Kapitan, który przepłynął pod zamykającą się kładką, stanął przed sądem. „Nie było innego wyjścia”

Przed gdańskim sądem rejonowym rozpoczął się proces kapitana statku wycieczkowego, który przepłynął pod zamykającą się kładką na Motławie w Gdańsku. Do zajścia doszło w wakacje, dwa lata temu.

Na pokładzie statku było ponad 140 osób. Nikomu nic się nie stało i udało się uniknąć kolizji.

GROZI MU DO 8 LAT WIĘZIENIA

Kapitan Marek W. przed sądem nie przyznał się do winy. Wyjaśnił, że nie mógł inaczej postąpić. – W momencie kiedy statek dochodził do pływającej stacji benzynowej, odezwał się do mnie gość z kładki i mówił: „Danuta nie wpływaj, bo ja już kładkę opuszczam”. Minutę po tym jak on mnie musiał widzieć, więc włączyłem wstecz, żeby wyhamować. Statek zaczął hamować, ale nie zatrzymałby się przed kładką. Po prostu wypłynąłby pod kładkę i kładka by na nim siadła, więc nie było innego wyjścia, trzeba było przyspieszyć i przepłynąć – zeznawał kapitan Marek W.

Oskarżony odpowiada za sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu wodnym, zagrażającej życiu lub zdrowiu wielu osobom i mieniu dużych rozmiarów. Grozi mu 8 lat więzienia.

 

Grzegorz Armatowski/mim

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj