Gdańska. Ich zdaniem była to akcja polityczna obecnego prezydenta Gdańska.

– Manifestacja w Gdańsku pokazała to, czego się spodziewałem i obawiałem, tj. miałkość przekazu i stosunkowo mizerne zainteresowanie, ok. tysiąca osób – napisał na Facebooku Łukasz Cora, miejski aktywista. – Tak to jest, jak antyfaszystowski przekaz, główny organizator Paweł Adamowicz, szyje nićmi obłudy i politycznego kunktatorstwa, a liczne wątpliwości w sprawie sobotniego marszu ONR (z 14/04) pozostają bez odpowiedzi. Ponadto nie zaproszono do organizacji demonstracji żadnych środowisk, które od lat walczą z przejawami faszyzacji przestrzeni publicznej w Gdańsku – czytamy.

 

Sylwester Pięta/mk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj