Psy będą spały na zewnątrz, chociaż schronisko kosztowało miliony? Sopoccy urzędnicy odpowiadają na zarzuty wolontariuszy

Psy spędzą zimę na dworze, mimo że na nowe schronisko wydano miliony złotych – alarmują wolontariusze z sopockiego schroniska dla bezdomnych zwierząt. Sprawą zajęli się miejscy działacze. Oni uważają, że taka sytuacja to kpina z mieszkańców i z całego przedsięwzięcia. Miasto uspokaja, twierdząc, że wszystko jest pod kontrolą.

Na nowe schronisko przeznaczono 4,4 mln złotych. Miało powstać dziesięć budynków, powstało siedem. Tym faktem przejęli się wolontariusze opiekujący się psami. Twierdzą, że budowa jest niezgodna z planem.

„COŚ JEST CHYBA NIE TAK?”

– Niepokoi nas to, że wybudowano o jeden pawilon za mało. Chodzi o pawilon, który miał być schronieniem dla psów, żeby nie przebywały w klatkach na zewnątrz, tak jak ma to miejsce w starym schronisku – mówi prosząca o anonimowość wolontariuszka. – Mieliśmy przenosić zwierzęta do nowej siedziby w czerwcu, ale widać, że trwa budowa, więc nastąpi to pewnie w lipcu. Coś jest chyba nie tak?

JEŚLI NIE WIADOMO, O CO CHODZI…

Sprawą zajęli się miejscy działacze, którzy mówią, że jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to może chodzić o pieniądze. – Biznesmen, pan Wierzbicki zadeklarował, że jeżeli uzyska działkę obok starego schroniska, to pokryje połowę kosztów przeniesienia schroniska w nowe miejsce. Obawiamy się, że przyczyną tego, że w tej chwili brakuje trzech pawilonów i że zabraknie prawdopodobnie miejsc dla 20 psów, które będą musiały spędzić zimę na dworze, jest to, że te pieniądze nie wpłynęły. Zwróciliśmy się do Urzędu Miasta z prośbą o przekazanie informacji publicznej, jeszcze nie dostaliśmy odpowiedzi. Nie widzieliśmy dowodów wpłat – mówi Małgorzata Tarasiewicz prezes stowarzyszenia Mieszkańcy dla Sopotu.

„CZEKAMY NA OSTATNIĄ RATĘ”

 Anna Dykińska z Urzędu Miasta w Sopocie uspokaja, mówiąc, że Kazimierz Wierzbicki, prezes zarządu i właściciel Grupy Trefl należycie wywiązuje się ze zobowiązań wobec miasta. – Na podstawie aktu notarialnego z 4 marca 1997 roku właściciele sąsiadującej z istniejącym obecnie schroniskiem zobowiązali się do wpłaty połowy kosztów przeniesienia i budowy nowego schroniska. Te wpłaty następowały w ratach. Ostatnia, piąta rata wpłynie na konto Urzędu Miasta w Sopocie z końcem czerwca. Takim to sposobem 2 mln 150 tys. zł dostaliśmy od prywatnego sponsora.

Więcej na temat działki kupionej przez prezesa Grupy Trefl przeczytasz TUTAJ 

Dlaczego więc chociaż są fundusze, to nie ma budynków, które miały powstać? Urzędnicy tłumaczą, że inwestycję podzielono na dwa etapy. Pierwszy etap budowy dobiega końca. Kiedy nastąpi drugi etap, żeby psy nie musiały spędzać zimy na dworze, jak twierdzą wolontariusze?

JAK BĘDZIE TRZEBA, ZNAJDZIE SIĘ MILION

– Nic nie wskazuje na to, żeby psy spędziły zimę na dworze. Wybudowaliśmy bardzo nowoczesne, przestronne i świetnie wyposażone schronisko. Pierwotny plan zakładał wybudowanie 10 budynków. Kiedy wyłaniano wykonawcę, zadecydowano, że inwestycja zostanie podzielona na dwa etapy. W pierwszym etapie zostanie wybudowanych 7 budynków. Jeżeli one będą niewystarczające, będzie realizowany etap drugi – mówi Anna Dyksinska.

– Musimy przenieść zwierzęta do nowego schroniska, sprawdzić, jak to wszystko funkcjonuje. Jeżeli wtedy okaże się, że to schronisko jest niewystarczające, pan prezydent Jacek Karnowski zwróci się do rady miasta o wyasygnowanie kolejnego miliona zł na to, żeby schronisko rozbudować. Obecnie nie ma takiej potrzeby – dodaje.

„TO KPINA Z MIESZKAŃCÓW”

– Nie dość, że schronisko zostało przeniesione, co wiązało się z wycinką drzew i co zakłóca spokój na pobliskim cmentarzu, to teraz jeszcze okazuje się, że przy wydatkowaniu z budżetu miasta tak ogromnej kwoty, jaką są 2,2 mln złotych,  zabrakło miejsc dla psów. To jest kpina z mieszkańców i z całego tego przedsięwzięcia – mówi Małgorzata Tarasiewicz.

Mieszkańcy dla Sopotu uważają też, że w czasie konsultacji społecznych pokazywano mieszkańcom działkę nie pokrywającą się dokładnie z tą, na której zbudowano schronisko. Dowodem mają być nagrane wówczas filmy. Miasto zapewnia, że schronisko zbudowano zgodnie z planem.

„PRZESZŁO 10 LAT BYLIŚMY W NIEPEWNOŚCI”

Pytani przez dziennikarza Radia Gdańsk pracownicy schroniska wolą się nie wypowiadać. Mówią że „sprawa zrobiła się polityczna”. Głos, choć niechętnie, zabrał kierownik placówki Andrzej Jachacy, który powiedział, że wszystkie psy będą nocowały pod dachem. – Powinniśmy się cieszyć, że w końcu doszło do tak długo oczekiwanej inwestycji. Przeszło 10 lat byliśmy w niepewności. W końcu powstaje nowe schronisko, za kilka tygodni nastąpi przeprowadzka i myślę, że zwierzętom będzie dobrze.

PSY SIĘ POZAGRYZAJĄ?

Odpowiedzi miasta i kierownika nie uspokajają wolontariuszy, którzy przypominają, że w schronisku przebywa ponad 30 psów. Jak informowali media, w nowym budynku jest tylko 10 boksów, zatem zabraknie miejsca dla 20 psów. Łączenie psów ma być trudne, bo zdarza się, że umieszczone w jednej klatce zwierzęta zaczynają się gryźć.

– Nigdzie, w żadnym schronisku psy nie są pojedynczo w boksach – mówi Anna Dyksińska. – Coraz więcej psów jest oddawanych do adopcji, psy będą też niedługo ustawowo czipowane, to na pewno sprawi, że liczba zwierząt przebywających w schronisku będzie spadać, a nie rosnąć. Wydatek kolejnego miliona złotych na budynki jest zatem nieracjonalny – dodaje.

STARE A NOWE

W starym schronisku jest 37 boksów dla psów, w nowym będą 33 – maksymalnie dla trzech psów, w tym pobytowe, na kwarantannę dla chorych psów oraz dla samic ze szczeniakami.

Rocznie do adopcji trafia 180 psów i 150 kotów. Te drugie będą miały 16 boksów: 12 stałych (dla 8-10 zwierząt) i 4 z przeznaczeniem na kwarantannę. W obecnie działającym schronisku jest 9 boksów dla kotów.

Posłuchaj materiału:

Piotr Puchalski
Napisz do autora: p.puchalski@radiogdansk.pl

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj