Gruz, eternit, części samochodowe, beczki i opony na prywatnej działce koło Tczewa. Z prośbą o interwencję w sprawie nielegalnego składowiska odpadów zgłosił się nasz słuchacz. Urzędnicy znają już sprawę, ale mają kłopot, bo właściciel terenu pozostaje bezkarny. Śmieci tymczasem wciąż przybywa. – W zeszłym roku byliśmy na miejscu, bo na składowisku wybuchł pożar. Wiemy, że to składowisko funkcjonuje dalej, ale póki co nie możemy w żaden sposób ukarać właściciela działki, bo jest niewypłacalny. Prawdopodobnie utrzymuje się tylko z przyjmowania śmieci – mówi Tomasz Urbański, zastępca wójta gminy Tczew.
Z ustaleń urzędników wynika, że mężczyzna za drobną opłatą przyjmuje śmieci od okolicznych przedsiębiorców. Na początku marca w asyście policji urzędnicy mają skontrolować warsztat samochodowy, z którego może pochodzić część śmieci na nielegalnym wysypisku. – Spróbujemy ukarać tych ludzi, którzy nie mają podpisanych umów na odbiór odpadów i zostawiają je u pana prowadzącego nielegalne składowisko – mówi Tomasz Urbański.
Władze gminy Tczew zapowiadają, że w ostateczności odpady zostaną wywiezione z prywatnej działki na koszt samorządu. Właściciela terenu nie zastaliśmy na miejscu.
Wojciech Stobba/pOr