Europejskie demokracje zbyt miękko reagują na kolejne brutalne działania Alaksandra Łukaszenki, potrzebne są dalsze kroki, takie jak sankcje sektorowe, które będą dla reżimu bardziej dotkliwe niż indywidualne – powiedziała w rozmowie europosłanka Anna Fotyga w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
PAP: Jak ocenia Pani skuteczność unijnych sankcji wobec Białorusi? Dotychczas zostały przyjęte trzy transze sankcji, a mimo to 23 maja doszło do incydentu z samolotem linii Ryanair.
Anna Fotyga: Niestety, muszę przyznać, iż europejskie demokracje zbyt miękko reagują na kolejne brutalne działania Łukaszenki. Mam w pamięci sankcje, które UE po raz pierwszy nałożyła w 2004 roku, rozszerzyła je do 170 osób, by następnie je znieść pięć lat temu. Stosowane przez reżim represje, skala brutalności, liczba ofiar są niespotykane. Proporcjonalna powinna być więc reakcja Unii. Obecnie sankcjami objętych jest 88 osób i siedem podmiotów. Po naszych apelach są wśród nich: prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka i jego syn Wiktar Łukaszenka, (od marca były – PAP) doradca ds. bezpieczeństwa narodowego, a także inni najważniejsi przywódcy polityczni i członkowie rządu, osoby piastujące wysokie stanowiska w wymiarze sprawiedliwości oraz niektóre istotne podmioty gospodarcze.
Warto także podkreślić, iż dzięki oddolnej presji wielu środowisk oraz na skutek różnych inicjatyw, w których ja również uczestniczę, reżim Łukaszenki objęty jest bojkotem. Dotyczy to szeregu przedsięwzięć, w tym niezwykle ważnych dla Łukaszenki zawodów sportowych, jak i imprez kulturalnych, czego przykładem była Eurowizja. Odnosząc się do uprowadzenia samolotu, czyli zajścia, które w moim przekonaniu daleko przekracza pojęcie incydentu, tutaj reakcja była szybka i dotkliwa.
PAP: Kto powinien zaleźć się na czwartej liście sankcyjnej wobec przedstawicieli reżimu białoruskiego?
A.F.: Odpowiedź jest bardzo prosta – chociażby Iryna Lanczewa, sędzia z Mohylewa, która w zeszłym tygodniu na zamkniętych obradach skazała na długoletnie wyroki lidera Chrześcijańskiej Demokracji Pawła Siewiaryńca oraz sześciu działaczy „Europejskiej Białorusi”. Nazwiska sędziów, funkcjonariuszy KGB, osób odpowiedzialnych za przemoc są łatwe do ustalenia, także dzięki działalności NEXTA, portalu, który ujawnił nazwiska tysięcy funkcjonariuszy. Publikacja tych nazwisk była też jedną z przyczyn ryzykownego zatrzymania Ramana Pratasiewicza (który podróżował samolotem Ryanair zmuszonym do lądowania w Mińsku i został tam aresztowany – PAP).
Reżim musi wiedzieć, że jego działania nie będą anonimowe, o co zabiegam na forum europejskim. Aby to było możliwe, potrzebna jest szeroka aktywność i wykorzystywanie wszelakich dostępnych narzędzi, w tym instytucji jurysdykcji uniwersalnej. Sankcje indywidualne są istotne, ale pamiętajmy, iż białoruski system różni się od Rosji chociażby liczbą oligarchów. Osoby z kręgu Łukaszenki nie kupują willi na Lazurowym Wybrzeżu, nie posyłają dzieci na zachodnie uczelnie, nie kupują klubów piłkarskich w Niemczech lub Wielkiej Brytanii. Dlatego potrzebne są także dalsze kroki, takie jak sankcje sektorowe, które będą dla reżimu bardziej dotkliwe niż sankcje indywidualne.
PAP: Jakie sektory białoruskiej gospodarki mogłyby objąć?
A.F.: To oczywiście wymaga analizy, która jest obecnie prowadzona zarówno w poszczególnych stolicach, jak i w Brukseli. Trzeba dokładnie ocenić skutki nałożenia sankcji na produkty naftowe, nawozy, które stanowią poważne źródła dochodu białoruskiego budżetu. Możliwości jest dużo. Niektóre ukraińskie miasta chociażby zrywają kontrakty na dostawy autobusów. Ja zachęcam do analizy funkcjonowania kolonii karnych – kontynuacji systemu gułagów, do których trafiają opozycjoniści i gdzie stosowany jest przymus pracy, chociażby na potrzeby przemysłu drzewnego. Powinniśmy utrzymywać zakaz nabywania energii, także z uwagi na niebezpieczną i kontrowersyjną elektrownię atomową w Ostrowcu.
Pamiętajmy także, iż Łukaszenka trwa u władzy jedynie dzięki woli Kremla, który również nie powinien pozostać bezkarny za wsparcie udzielane reżimowi (w Mińsku – PAP). Powinniśmy także obserwować zaangażowanie Chin, których przywódca jako pierwszy gratulował Łukaszence po sfałszowanych wyborach i które są aktywne gospodarczo na Białorusi. O sytuacji na Białorusi musimy mówić na wszystkich forach. Rozesłałam do wszystkich europosłów list białoruskich pań prowadzących protest głodowy przed przedstawicielstwem Unii w Warszawie. Niedługo na wszystkich europejskich lotniskach pojawią się banery z wezwaniem do uwolnienia Pratasiewicza. Zabiegam, by w przyszłym tygodniu, podczas sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego, odbyła się debata z rezolucją na temat sytuacji na Białorusi, o Białorusi rozmawiałam także w dyskusjach z rosyjskimi opozycjonistami czy rosyjskim społeczeństwem za pośrednictwem prodemokratycznych mediów i rozgłośni, takich jak Radio Wolna Europa.
PAP: Czy jest w ogóle prawna szansa na wprowadzenie unijnego zakazu lotów w przestrzeni powietrznej UE dla białoruskich linii lotniczych?
A.F.: To kwestia zarówno polityczna, jak i prawna. Pamiętajmy, iż regulacje żeglugi powietrznej są częścią międzynarodowego porządku prawnego ustanowionego po zakończeniu II wojny światowej, a postępowanie Łukaszenki to także próba jego podważenia. Dlatego w moim przekonaniu największe znaczenie w tym przypadku mają: świadomość naruszeń ze strony reżimu, wola polityczna i solidarność. Dlatego oczekuję, że decyzja o zakazie lotów podjęta zostanie dziś (tj. w piątek – PAP), zaś dalsze sankcje personalne zostaną nałożone na osoby odpowiedzialne za akt państwowego piractwa w przyszłym tygodniu.
PAP/mm