Po pożarze myślał, że stracił wszystko. A potem ruszyła lawina pomocy. Pan Włodek z Tczewa znów będzie sprzedawał książki na rynku

Od kilkunastu lat sprzedaje stare książki na tczewskim targowisku. W ubiegłym tygodniu ktoś podpalił żuka, który służył mu jako magazyn. Razem z autem spłonął prawie tysiąc książek. Kiedy ruszyła pomoc dla pana Włodka, wystarczyło kilka godzin, aby cel internetowej zbiórki został osiągnięty.

Pan Włodek nie jest w Tczewie anonimową osobą. Zna go każdy, kto robi zakupy na targowisku na Suchostrzygach. Mężczyzna handluje starymi książkami. Ma obszerną wiedzę o literaturze. – Wszystko zaczęło się jeszcze w podstawówce. Kiedy trafiłem do szpitala, koleżanki i koledzy zrobili zrzutkę i kupili mi książkę o kowbojach. Tak zaczęła się moja miłość do literatury – wspomina pan Włodek.

DWADZIEŚCIA TYSIĘCY PRZECZYTANYCH KSIĄŻEK

W ciągu sześćdziesięciu lat swojego życia pan Włodek przeczytał około dwudziestu tysięcy tytułów. – Mam taki nawyk, że czytam w trakcie jedzenia. Kiedyś odwiedziła mnie znajoma. Co ty tu robisz – zapytała. Odparłem, że jem kolację. A co czytasz? „Historię powszechną średniowiecza” Manteuffela – odparłem. Ciężko się czyta, ale polecam – mówi pan Włodek dodając, że jego ulubionym autorem jest Tom Clancy. Zna wszystkie jego książki, ale najbardziej ceni „Sumę wszystkich strachów”.

Nowy rozdział w życiu pana Włodka rozpoczął się w ubiegłym tygodniu. Wcześnie rano w czwartek ktoś podpalił jego 40-letniego żuka, który służył jako magazyn sprzedawanych książek. Z dymem poszło około dziewięciuset tytułów. Policja nie zatrzymała jeszcze sprawców. – Dla mnie książki są święte. Za to podpalenie dałbym dożywocie. Albo miesiąc za każdą książkę. Niektórzy nie wyszliby już z więzienia – żartuje pan Włodek. Część książek udało się uratować. Teraz trzeba je przewietrzyć, nim ponownie trafią do sprzedaży. – „Krzyżacy” w miękkiej oprawie się nie spalili. „Makbet” też nietknięty – dodaje pan Włodek.

LAWINA POMOCY

We wtorek ruszyła pomoc dla poszkodowanego mężczyzny. Mało kto spodziewał się, że kilka zdjęć zamieszczonych w internecie przez fotografkę Katarzynę Gapską wywoła prawdziwą lawinę. Pod fotografiami pojawił się apel o pomoc w zbiórce książek dla pana Włodka oraz pieniędzy na kolejnego żuka. Cel internetowej zbiórki ustawiony na 3 tys. złotych osiągnięto w ciągu kilku godzin. Obecnie na koncie jest już ponad 40 tys. złotych. – Do teraz nie mogę uwierzyć w skalę tej pomocy. Uzbieraliśmy środki na cały orszak żuków – mówi Katarzyna Gapska.

Pomoc dociera do pana Włodka z całej Polski. – Piszą ludzie z Gdańska, Wejherowa. Odezwała się pani z Zielonej Góry, która chce przekazać dużo wartościowych publikacji – wymienia Joanna Cieszyńska z klubu czytelniczego Bookieciarnia. Wśród dziesiątek, jeśli nie setek osób przyłączających się do akcji jest Michał Szejner. W przeszłości przygotowywał starego poloneza dla startującego w rajdzie „Złombol” Filipa Chajzera. Teraz oferuje pomoc w znalezieniu i przygotowaniu żuka dla pana Włodka. – Dzwonił nawet facet spod Lublina, który zaproponował, że dostarczy mi auto. Gdybym przyjął wszystkie propozycje, to miałbym teraz już cztery żuki – komentuje pan Włodek.

Zbiórka pieniędzy potrwa do końca tygodnia. Po jej zakończeniu organizatorzy zdecydują w jakiej formie wsparcie finansowe i materialne zostanie przekazane panu Włodkowi. Książki wciąż można dostarczać do Domu Inspiracji „Kobieciarnia” przy ulicy Lecha 4 w Tczewie.

Posłuchaj materiału naszego reportera:

 

 

Wojciech Stobba/mar

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj