Bezdomny ukradł psa i chciał sprzedać go na rynku? Nasza słuchaczka apeluje: „Nie zostawiajcie zwierzaków samych!”

Zostawiła psa przy wejściu do sklepu, po chwili zwierzaka już nie było. Odnalazła go na gdańskim targowisku, gdzie miał zostać sprzedany. – Nie wierzę, że ktoś może zrobić coś takiego. Już nigdy nie zostawię psa samego – opowiada nasza słuchaczka. Pani Anna sprawę opisała też w mediach społecznościowych.

Do sytuacji doszło w czwartek w Gdańsku. Pani Anna z dzieckiem i psem wybrała się do okolicznego marketu na Zaspie. Zwierzak został w środku, za wejściem do sklepu. Kobieta zapewnia, że zakupy trwały kilka minut. Po tym czasie, psa już nie było.

– Do sklepu weszliśmy dosłownie na chwilę. Nigdy nie przeszłoby mi przez myśl, że w tym czasie coś może się stać z naszym pieskiem. Nie wiedziałam co robić, dziecko zaczęło płakać pytając, gdzie jest Tosia. Od razu zadzwoniłam na policję – opowiada pani Anna w rozmowie z reporterem Radia Gdańsk. Jednak jak mówi, usłyszała, że policja nie zajmuje się porwaniami psów, a zwierzaka trzeba szukać na własną rękę.

Poprosiliśmy o komentarz rzecznika gdańskiej policji. Jak przekazał nam asp. sztab. Mariusz Chrzanowski, sprawa na pewno będzie wyjaśniona. – Nie mogę jej komentować nie znając szczegółów – powiedział. Jednocześnie Chrzanowski zaznacza, że policja zawsze przyjmuje zgłoszenie o popełnieniu przestępstwa.

PIES NA RYNKU

Pani Anna nie dała jednak za wygraną. W internecie opublikowała ogłoszenie, które dalej przekazało sobie ponad 400 osób. Po kilku godzinach od jednej z pracownic marketu dowiedziała się, że psem „zainteresował się” bezdomny. 

– A od znajomych usłyszałam, że na rynku we Wrzeszczu często można spotkać bezdomnego mężczyznę, który chce sprzedać psy. Nikogo jednak tam nie było. Moja mama z mężem pojechali w tym czasie na rynek na Przymorze. Tam znaleźli naszego psa! – opowiada kobieta. – Mężczyzna przez chwilę wypierał się, tłumacząc, że pies należy do niego. Potem jednak się przyznał, że znalazł go w markecie. Powiedział, że chciał tylko pomóc. Zabraliśmy psa, ale ten człowiek ewidentnie nie jest zdrowy. Dowiedzieliśmy się, że to już nie pierwszy raz, kiedy chce sprzedać czyjegoś psa – mówi pani Anna.

WYGŁODZONY I WYZIĘBIONY

Zwierzak był wychłodzony i przegłodzony. Po wizycie u weterynarza okazało się, że poza tym wszystko z nim w porządku.

– To było straszne, jakby ktoś wyrwał mi serce. Nigdy nie pomyślałabym, że ktoś może zrobić coś takiego. Już nigdy nie zostawię psa samego – mówi pani Anna. I dodaje, że teraz docierają do niej głosy, że bezdomnych sprzedających psy można spotkać na każdym targowisku.

Jacek Klejment/mich

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj