Szczecińska prokuratura wkroczyła do szpitala, w którym pracuje prof. Grodzki. Jest kolejny świadek, który twierdzi, że marszałek Senatu przyjął pieniądze „bez pokwitowania”. Sprawę komentuje też Karol Guzikiewicz.
– Prokurator prowadzący śledztwo zwrócił się do różnych instytucji o udostępnienie dokumentacji i informacji, które mogą mieć znaczenie dla rozstrzygnięcia postępowania – powiedział rzecznik Prokuratury Regionalnej w Szczecinie Marcin Lorenc. Wskazał, że prokuratura nie ujawnia, o jakie dokumenty chodzi.
Śledztwo dotyczące przyjęcia korzyści majątkowej w szpitalu w Szczecinie-Zdunowie w 2009 r. w związku z pełnieniem funkcji publicznej zostało wszczęte na początku grudnia ub.r.
Jak poinformował prok. Lorenc, przesłuchani dotychczas zostali świadkowie, którzy mogą mieć wiedzę związaną z postępowaniem. – Ustalono, że można wyodrębnić cztery zdarzenia, które prokurator będzie analizował pod względem prawno-karnym, to jest ustalenia, czy wyczerpywały one znamiona przestępstw o charakterze korupcyjnym – powiedział rzecznik prokuratury.
ŚWIADEK
W środę Radio Szczecin podało, że kolejny świadek – pacjent prof. Grodzkiego – twierdzi, że obecny marszałek Senatu wykonał badanie w szpitalu, dał mu zdjęcie rentgenowskie i powiedział, że za tę usługę należy się 200 złotych. Według rozgłośni, mężczyzna nie otrzymał pokwitowania za zapłatę za badanie. Jak dodano, „pan Henryk, mieszkaniec województwa zachodniopomorskiego” twierdzi, że zapłacił prof. Tomaszowi Grodzkiemu za badanie przeprowadzone w szpitalu Szczecin-Zdunowo.
Według rozgłośni, mężczyzna, który miał problemy z płucami w 1996 r., był najpierw w prywatnym gabinecie, w którym lekarz poradził mu, aby zbadał się u dr Tomasza Grodzkiego; lekarz nie wypisał skierowania, a – jak podano – „napisał na karteczce nazwisko obecnego marszałka Senatu”.
– Pojechałem do Szczecin-Zdunowo, znalazłem doktora Grodzkiego, podałem karteczkę, którą miałem wypisaną przez lekarza kierującego. Doktor Grodzki ją przeczytał i zaprosił na badanie, po wykonaniu zdjęć rentgenowskich i w swoim gabinecie dał mi jeszcze opis choroby i powiedział, że za tę usługę należy się 200 zł. Wyjąłem 200 zł i zapłaciłem, żadnego pokwitowania nie dostałem i tak się skończyła wizyta – cytuje mężczyznę Radio Szczecin.
Jak dodano, 200 zł było dla niego „znaczącą kwotą”. – 200 zł, mówiąc teraz, to nie jest wysoka kwota, nawet śmieszna można by powiedzieć, ale to był rok 1996, było to rok po denominacji, która miała miejsce w 1995 roku i wówczas średni zarobek wynosił około 900 zł, przeliczając to, no to 200 zł stanowiło 20 procent średniego zarobku miesięcznego – mówi pan Henryk – czytamy na stronie radia. Jak podaje rozgłośnia, mężczyzna nadal przechowuje zdjęcia rentgenowskie wraz z opisem ze szpitala Szczecin-Zdunowo.
RADNY KOMENTUJE
Sprawę dla Radia Gdańsk skomentował też Karol Guzikiewicz, radny Sejmiku Województwa Pomorskiego. Podkreśla, że „Marszałek Grodzki przywołał na świadka swojej rzekomej niewinności Tadeusza Staszczyka, funkcjonariusza Służb Bezpieczeństwa z najgorszych czasów okresu stalinowskiego” (materiały IPN na ten temat znajdziesz TUTAJ). Zauważa też, że „to wyjątkowy cynizm”.
– Lata 50. to były wyjątkowo brutalne czasy reżimowego systemu. Przypomnijmy choćby krwawą pacyfikację poznańskiej manifestacji z czerwca 1956 roku. Tadeusz Staszczyk nie był zwykłym funkcjonariuszem SB, tylko osobą, która szkoliła agentów ówczesnej „bezpieki” – podkreśla Guzikiewicz.
Dodaje, że przywoływanie takiego świadka przez Tomasza Grodzkiego to wyjątkowy cynizm.
– Marszałek Senatu podważał wiarygodność świadków, na których wypowiedzi się powołałem, składając doniesienie do CBA w sprawie przyjmowania korzyści majątkowych przez pana doktora – dodaje radny. – Senator Grodzki twierdził m.in., że dane świadków są niejawne. Podkreślam, dane tych osób nie są jawne do czasu rozpoczęcia procesu.
Karol Guzikiewicz w rozmowie z naszą redakcją tłumaczy, że wskazane przez niego osoby oraz członkowie ich rodzin złożyli zeznania w prokuraturze, zatem nie są to osoby anonimowe. Mają świadomość, że odpowiadają karnie za składanie fałszywych zeznań.
– Poproszono mnie o pomoc prawną, ponieważ osoby, które złożyły zeznania w sprawie marszałka Grodzkiego, obawiają się działań odwetowych. Dodam, że dotąd Tomasz Grodzki nie przeprosił za nazwanie ich hienami. Jeśli dla marszałka Senatu osoby takie, jak były funkcjonariusz aparatu bezpieczeństwa okresu stalinowskiego są wiarygodne, to można się obawiać – uważa radny Sejmiku Województwa Pomorskiego.
PAP/Radio Gdańsk