Różaniec z chleba po renowacji wrócił do Muzeum Stutthof. „Modlitwa była dla więźniów nadzieją na przetrwanie”

Po przeprowadzeniu prac konserwatorskich do Muzeum Stutthof w Sztutowie wrócił jeden z najbardziej niezwykłych eksponatów. Jest to różaniec z chleba, nielegalnie wykonany w obozie, a służący do potajemnego odmawiania modlitw przez Helenę Gwiazdę i inne kobiety przebywające w bloku nr 1. W zbiorach muzeum zachowały się tylko dwa takie różańce. Paciorki różańca połączone zostały ze sobą ciemną nicią, prawdopodobnie lnianą, niebarwioną, wywleczoną z dostępnych w obozie koców lub odzieży. Paciorki oddzielone zostały od siebie pojedynczymi supełkami w obrębie dziesiątek oraz podwójnymi w miejscach odpowiadających modlitwie Ojcze Nasz. Na zbiegu różaniec połączono serduszkiem z wyrytym z jednej strony znakiem krzyża, z drugiej napisem „IHS”.

NADZIEJA NA PRZETRWANIE

Modlitwa różańcowa dla wielu więźniów przebywających w obozach koncentracyjnych miała niezwykłe znaczenie. W czasach ogromnego cierpienia podtrzymywała na duchu, była dla nich źródłem mocy i nadziei na przetrwanie. Modlitwa różańcowa szczególnego znaczenia nabrała w obozie KL Mauthausen-Gusen, gdzie więźniowie utworzyli nawet Koło Żywego Różańca. Początek temu wydarzeniu dała męczeńska śmierć jednego z księży, do której doszło w październiku 1940 roku.

Duchowny został schwytany podczas modlitwy różańcowej przez jednego z esesmanów, który go pobił i kazał wyrzucić różaniec. Ksiądz odmówił. Wzbudziło to wściekłość w mężczyźnie, który zakatował duchownego na śmierć. Wiadomość o tym wydarzeniu błyskawicznie rozeszła się wśród więźniów, wywołując powszechną odrazę i oburzenie. Męczeństwo duchownego spowodowało, że modlitwę różańcową zaczęto odmawiać w obozie, początkowo w niewielkich, a potem w coraz liczniejszych grupach.

Witold Chrzanowski
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj