Proces w sprawie organizacji finału WOŚP, podczas którego zginął Paweł Adamowicz. Kolejni świadkowie złożyli zeznania

Policjanci, ochroniarze i wolontariusze zeznawali w procesie dotyczącym nieprawidłowości podczas organizacji koncertu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy 13 stycznia 2019 roku. Wówczas doszło do ataku na prezydenta Gdańska. Jeden ze świadków, który pracował jako operator kamery, mówił, że mógł swobodnie wejść na scenę. Ochroniarze sprawdzali jednak czy ma plakietkę z napisem „media”. Obrońca agencji ochrony Tajfun, adwokat Łukasz Isenko, twierdzi, że zawinili organizatorzy koncertu, ponieważ w umowie zaniżyli szacunkową liczbę uczestników imprezy.

– Z relacji świadków, którzy składają zeznania przed sądem wyłania się taki obraz, że były pewne miejsca, które faktycznie były wygrodzone, natomiast ochroniarz tam się pojawiał, ale ewentualnie przemieszczał się w inne miejsce. I to właśnie jest efektem tego, że ochroniarze nie mogli być wszędzie, bo impreza była zbyt duża i zbyt obszerna, jeśli chodzi o liczbę uczestników – mówi mecenas Isenko.

NIC NOWEGO

Z kolei prokurator Piotr Gronek uważa, że dzisiejsze zeznania nie wniosły niczego nowego. – Z treści zeznań wynika dokładnie to, co było ustalone w toku śledztwa. Są to zeznania, które potwierdzają wersje przedstawioną przez prokuratora w akcie oskarżenia – twierdzi prokurator Gronek

Na ławie oskarżonych zasiadają dwaj policjanci, urzędnik wydziału gospodarki komunalnej, dwaj ochroniarze oraz dwie osoby z Regionalnego Centrum Wolontariatu. Odpowiadają za narażenie uczestników koncertu na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia, a urzędnicy dodatkowo za niedopełnienie obowiązków. Grozi im pięć lat więzienia.
 

Grzegorz Armatowski/mrud

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj