Niepozorne podwórko przy Karłowicza we Wrzeszczu kryje historię amerykańskiej motoryzacji. Cadillac z 1951 roku czy corvette z lat 60. – między innymi te auta ma zamiar odnowić Bogdan Zadrożny, właściciel warsztatu Derwisz w Gdańsku. Jak podkreśla, miłość do amerykańskiej motoryzacji zaszczepił u niego tata taksówkarz.
– To była miłość od pierwszego wejrzenia. Tata był taksówkarzem i dostał amerykańskie auto od ambasady. Trafił mu się chevrolet bel air – z rzędowym, sześciocylindrowym silnikiem. Zaszczepiła się u mnie Ameryka, bo miał takie fajne światełka z tyłu. Jak tata mył samochód, to z przyjemnością przecierałem szmatką te światełka. Miłość została do dzisiaj – podkreśla pan Bogdan.
NIE TYLKO AMERYKAŃSKIE
W warsztacie we Wrzeszczu są odnawiane nie tylko auta amerykańskie. Klasyki europejskiej motoryzacji również znajdą tam miejsce. Na podnośniku jest m.in. mercedes z późnych lat 60. Kolekcjoner Rafał Piasecki przekonuje, że na ówczesne standardy, to auto było jednym z najnowocześniejszych, jak i najdroższych w Europie.
– To jest Mercedes „skrzydlak”. W Polsce te auta są restaurowane na bardzo wysokim poziomie i osiągają najwyższe ceny na giełdach światowych. Mamy świetnych ludzi w Polsce, którzy się po prostu na tym znają. Zachodni odbiorcy bardzo wyraźnie to docenili – podkreśla.
„TO NASZA SPECJALNOŚĆ”
– Duże problemy to nasza specjalność – śmieje się pan Bogdan. – Zazwyczaj samochody sprowadzane do Polski nie są w najlepszym stanie. Często pojawia się również problem z dostępnością części. Dużo mamy samochodów „problematycznych”, bo często nie ma kto się nimi zająć. Innym warsztatom brakuje po prostu doświadczenia. Nie jestem w stanie nawet określić liczby aut, które wyszły z tego garażu, na pewno można je liczyć w tysiącach – dodaje.
Niepozorny warsztat przy Karłowicza kryje niesamowite auta, które niedługo ruszą w Polskę i na zachód Europy. Często wartość takiego auta przekracza wartość nowego samochodu prosto z salonu.
Wojciech Luściński/mkul