17 kwietnia 1995 roku około 5:50 gdańska Strzyża zadrżała. W wieżowcu przy al. Wojska Polskiego doszło do potężnego wybuchu gazu. W dziesięciopiętrowym bloku całkowicie zapadły się trzy dolne kondygnacje. Dwie najniższe zostały dosłownie wbite w ziemię. Zginęły 22 osoby, 12 zostało rannych. Od tamtej pory minęło już 26 lat.
Silna eksplozja w wieżowcu z wielkiej płyty spowodowała, że trzy najniższe kondygnacje, pod ciężarem całego budynku, złożyły się jak domek z kart, miażdżąc ludzi jeszcze pogrążonych we śnie.
Osoby, przebywające w mieszkaniach znajdujących się wyżej zaczęły wychodzić z budynku oknami i dopiero wtedy okazało się, do jak wielkiej tragedii doszło. Na miejscu panowała cisza, o czym mówią do dzisiaj ówcześni mieszkańcy bloku jak i ratownicy, którzy przybyli na miejsce zdarzenia. Budynek stworzył betonowy sarkofag dla 22 ofiar.
TRUDNA AKCJA RATUNKOWA
Na miejscu wybuchu pracowali strażacy, inżynierowie, geodeci. Odnalezienie poszkodowanych było wówczas największym wyzwaniem. W tamtych czasach służby nie były wyposażone w ciężki sprzęt, przystosowany do ratowania ludzi w takim miejscu, w takiej sytuacji, ponadto odpowiedni do odgruzowywania. Z pomocą przybyły firmy zewnętrzne.
Dodatkowo przesunięcie budynku było tak duże, że istniała obawa o zawalenie się całej konstrukcji. Dopełnieniem tragedii dla wszystkich mieszkańców była decyzja o wyburzeniu bloku. Operację zaplanowano na godzinę 13:00 następnego dnia. Wcześniej ratownicy wynieśli wszystkie wartościowe przedmioty z ocalałych mieszkań. W 1997 na miejscu dawnego budynku wzniesiono nowy, w którym zamieszkała część rodzin ofiar katastrofy.
PRZYCZYNY TRAGEDII
Ówczesna Prokuratura Wojewódzka w Gdańsku badała dwie możliwe wersje zdarzeń, poprzedzających wybuch. Pierwsza hipoteza mówiła o sabotażu dokonanym przez Jerzego Szachowskiego, jednego z mieszkańców, który także stał się ofiarą tej katastrofy. Śledczy wykazali na uzyskanych pomiarach, że na około godzinę przed wybuchem doszło do rozszczelnienia instalacji. Dowodem poszlakowym były odnalezione na gruzowisku dwa odkręcone korki odwadniaczy. W momencie wybuchu mężczyzna był ubrany wyjściowo i przebywał przed wejściem do wieżowca.
Druga hipoteza brana pod uwagę przez śledczych mówiła o kradzieży zaworu instalacji gazowej przez złomiarza, choć skradzionego zaworu nie odnaleziono w żadnym punkcie skupu złomu. Do samego wybuchu miała przyczynić się mieszkanka bloku, która zeszła do piwnicy nakarmić mieszkające tam bezpańskie koty. Zapalenie światła wywołało – według tej teorii – iskrę, która wywołała eksplozję. Jeśli wybuch nastąpiłby w którymś z mieszkań, prawdopodobnie nie doszłoby do tak wielkich zniszczeń, ponieważ fala rozładowałaby się przez otwory okienne.
„AKCJA CZYSZCZENIA AKT”
W 2016 roku historyk Sławomir Cenckiewicz na swoim facebookowym profilu zamieścił wpis, w którym zasugerował, że wybuch gazu, do którego doszło w 1995 roku w jednym z wieżowców w Gdańsku, „był operacją UOP, zaś ofiary niezamierzonym wypadkiem przy pracy”. Według historyka, mogło chodzić o „czyszczenie” akt obciążających Lecha Wałęsę.
18 kwietnia 2005 odsłonięto tablicę, poświęconą ofiarom katastrofy.
Maciej Naskręt/mk