Rosną koszty działalności zakładu utylizacji w Tczewie. Efektem mogą być wyższe opłaty za odbiór śmieci od mieszkańców.
Wyższe koszty utrzymania systemu gospodarowania odpadami komunalnymi to m.in. efekt znowelizowanej ustawy o odpadach, która weszła w życie we wrześniu ubiegłego roku. Wpływ ma na nie także sytuacja na rynku gospodarowania odpadami
Najbardziej, bo o ponad 100 proc., wzrósł od 1 stycznia br. koszt zagospodarowania frakcji palnej odpadów. – To odpady z tworzyw, takich jak torebki foliowe. Nie możemy ich składować, a z drugiej strony nikt nie chce ich odbierać do recyklingu – tłumaczy Marcin Cejer, prezes Zakładu Utylizacji Odpadów Stałych w Tczewie.
ZAOSTRZONE PRZEPISY
Firmy startujące w przetargu na utylizację frakcji palnej zaproponowały wyższe ceny niż przed rokiem, bo resort środowiska zaostrzył przepisy. Jedną ze zmian jest skrócenie możliwego czasu składowania odpadów z 3 lat do roku. Nowelizacja ustawy wprowadziła także zabezpieczenia finansowe w formie kaucji za składowanie śmieci. Dla gmin miały być one narzędziem w walce z kłopotliwymi składowiskami, jednak w praktyce podniosły też koszty działalności legalnych zakładów utylizacji.
DWA RAZY WIĘKSZE KOSZTA
Za utylizację frakcji palnej tczewski ZUOS zamiast 3 mln złotych będzie musiał zapłacić w tym roku 6,2 mln złotych. Roczny koszt utrzymania zakładu wzrośnie w sumie o ponad 4,5 mln złotych. Przyczyni się do tego także 33-procentowy wzrost ceny energii elektrycznej oraz 21-procentowy wzrost opłaty środowiskowej za składowanie odpadów.
WZROST CEN ODBIORU
Wyższe koszty działalności zakładu przełożą się na ceny odbioru odpadów, które tczewski ZUOS odbiera od blisko 20 gmin z powiatów: tczewskiego, malborskiego, nowodworskiego i sztumskiego. – Stawki wzrosną 1 kwietnia tego roku. Podniesiemy opłatę o około 50 złotych netto za każdą tonę trafiających do nas odpadów – mówi Marcin Cejer. Co za tym idzie, więcej za śmieci zapłacą mieszkańcy.
– Na razie nasz system się bilansuje, ale przewidujemy już, co może wydarzyć się w kolejnych miesiącach. Jeśli nie podejmiemy żadnych działań, to do systemu gospodarowania odpadami będziemy musieli dołożyć z budżetu miasta – mówi prezydent Tczewa Mirosław Pobłocki.
ZMIANA SPOSOBU NALICZANIA
W związku z dziurą, która może powstać w budżecie, władze Tczewa rozważają zmianę sposobu naliczania opłat śmieciowych. Dziś system jest nieszczelny. Stawka za odbiór odpadów jest w nim zależna od liczby osób w gospodarstwie domowym. Na tzw. deklaracjach śmieciowych brakuje jednak około 10 tys. mieszkańców. Biorąc pod uwagę tylko zameldowane w mieście osoby oznacza to, że nawet jedna szósta tczewian nie płaci za produkowane przez siebie odpady.
– W skali 60-tysięcznego miasta to bardzo dużo. Nie mamy możliwości sprawdzenia, czy te osoby są zameldowane w Tczewie, ale tu nie mieszkają. A może mieszkają, ale oszukują w deklaracjach? Pamiętajmy też o tych, którzy są poza ewidencją – mówi Mirosław Pobłocki wymieniając osoby wynajmujące mieszkania i pracowników sezonowych. – Musimy poszukać sposobu na włączenie wszystkich mieszkańców do systemu gospodarki odpadami – dodaje.
SYSTEM DO ZMIANY
Tczewscy urzędnicy analizują możliwość zmiany sposobu naliczania opłat za śmieci. Przepisy dopuszczają przyjęcie ilości wody zużytej w gospodarstwie domowym jako podstawę wyliczenia stawki. Jak słyszymy w ratuszu, w grę nie wchodzi utrzymanie obecnego sposobu naliczania przy jednoczesnym podniesieniu stawek za odbiór odpadów.
– To rozwiązałoby sprawę, ale na krótko. Załatalibyśmy dziurę w budżecie, ale wciąż duża część mieszkańców Tczewa byłaby poza systemem. Poza tym byłoby to niesprawiedliwe wobec tych, którzy uczciwie płacą za odpady – podsumowuje Pobłocki.
Wojciech Stobba/mkul