Rzecznik Ministerstwa Zdrowia apeluje: jeśli chorujemy, nie leczmy się sami, bo może być za późno na ratunek

Apeluję – jeśli chorujemy, nie leczmy się sami, nie aplikujmy sobie żadnych kuracji samodzielnie – mówił we wtorek rzecznik MZ Wojciech Andrusiewicz. Podkreślił, że pacjenci chorujący na COVID-19 często trafiają do szpitala za późno, co jest najprostszą drogą do tego, aby nie dało się ich uratować.

Rzecznik resortu zdrowia mówił we wtorek o skali zakażeń w Polsce. – W przekroju ostatnich dni to są mniej więcej 53 zakażenia na 100 tys. mieszkańców – poinformował. Mówił, że największy problem w tym zakresie jest na Śląsku, gdzie notowanych jest w granicach 70 zakażeń na 100 tys. mieszkańców. Dodał, że oznacza to spadek w porównaniu z sytuacją sprzed tygodnia czy dwóch, gdy na Śląsku notowano blisko 100 zakażeń na 100 tys. mieszkańców.

Dalej – jak mówił – plasują się województwa: dolnośląskie, wielkopolskie i łódzkie, w których skala zakażeń przekracza 60 na 100 tys. mieszkańców. – Na drugim biegunie mamy woj. podlaskie, warmińsko-mazurskie czy woj. podkarpackie, gdzie skala zakażeń waha się między 30 a 40 zakażeń na 100 tys. mieszkańców – kontynuował.

Andrusiewicz podkreślił, że jeśli chodzi o skalę zakażeń, „rzeczywiście obserwujemy te spadki”.

NIŻSZA WYNIKOWOŚĆ TESTÓW

Za „nutkę optymizmu” rzecznik MZ uznał to, że spada liczba testów z pozytywnym wynikiem. – Jeśli jeszcze 2-3 tygodnie temu informowałem, że ta wynikowość testów jest mniej więcej na poziomie 33-34 proc., czyli 33-34 proc. testów to są testy pozytywne, to dziś mamy ustabilizowany ten wskaźnik na poziomie 24 proc. – wskazywał.

Jak mówił, to jedna z niewielu oznak, które mogą cieszyć, „ale nadal jest za wcześnie, byśmy mówili o jakimś poważnym optymizmie”.

WIĘCEJ OSÓB TRAFIA POD RESPIRATORY

Rzecznik MZ apelował, by na siebie uważać. – Coraz więcej osób z łóżek covidowych trafia na łóżka respiratorowe. Niestety ten ruch pacjentów w porównaniu z pierwszą falą wiosenną, w porównaniu z drugą falą jesienną, jest bardzo znaczący – powiedział.

Andrusiewicz wskazywał, że dość duża grupa osób trafiających na łóżka szpitalne, jest potem przekierowywana na łóżka respiratorowe. – A niestety trafienie pod respirator w dużej części przypadków kończy się tą najgorszą z możliwych ewentualności – powiedział. – Kolejny też nasz apel, jeśli chorujemy, nie leczmy się sami. Nie aplikujmy sobie żadnych kuracji samodzielnie – zaznaczył.

PROGRAM DOMOWEJ OPIEKI MEDYCZNEJ

Podkreślił, że funkcjonuje program domowej opieki medycznej, z którego skorzystało już w granicach 80 tys. osób. – Ostatniej doby zaraportowało nam około 10 tys. osób ze swoich pulsoksymetrów – powiedział. Jak mówił, około cztery tysiące osób skorzystało z pogotowia ratunkowego, które zostało powiadomione przez konsultantów domowej opieki medycznej.

– To znaczy, że najprawdopodobniej czterem tysiącom osób uratowaliśmy życie dzięki stałemu kontaktowi z centrum monitoringu zdrowia, dzięki temu, że pulsoksymetr mieli 3-4 razy dziennie zakładany na palec – dodawał.

 

PAP/mm

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj