Klucz do bram miasta powrócił do rąk prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz, a to oznacza, że tegoroczny Jarmark św. Dominika dobiegł końca. Przez ponad 3 tygodnie na 21 ulicach towary sprzedawało ponad 600 wystawców.
Choć w tym roku na jarmarku obowiązywały specjalne obostrzenia epidemiczne, to ostatniego dnia kupujących nie zabrakło. – Jesteśmy tu co roku, więc i teraz nie mogło być inaczej. Widać, że jest zarówno mniej ludzi, jak i stoisk, i że między kramami jest dużo większa przestrzeń. Ludzie się mijają, a nie kłębią w jednym miejscu, więc czujemy się bezpiecznie – mówili w rozmowie z reporterką Radia Gdańsk turyści z Nowego Targu. – Ludzie przechodzą spokojnie, nie ma tłoku jak zawsze – dodawała turystka z Gorzowa Wielkopolskiego.
MNIEJSZY UTARG
Na tegorocznym jarmarku liczbę stoisk w stosunku do ubiegłego roku ograniczono o połowę. Zrezygnowano z dużych koncertów plenerowych oraz hucznych ceremonii otwarcia i zamknięcia jarmarku. Każdy sprzedawca musiał też nosić maseczkę lub przyłbicę.
– Kiedy obsługujemy klientów, zawsze zakładamy coś zasłaniającego nos i usta. Niestety kupujący nie stosują się do obostrzeń – komentowali niektórzy sprzedający. Dodawali też, że w tym roku utarg był średnio o połowę mniejszy niż w ubiegłym roku. – Nie jest jednak tragicznie, dało się coś zarobić – przyznała jedna ze sprzedających.
dr