„To była rzeź”. Myśliwi z Włoch wystrzelali nawet tysiąc ptaków na Zalewie Wiślanym [ZDJĘCIA]

zabite kaczki

„Martwe zwierzęta można było znaleźć pozostawione na dużej przestrzeni”. Ornitolodzy podkreślają, że to była zwykła „rzeź”. Przez ponad tydzień myśliwi mogli wybić nawet tysiąc ptaków. Sprawę przejęła policja.

W połowie października siedmiu włoskich myśliwych przez 10 dni polowało nad Zalewem Wiślanym w województwie warmińsko-mazurskim w okolicy wsi Nowa Pasłęka. Jak się okazało, po odstrzale nie mieli nawet zamiaru pozbierać martwych zwierząt. Makabrycznego odkrycia dokonał Zdzisław Cenian, ornitolog.

PRAWDZIWA MASAKRA

– To, co zastaliśmy na miejscu, to była rzeź, prawdziwa masakra. Przy każdej czatowni leżało po 50 zabitych kaczek. Nikt ich nie zbierał – mówi Cenian. – Już od kilku dni widzieliśmy tzw. bałwanki – sztuczne kaczki służące do polowania. Przeczuwaliśmy, że na tym terenie prowadzone jest polowanie. Nikogo jednak nie złapaliśmy na gorącym uczynku. Udało nam się to dopiero 18 października. Od razu zawiadomiliśmy policję, która na miejsce przyjechała z prokuratorem – mówi ornitolog.

Jak twierdzi, paść mogło nawet do tysiąca kaczek, ale trudno podać dokładną liczbę, ponieważ nikt nie robił ewidencji. – Licząc, że tego dnia znaleźliśmy po 50 zabitych ptaków przy każdej z dwóch czatowni, a polowanie trwało przynajmniej od 10 dni, paść mogło nawet tysiąc kaczek. A może i więcej, ponieważ polowano również w innych miejscach – tłumaczy.

 

Fot. Piotr Radek / Ornitolodzy Warmii i Mazur / Facebook
 

SPÓR O LEGALNOŚĆ

Polowanie było nie tylko „masakrą”, ale – co więcej – mogło być nielegalne. Według Ceniana sprawa jest bulwersująca, a myśliwi powinni być ukarani. Powołuje się on na artykuł 53 ustawy Prawo łowieckie, która mówi, że zabronione jest polowanie w odległości do 5 km od brzegu morskiego.

Innego zdania jest jednak Polski Związek Łowiecki, który twierdzi, że ten artykuł wymienia 5 km pas w głąb lądu od brzegu morza jako wyłączony z polowania na ptactwo. Związek zwraca uwagę, że prawo to mówi o morzu, „a nie akwenie wód śródlądowych, jakim jest Zalew Wiślany”. „Tym samym, w tym przypadku przepisy ustawy – Prawo łowieckie zawarte w art. 53 pkt 1 nie mogą znajdować zastosowania dla strefy liczonej od linii brzegowej Zalewu Wiślanego” – czytamy w oświadczeniu PZŁ.

Z pełnym oświadczeniem Polskiego Związku Łowieckiego można zapoznać się TUTAJ

ZDANIA SĄ PODZIELONE

O ocenę sporu zapytaliśmy również Urząd Morski w Gdyni. Ten w swojej interpretacji prawa przychyla się jednak do zdania ornitologów. W odpowiedzi na pytanie naszego reportera powołuje się na treść art. 4 pkt 3 ustawy o obszarach morskich Rzeczypospolitej Polskiej i administracji morskiej. „Według tego zapisu część Zalewu Wiślanego, znajdująca się na południowy zachód od granicy państwowej między Rzeczpospolitą Polską a Federacją Rosyjską na tym Zalewie, stanowi morskie wody wewnętrzne. Linia brzegu Zalewu Wiślanego (w tym także brzeg od miejscowości Nowa Pasłęka do miejscowości Tolkmicko oraz od miejscowości Tolkmicko do miejscowości Kąty Rybackie), zgodnie z definicją brzegu zawartą w ustawie z dnia 20 lipca 2017 r. – Prawo wodne i decyzją Dyrektora Urzędu Morskiego w Gdyni nr 1/15 z dnia 27 stycznia 2015 r. jest linią brzegu morskiego” – informuje Urząd Morski. 

 

kłusownicy

Fot. Piotr Radek / Ornitolodzy Warmii i Mazur

Taką interpretację przepisów otrzymała również Komenda Powiatowa Policji w Braniewie, która po całej sprawie zwróciła się do Urzędu Morskiego w Gdyni o opinię. Dalsze postępowanie prowadzi policja i jeśli dochodzenie wykaże, że było to przestępstwo, myśliwym grozi do 5 lat pozbawienia wolności.

Według nieoficjalnych informacji, koło łowieckie wydające pozwolenie na polowanie miało otrzymać po 200 euro dziennie od każdego z siedmiu myśliwych. Idąc tym tropem za całe polowanie pobliskie koło łowieckie mogło zarobić ponad 60 tysięcy złotych.

Jacek Klejment

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj