Zbieractwo sąsiadki dużym problemem mieszkańców bloku przy Bydgoskiej w Gdańsku. „Najgorszy to tutaj jest smród”

Smród, karaluchy i obawa czy nie dojdzie do tragedii. Mieszkanka jednego z bloków przy ul. Bydgoskiej w Gdańsku uprzykrza życie sąsiadom. Kobieta od wielu lat gromadzi w swoim mieszkaniu różne rzeczy, w tym śmieci i żywność. Z nikim się nie kontaktuje, nikomu nie otwiera i nie daje sobie pomóc.

 

Sytuacja trwa już od kilku lat. Wszelkie interwencje w urzędzie nie przyniosły rozwiązania problemu. Kobieta mieszka sama, regularnie opłaca rachunki. Sąsiedzi mówią, że wychodzi rzadko i jest raczej nieszkodliwa – ukłoni się, przytrzyma drzwi – komentują, ale… jej zbieractwo doprowadza do wielu nieprzyjemności. Niektórzy obawiają się o bezpieczeństwo.

„PERFUMERIA W INNEJ POSTACI”

– Ile razy przychodziła tutaj opieka społeczna, ale ona nikomu nie otwiera. Ostatnio była policja i straż pożarna, bo myśleliśmy, że coś się jej stało i musieli wyważyć drzwi. Teraz są już wstawione nowe – mówi pan Jan, który mieszka na tym samym piętrze co zbieraczka. – Mamy perfumerię za darmo, ale w innej postaci – żartuje. – Niedawno był tutaj konserwator, który sprawdzał instalacje gazowe u mieszkańców, to zostawił jej karteczkę, ale do dziś na karteczka jest w drzwiach – dodaje pan Jan.

SMRÓD I KARALUCHY

– Najgorszy to tutaj jest smród. Zwłaszcza latem. Sąsiedzi z tamtej strony klatki nie mogą okien otwierać. Nawet teraz czuć ten zapach. Nie wspomnę o karaluchach, które wędrują do góry, do innych mieszkań – dodaje lokatorka z sąsiedniego piętra. – Jest też niebezpieczeństwo, że może dojść do pożaru. Ona pali papierosy, a w mieszkaniu są sterty różnych rzeczy. Jakby to się zapaliło, to doszłoby do tragedii – komentuje.

ZNANA SPRAWA

Mieszkanie, które zajmuje uciążliwa mieszkanka jest lokalem gminnym. Sprawa kobiety jest znana i w administracji, i w Gdańskich Nieruchomościach, do których trafiają skargi od mieszkańców, a także prośby o interwencje. Ale póki co nic konkretnego się nie zadziało.

– Będziemy się starali, tak jak dotychczas, dotrzeć do tej pani z ofertą pomocy. Pomożemy, jeśli wyrazi taką wolę w uprzątnięciu mieszkania – mówi Aleksandra Strug z Gdańskich Nieruchomości. – Na siłę nic nie możemy zrobić i nawet nie chcemy. To są rzeczy tej pani. Osoby, które mają problem z gromadzeniem różnych przedmiotów są do nich przywiązane i nie chcą przyjmować żadnej pomocy, bo nie chcą pozbyć się tych rzeczy. Nasze starania skierowane są w tej chwili na tym, by rozwiązać tę sytuację razem z panią, by ten problem za chwilę znowu nie wrócił – dodaje.

Jak przyznaje, takie przypadki w Gdańsku nie są odosobnione. a z patologicznego zbieractwa ciężko się wychodzi. Taka osoba musi mieć opiekuna, który pomoże zapanować nad przymusem gromadzenia różnych rzeczy.

Mieszkanie kobiety może zostać oczyszczone tylko wtedy, kiedy ona wyrazi na to zgodę.

Patologiczne zbieractwo zaburzenie nazywane jest syllogomanią. Polega na trudnościach w pozbywaniu się niepotrzebnych przedmiotów. Osoba chora gromadzi różne rzeczy, często śmieci, które z czasem uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. Syllogomania dotyczy od 2-5 proc. populacji i dotyka głównie osób po 50 roku życia.

Aleksandra Nietopiel/mkul

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj