Sześć lat prac, a efektów wciąż brak. Gdyńska uchwała krajobrazowa zaskarżona przez wojewodę pomorskiego

Mieszkańcy Gdyni jeszcze kilka lat poczekają na uporządkowanie chaosu reklamowego w mieście. Wojewoda pomorski zaskarżył mającą rozwiązać ten problem uchwałę krajobrazową do sądu administracyjnego, zarzucając jej formalne naruszenia prawa, które skutkuje nieważnością dokumentu. Władze Gdyni najpewniej też są tego zdania, gdyż prezydent Wojciech Szczurek na wyrok w tej sprawie nie chce czekać. Zarządził już, że na najbliższej sesji Rady Miasta Gdyni dokument w całości zostanie uchylony i rozpocznie się jego przygotowanie od nowa.

– Wojewoda ma kompetencje nadzorcze, które pozwalają mu własnym działaniem wyeliminować z obiegu prawnego akty prawne, co do których jest przekonany o ich niezgodności z prawem. Nie skorzystał z nich, opublikował uchwałę w Dzienniku Urzędowym, pozwalając jej tym samym wejść w życie, a wątpliwości, które powziął, pozostawił do rozstrzygnięcia sądowi administracyjnemu – mówi Małgorzata Omachel-Kwidzińska z gdyńskiego magistratu.

– O tym, czy uchwała istotnie zawiera uchybienia skutkujące nieważnością, przesądzi orzeczenie. Zanim je jednak poznamy, minie wiele miesięcy. Do tego czasu zapisy uchwały byłyby obowiązujące, ale nie można by było mieć pewności, czy sąd je utrzyma. Stąd decyzja prezydenta o uchyleniu uchwały i rozpoczęciu jej przygotowania od początku – dodaje. 

DLACZEGO TYLE TO TRWA?

Sytuacja jest o tyle bulwersująca, że urzędnicy uchwałę krajobrazową przygotowywali aż 6 lat. A na kolejne pytania, dlaczego prace nad dokumentem, z którym bez większych problemów już dawno poradzono sobie w innych miastach, trwają tak długo, urzędnicy odpowiadali, że chcą go przygotować tak, aby był zgodny z prawem i aby nie było do niego żadnych zastrzeżeń. To, jak się okazuje, urzędnikom się nie udało.

– No i kto za to zapłaci? Oczywiście my, mieszkańcy Gdyni. Dlatego też publicznie żądam od prezydenta Gdyni wyciągnięcia konsekwencji służbowych od osób odpowiedzialnych za ten bubel. Czyli od plastyka miasta, prawników zatrudnionych w magistracie i oczywiście od wiceprezydenta do spraw rozwoju, który nadzorował prace nad dokumentem – mówi Marek Dudziński, gdyński radny PiS.

PRIORYTETY WŁADZ

Z kolei miejski aktywista i radny dzielnicy Śródmieście Łukasz Piesiewicz zastanawia się, czy opóźnianie wprowadzenia zapisów uchwały krajobrazowej nie jest przypadkiem na rękę władzom Gdyni.

– Cała ta sytuacja pokazuje, że dla władz Gdyni taka kwestia, jak estetyka miasta w ogóle nie jest priorytetem – twierdzi Łukasz Piesiewicz.

– Widać to zresztą na każdym kroku. I nie chodzi tu tylko o reklamy wielkoformatowe oraz to, że praktycznie na każdej pustej działce deweloperskiej stoją banery z reklamami innych inwestycji danej firmy, a skrzyżowania zarzucone są szmatami reklamowymi. Problemem jest to, co zresztą władze Gdyni przyznają – 90 procent takich reklam jest nielegalnych, ale przez zarządców miasta tolerowanych – wyjaśnia.

STREFA CISZY REKLAMOWEJ

Zaskarżona przez wojewodę uchwała krajobrazowa zakładała m.in. wytyczenie w Gdyni strefy ciszy reklamowej. Tą objęty miał być pas nadmorski od linii brzegowej po okolice alei Zwycięstwa. Jej początek zaczynać się miał od granicy z Sopotem, a kończyć przy Nabrzeżu Polskim, gdzie powstaje pasażerski terminal promowy.

W tym obszarze nie miało być miejsca na siatki wielkoformatowe na elewacjach, duże nośniki wielkoformatowe, czyli tzw. telebimy czy dowolnie mocowane szyldy.

 
Marcin Lange/pb
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj