Rewolucją miał być Segway, ale tak się nie stało. Rynek zweryfikował plany producentów. „Ulice” wybrały elektryczną hulajnogę. Jest dużo tańsza, lżejsza i szybsza. Trend zauważyli przedsiębiorcy. Pierwsze wypożyczalnie powstały w USA, kolejne w Europie, szczytowa fala mody zaczyna zalewać Polskę. Wraz z nią pojawiają się problemy. Rząd obiecuje zmianę przepisów. Na razie panuje „samowolka”.
W ubiegłych sezonach przy sopockich alejkach wystartowała pierwsza wypożyczalnia hulajnóg. Miejscy aktywiści alarmowali, że jeżdżą one i po ścieżkach rowerowych, i po chodnikach, a dodatkowo są ciężkie, co może spowodować wypadek. Sprawa przeszła bez echa.
WARSZAWA PRZYJEDZIE DO SOPOTU NA HULAJNODZE
– Teraz pojawiły się w mieście hulajnogi, które wypożycza się za pośrednictwem aplikacji. Podkreślam, nie jesteśmy im przeciwni, jak żadnej innej formie współdzielonego transportu. Nasze zaniepokojenie budzi to, że bywają zaparkowane byle gdzie i byle jak. Zdarza się, że także na ścieżkach dla rowerów, i to na zakrętach, czego osobiście doświadczyłem. To niebezpieczne. Samorządy Trójmiasta powinny obrać wspólną strategię. Udział firm wynajmujących sprzęt tego typu będzie się zwiększał. Mówienie, że prawo nie nadąża za rzeczywistością, nie jest wytłumaczeniem – mówi Krzysztof Iwanow ze stowarzyszenia Mieszkańcy dla Sopotu.
Dodaje, że już w tym sezonie należy spodziewać się w Sopocie gości m.in. z Warszawy, którzy wzmogą lokalny popyt na współdzielone pojazdy. Jego zdaniem, miasta powinny już teraz wdrożyć kampanię społeczną, apelującą do użytkowników m.in. hulajnóg, a także zadziałać, podejmując odpowiednie uchwały.
HULAJNOGĄ 50 KILOMETRÓW NA GODZINĘ
– Już kilkukrotnie zauważyłem, że hulajnogi elektryczne lub skutery bywają zostawiane np. na płatnych miejscach postojowych dla samochodów, a dwa razy widziałem je stojące na miejscach dla inwalidów. Wydaje się, że łatwo hulajnogę przestawić, przecież jest lekka. Ludzie jednak obawiają się to robić. To cudza własność, dodatkowo zabezpieczona elektroniką. Co się stanie, jeśli się wywróci, jeśli ją porysujemy itd. – mówi Paweł Petkowski, sopocki radny Prawa i Sprawiedliwości. – Przy tym hulajnogi nie mają wyznaczonych miejsc parkingowych. W przypadku Mevo można skusić użytkownika bonusem za odprowadzenie roweru do stacji, tu jest to niemożliwe.
Radny wskazuje kolejny problem – prędkość. Zapewne niejeden z rowerzystów zdziwił się, z jaką łatwością wyprzedza go „hulajnogista”. Wystarczy jednak sprawdzić opisy producentów, by zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. „Hulajnoga napędzana jest przez 2 silniki bezszczotkowe umieszczone w piastach o mocy 800W każdy, jej maksymalna prędkość to 65 km na godzinę”. Prawo zostaje więc daleko w tyle. Służby nie robią kontroli drogowych, by sprawdzić moc silnika.
WPADŁA POD HULAJNOGĘ, DOSTAŁA MANDAT
W kwietniu media obiegła sprawa potrąconej w Warszawie przez hulajnogę turystki z Czech. 49-latka, która została odwieziona karetką do szpitala, dostała mandat, bo zdaniem funkcjonariuszy policji, to jej zachowanie doprowadziło do zdarzenia. Policjanci zastosowali się do znanych im przepisów, według których człowiek na hulajnodze to pieszy.
– Jeśli człowiek na hulajnodze to pieszy, to oznacza, że nie tylko może się on poruszać po chodniku, ale właściwie musi. Nie wolno mu wjeżdżać na jezdnię i nie wolno poruszać się po drogach dla rowerów. Może też przejeżdżać przez pasy. Oczywiście lepiej by było, gdyby operatorzy takich urządzeń schodzili z nich, przed wejściem na przejście dla pieszych. To daje kierowcy czas na reakcję. (…) Urządzeń indywidualnego transportu mamy coraz więcej: elektryczne hulajnogi, deskorolki, segwaye. Zdarza się, że dzieci dostają taki sprzęt na pierwszą komunię – mówi komendant Straży Miejskiej w Sopocie Tomasz Dusza. – Prawo trzeba zmienić.
SĄD PO TRAGICZNYM WYPADKU: „HULAJNOGA JAK MOTOROWER”.
Rodzice powinni zastanowić się nad tym, w jaki sposób ich dzieci korzystają ze wspomnianych przez komendanta „komunijnych podarunków”. W 2014 roku w Lublinie doszło do tragicznego wypadku. Chłopiec wjechał pod autobus na elektrycznej hulajnodze. Według wyroku lubelskiego sądu z roku 2016 hulajnoga, którą się poruszał, powinna być traktowana jak motorower. Zatem dziecko nie powinno nią wjeżdżać na pasy.
„(…) Hulajnoga elektryczna taka jak pokrzywdzonego, może być traktowana jedynie jako motorower tj. w świetle art. 2 ust. 46 Prawa o ruchu drogowym pojazd dwu- lub trójkołowy zaopatrzony w silnik spalinowy o pojemności skokowej nieprzekraczającej 50 cm3 lub w silnik elektryczny o mocy nie większej niż 4 kW, którego konstrukcja ogranicza prędkość jazdy do 45 km/h”.
Jak podaje portal brd.24.pl, kierowca dostał karę ośmiu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. 10-latkowi żaden wyrok nie zwróci życia. Co więcej, polskie sądy nie działają na podstawie precedensów. Wyrok może mieć wpływ na orzecznictwo, ale nie musi. Musi zmienić się prawo. Oczekują tego także operatorzy oferujący wynajem pojazdów.
UREGULOWANA RYNKU CHCĄ TAKŻE OPERATORZY
– Uważamy, że uregulowanie rynku jest bardzo potrzebne. Na początku wolny rynek pomaga w znalezieniu potrzeb mieszkańców, a co za tym idzie w rozwoju biznesu, ale działania na dużą skalę wymagają uregulowania. Przyniesie to korzyści wszystkim. Nam, jako operatorom, pozwoli to na zarysowanie ram, w których możemy się poruszać. Dzięki temu będziemy wiedzieli, czego się spodziewać. Wiedział o swoich prawach i obowiązkach będzie też użytkownik. Miasta natomiast będą mogły razem z nami podjąć aktywne działania, żeby zadbać o porządek na ulicach – mówi Paweł Maliszewski, współwłaściciel blinkee.city, operatora wynajmującego skutery i hulajnogi elektryczne.
Na razie wynajmujący chronią się regulaminami, w których to użytkownik od chwili wynajęcia hulajnogi jest odpowiedzialny za szkody oraz uciążliwości związane ze złym parkowaniem.
RZĄD: „PROJEKT NOWELIZACJI JEST PRAKTYCZNIE GOTOWY”
W ubiegły czwartek minister infrastruktury Andrzej Adamczyk poinformował, że elektryczne hulajnogi będą traktowane jak pojazdy. Dodał, że projekt nowelizacji przepisów jest już „praktycznie gotowy”. Do tego czasu hulajnogi elektrycznej nie można przyporządkować do żadnej definicji w ustawie Prawo o ruchu drogowym. Nie spełnia ona także przepisów rozporządzenia Rady Europy w sprawie homologacji pojazdów. A samorządowcy mówią, że mają związane ręce.
– Samorządy entuzjastycznie podchodzą do rozwoju transportu współdzielonego. Poważnie zastanawialiśmy się w Sopocie, czy nie objąć patronatem usług związanych z elektrycznymi hulajnogami. Po dyskusjach z policją i strażą miejską podjęliśmy decyzję, że do czasu uregulowania kwestii przez ministerstwo miasto nie będzie się angażowało i nadawało patronatu tej formie mobilności. Trzeba jednak zachować zdrowy rozsądek. Uczuliliśmy pracowników służb komunalnych, że hulajnogę tarasującą przejście należy delikatnie przestawić. Jednocześnie chcemy zwrócić się do operatorów, by informowali swoich użytkowników, gdzie należy zostawiać hulajnogi – mówi wiceprezydent Sopotu Marcin Skwierawski.
„MIASTO MOŻE ZAJMOWAĆ ŹLE ZAPARKOWANE HULAJNOGI”
W nieco ostrzejszym tonie wypowiedział się wiceprezydent Gdańska Piotr Grzelak. W Gdańsku rozważana jest możliwość zajmowania hulajnóg tarasujących chodniki. Jak mówi Alicja Bittner z biura prasowego gdańskiego magistratu, to urzędnicy mogą zrobić zgodnie z prawem:
– Działalność operatorów nie jest regulowana umową z gminą, ani z żadną inną jednostką samorządu, a więc nie mamy prawnej możliwości ingerowania w tę działalność, o ile nie wykracza ona poza ogólne ramy prawne. Jednak, kiedy hulajnogi pozostawione na ulicach utrudniają poruszanie się pieszym, to możemy podjąć działania w związku ze stwarzaniem bezpośredniego zagrożenia użytkownikom dróg, które są zarządzane przez Gdański Zarząd Dróg i Zieleni. Możemy takie hulajnogi zdeponować w magazynach GZDiZ. Takie stanowisko zostało przekazane firmom, kiedy rozpoczynały działalność.
HULAJNOGA BĘDZIE TRAKTOWANA JAK ROWER?
Rząd zapowiada, że przepisy będą traktował hulajnogi podobnie jak rowery. Oznacza to, że mogłyby w końcu legalnie jeździć po ścieżkach rowerowych. Minister mówi, że chciałby ograniczyć prędkość hulajnóg elektrycznych do 25 km na godzinę.
W głosie przedstawiciele rządu i samorządowców wybrzmiewa echo dysonansu. Z jednej strony transport indywidualny to wybawienie dla zapełniających się samochodami centrów miast i powinno się go wspierać, co wyklucza przesadne karanie. Z drugiej strony panującej samowoli nie można już tolerować.
NIE TYLKO POLSKIE PRAWO WYPRZEDZIŁY HULAJNOGI
Nie jesteśmy jedynym krajem, w którym prawo nie dogania elektrycznych hulajnóg. W Wielkiej Brytanii zmusiły rząd do otwarcia największego przeglądu obowiązujących norm prawnych, z których część sięga 1835 roku – pisze PAP, powołując się na agencję Bloomberg. W Niemczech przyjęto prawo dopuszczające elektryczne hulajnogi na ulice. Zrobiono to jednak dopiero w maju.
GDYNIA: „HULAJNOGI SĄ USUWANE I PRZEJMOWANE W DEPOZYT”
Hulajnogi w mieście, same w sobie, nie są złym pomysłem, ale korzystanie z nich powinno przebiegać w sposób cywilizowany. Natomiast hulajnogi na minuty, które masowo pojawiły się w ostatnim czasie na ulicach Gdyni, faktycznie są problemem. Firma, która je udostępnia, robi to bez naszej zgody. Komercyjne hulajnogi nie tylko w sposób nieuporządkowany są pozostawiane na chodnikach, ale ostatnio także na przystanku autobusowym w ścisłym centrum miasta utrudniając wsiadanie i wysiadanie z pojazdów komunikacji miejskiej – mam tu na myśli zatokę autobusową przy InfoBoxie. Jest to sytuacja niedopuszczalna. Dlatego też, zgodnie z art. 100 Kodeksu Wykroczeń komercyjne hulajnogi na minuty są usuwane i przejmowane w depozyt. Kara grzywny za wykroczenie z tego artykułu może wynieść 1000 zł za każdą pozostawioną sztukę. Dodatkowo właściciel może zostać obciążony opłatą za usunięcie oraz składowanie hulajnogi. Po pierwszych usunięciach, zgłosił się do nas przedstawiciel firmy, będziemy rozmawiać jak rozwiązać problem – mówi Roman Witowski, dyrektor Zarządu Dróg i Zieleni w Gdyni.
Piotr Puchalski
Napisz do autora: p.puchalski@radiogdansk.pl