Politycy podsumowują wybory prezydenckie po rozstrzygnięciu ich ważności: „To była bardzo agresywna kampania”

Sąd Najwyższy rozstrzygnął w poniedziałek ważność wyborów prezydenckich. Głową państwa na kolejną kadencję został Andrzej Duda. Orzeczenie w tej sprawie przyjęto na podstawie opinii wydanych w wyniku rozpoznania protestów i sprawozdania z wyborów, przedstawionego przez Państwową Komisję Wyborczą.

– Spodziewałem się takiego wyroku – mówi Kazimierz Smoliński, poseł Prawa i Sprawiedliwości. – Została przecięta narracja, że te wybory są nieważne, że można kwestionować wybór prezydenta. Większość z odwołań, które wpłynęły do Sądu Najwyższego nie ma podstawy prawnej, bo nie dotyczyła samego głosowania, a właśnie przebiegu kampanii wyborczej – podkreśla Smoliński.

Opozycja natomiast kwestionuje status sędziów zasiadających w izbie rozstrzygającej wybory.

– Ważność wyborów nie została stwierdzona. Orzeczenie nowej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych o wątpliwym statusie zasiadających tam sędziów nie może być uznana za stanowisko Sądu Najwyższego. Pod tym względem prezydent może nie być poważnie traktowany – mówi Sławomir Rybicki, senator Koalicji Obywatelskiej.

„TO BYŁA AGRESYWNA KAMPANIA”

Politycy zgodnie przyznają, że była to wyjątkowo ostra kampania wyborcza.

– Jak na polskie warunki było nawet bardzo mocno. Choć różnica wyniosła ok. 400 tysięcy głosów – i była większa niż na przykład w wyborach prezydenckich przed laty w Stanach Zjednoczonych – to opozycja nie jest w stanie pogodzić się z porażką, czyli z demokratycznym wyborem większości Polaków – przekonuje Smoliński.

– Bardzo bym chciał, by emocje opadły. To jest jednak rola obozu rządzącego i Prezydenta RP, by budować ład społeczny. Opozycja ma prawo krytykować, ale to obóz rządzący musi kreować dobre praktyki – uważa Rybicki.

Kadencja prezydenta trwa pięć lat.

Maciej Naskręt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj