Chodzi o działkę przy ul. Migowskiej. Mężczyzna wystąpił do urzędu o przedłużenie dzierżawy po śmierci ojca, który korzystał z terenu przez ponad 40 lat. Przez 4 lata nie dostał żadnej odpowiedzi. Teraz rozpoczęły się prace, które zaskoczyły sadownika. Powstaje tam droga do osiedla, a terenu pilnuje ochrona. Miasto nie widzi problemu.
Sadownik wystąpił do sądu o zasiedzenie. Sąd postanowił zabezpieczyć sporną działkę przy ulicy Migowskiej, jednak wcześniej miasto zgodziło się na budowę.
JEST WYROK, A PRACE I TAK SIĘ ROZPOCZĘŁY
W środę Kacper Płażyński, kandydat Prawa i Sprawiedliwości do Sejmu z okręgu gdańskiego, przeprowadził na wniosek sadownika kontrolę w magistracie w tej sprawie.
– Podczas interwencji ruszyliśmy z kamerami na plac budowy drogi, gdzie prace, mimo prawomocnego orzeczenia sądu, rozpoczęły się na początku września na miejskim gruncie. Ich konsekwencją jest m. in. wycięcie drzew w starym, 50-letnim sadzie, a osoba, która ma prawo do tego terenu, została poturbowana przy próbie interwencji przez firmę ochroniarską z placu budowy – wyjaśnia Kacper Płażyński.
SZARPANINA OCHRONIARZY Z SADOWNIKIEM
Mężczyzna, który opiekował się sadem, w reakcji na prace budowlane w pierwszych dniach września, wezwał policję i pokazał postanowienie sądu. Funkcjonariusze nakazali wstrzymać roboty budowlane.
Po kilku dniach jednak wykonawca powrócił z ochroniarzami. – Chciałem ich powstrzymać, ale ochrona wykręciła mi rękę i wyprowadziła z działki. Zostałem poturbowany. Mam obdukcję – mówi sadownik, który chce pozostać anonimowy.
MIASTO: WSZYSTKO JEST ZGODNE Z PRAWEM
Miasto stanowczo zaprzeczyło, jakoby nie wykonywało postanowienia sądu. – Prawo do posiadania działki wygasło wraz śmiercią ojca sadownika – kilka lat temu. Natomiast postanowienie o zasiedzeniu zostało wydane tuż po wydaniu pozwolenia na budowę. Nie jesteśmy adresatem tej sprawy. Pytania należy skierować do nadzoru budowlanego – mówi rzecznik prezydent Gdańska, Daniel Stenzel.
Niewyjaśniona przez urząd miasta pozostaje jednak kwestia pism wysyłanych przez sadownika. Gdyby pojawiła się odpowiedź, że miasto nie jest zainteresowane oddaniem działki w dalszą dzierżawę, sprawa nie nabrała by takiego rozgłosu.
Posłuchaj materiału naszego reportera:
Maciej Naskręt/mmt