Mieszkańcy mieli zgłaszać, że w Parku Chirona na Osowej dziki zachowywały się agresywnie i zagrażały ich bezpieczeństwu. Policja zabezpieczyła miejsce, a miejski myśliwy, na wniosek łowczych, którzy dzierżawią teren, zadecydował o odstrzale zwierząt. Niektórzy mieszkańcy są oburzeni brakiem wydania ostrzeżenia. Jędrzej Sieliwończyk z Urzędu Miejskiego w Gdańsku tłumaczy, że decyzja musiała zostać podjęta szybko, a odstrzał nie stwarzał zagrożenia dla osób postronnych i obiektów.
– Sytuacja była niebezpieczna, decyzja musiała zostać podjęta szybko. Dziki zachowywały się agresywnie i stwarzały zagrożenie dla okolicznych mieszkańców. Po zabezpieczeniu przez policję miejsca działań, myśliwy miejski wraz z łowczym Koła Łowieckiego podjęli decyzję o dokonaniu odstrzału sanitarnego z bardzo bliskiej odległości, nie stwarzając bezpośredniego zagrożenia dla osób postronnych oraz obiektów. Myśliwi są doświadczonymi myśliwymi i długoletnimi członkami Polskiego Związku Łowieckiego. Odstrzał przeprowadzony został przy stuprocentowej pewności, że nie zagraża osobom postronnym – tłumaczy Jędrzej Sieliwiończyk.
„NIKT NIE PILNOWAŁ DOJŚCIA OD STRONY BUDYNKÓW”
O sytuacji poinformował jeden z mieszkańców Osowej, oburzony nagłym odstrzałem. Jego zdaniem policja nie zabezpieczyła w pełni terenu, a dziki nie były niebezpieczne. „Dziki były zamknięte w wybiegu dla psów, nie stanowiły żadnego zagrożenia. Pomimo tego myśliwi zastrzelili 3 sztuki, a resztę wypuścili. Policjanci pilnowali jedynie dojścia od strony parku, od strony budynków mieszkalnych nikt nie pilnował, a nieświadomi zagrożenia mieszkańcy przebywali w domach lub swoich ogródkach” – czytamy w mailu nadanym przez mieszkańca.
„ODSTRZAŁ TO JEDYNA SKUTECZNA METODA”
W lipcu br. Wojewoda Pomorski wydał rozporządzenie w sprawie odstrzału sanitarnego dzików. Decyzja miała być podyktowana zagrożeniem wystąpienia afrykańskiego pomoru świń. Zarażony osobnik został niedawno zauważony w okolicach Braniewa, w województwie Warmińsko-Mazurskim.
Odstrzał staje się coraz powszechniejszym narzędziem zwalczania dzików z miejskich terenów. Kilkadziesiąt dni temu na taki krok zdecydowały się władze Sopotu. Na terenie Gdańska, tylko w bieżącym roku, odstrzelono około 80 osobników. Władze miasta zaznaczają, że głównym powodem nadmiernej liczby zwierząt jest ich dokarmianie przez ludzi. Ponadto dziki łatwo się oswajają. Niedawno ssaki podzieliły mieszkańców VII dworu w Gdańsku. Na terenie osiedla „zamieszkała” locha z małymi. Część mieszkańców traktowała zwierzęta jako urozmaicenie lokalnej infrastruktury, pozostali jako zagrożenie. Zarówno karmiące matki jak i młode osobniki są objęte ochroną, więc możliwe było jedynie wywiezienie dzików. Jak podkreśla Jędrzej Sieliwiończyk, funkcjonariusze podjęli wiele prób, zanim udało im się przegonić osobniki.
Miasto Gdańsk dodaje, że dotychczasowe działania nie dały oczekiwanego rezultatu. Duże liczby dzików nadal występują na obrzeżach Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego (Oliwa, Wrzeszcz, Niedźwiednik, Matarnia, Osowa).
CO SIĘ DZIEJE Z ODSTRZELONYMI DZIKAMI?
W przypadku odstrzału sanitarnego dziki są badane przez powiatowego lekarza weterynarii. Jeżeli odstrzelone zwierze pozytywnie przejdzie badanie i okaże się, że jego mięso jest zdrowe, to może być użyte na potrzeby koła łowieckiego, bądź zutylizowane. W przypadku odstrzału redukcyjnego, dzik przekazywany jest do skupu, a pieniądze trafiają do Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Maksymilian Mróz/mmt