Mieszkaniec Pruszcza Gdańskiego sprawcą „kradzieży stulecia”? Znany detektyw oskarża

Beata Bagińska z dnia na dzień straciła miłość i oszczędności życia. Jej wybranek, Sławomir K., wrócił do żony, jednak nie z pustymi rękoma, a ze skradzionym partnerce milionem złotych. Tak przynajmniej opisywał kryminalną sprawę z miłością w tle detektyw Krzysztof Rutkowski. Całą sprawę Rutkowski określa mianem „kradzieży stulecia”, choć z początku relacja Sławomira K. i Beaty Bagińskiej nie przypominała filmu gangsterskiego, a klasyczne love story. Wszystko zmieniło się na przełomie października i listopada ubiegłego roku. Z dnia na dzień mieszkająca w Berlinie poszkodowana straciła zarówno ukochanego, jak i oszczędności życia. 

– Mówimy o kwocie przekraczającej 250 tys. euro. Być może przekraczającej znacznie, bo pani Beata nie miała dokładnie sprecyzowanej ilości gotówki – wyjawia Rutkowski. Zauważa przy tym, że zginęły głównie banknoty o nominale 500 euro, a więc takie, którymi operuje się głównie w obiegu bankowym.  

„ZACHOWYWAŁ SIĘ DZIWNIE I NERWOWO”

Detektyw, zasłaniając się dobrem śledztwa, nie chciał mówić o szczegółach domniemanej kradzieży. Nieco więcej o okolicznościach sprawy przeczytać możemy na jednym z portali. „Kobieta otrzymała zlecenie, które wiązało się z wyjazdem do Monachium. Pani Beata zaproponowała, aby w podróży towarzyszył jej Sławomir K. ale ten zaczął zachowywać się dziwnie i nerwowo. Ostatecznie odmówił jej. Już wtedy prawdopodobnie mężczyzna zaczął zastanawiać się nad przejęciem pieniędzy. Po jej powrocie z Monachium przywitał się serdecznie, zrobił śniadanie, kupił kwiaty, pocałował i wychodząc powiedział, że wróci po południu”.

Kolejnych pocałunków i bukietów już jednak nie było. Mieszkaniec Pruszcza Gdańskiego w tym czasie prawdopodobnie przewoził bowiem łup do Polski. Jak twierdzi Rutkowski, do transportu użył auta dostawczego, kupionego za część przywłaszczonej kwoty.

DETEKTYW JAKO ŚWIADEK

W sprawie pojawia się wątek Jolanty K. Żona Sławomira K. miała współpracować z nim przy kradzieży, choć jej małżonek nie ukrywał specjalnie bliskiej relacji z Beatą Bagińską.

– Część skradzionych pieniędzy, 50 tys. euro, została zwrócona przez Jolantę K. i zabezpieczona. Środki były przechowywane u jej matki – relacjonuje Rutkowski.

Sam detektyw również niebawem będzie zeznawać w sprawie. Jego działania przyczyniły się do zatrzymania domniemanego sprawcy, a ponadto Sławomir K. miał w rozmowie z nim przyznać się do popełnionego czynu.
– Powiedział, że zabrał pieniądze i zwróci je, ale pod jednym warunkiem. Uznał, że pani Beata prześladowała go, robiła mu krzywdę i kazała mu pracować ponad siły. Domagał się, by rozpoczęła terapię w ośrodku psychologicznym, aby jej stan nerwowy poprawił się, a ona zaczęła go dobrze traktować. Wtedy miał jej te pieniądze zwrócić. Ta sytuacja to jednak tylko jego wymysł, wirtualna sytuacja. Równie dobrze mógłby powiedzieć, że pani Beata jest przedstawicielem ambasady kosmosu – ironizuje Rutkowski. 

Czy rzeczywiście mieszkaniec Pruszcza Gdańskiego dopuścił się „kradzieży stulecia”? To ustala Prokuratura Rejonowa w Pruszczu Gdańskim. W środę stawili się tam Sławomir K. i Jolanta K., ale według informacji udzielonych przez pokrzywdzoną, odmówili składania wyjaśnień. Kolejne przesłuchania zaplanowano na 13 marca. 

 
Michał Rudnicki
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj