Tym razem przyglądamy się sąsiedzkiemu konfliktowi o ogródek na Ujeścisku w Gdańsku, w który zaangażowały się władze spółdzielni mieszkaniowej. Pan Paweł, jeden z lokatorów, który użytkuje teren twierdzi, że sąsiad narusza jego mir domowy i pobił jego żonę. Sprawa trafiła do prokuratury. Pokrzywdzony sugeruje, że domniemany sprawca ma znajomości we władzach Spółdzielni Mieszkaniowej Ujeścisko.
Zarząd zaprosił obie strony na spotkanie, podczas którego miano naciskać na pana Pawła, aby wycofał zarzuty. Kartą przetargową miał być wspomniany ogródek. Wszystko zostało nagrane.
– Sąsiedzi mieli możliwość zaadaptowania sobie części wspólnej w postaci ogródka. Z żoną złożyliśmy prośbę jako pierwsi i teren został nam przyznany. Wtedy też zaczęły się akty wandalizmu. Ogródek należy do spółdzielni, a my jesteśmy jego użytkownikami. Regulamin mówi jasno, że nikt bez naszej pisemnej zgody nie ma prawa wstępu tutaj. Teren jest ogrodzony, ale nie przeszkadzało to sąsiadowi, który w złośliwy sposób wchodził tam i kilkukrotnie wyrywał okienko piwniczne. On nęka nas już od dłuższego czasu, a my jesteśmy tym po prostu zmęczeni. Plucie na drzwi czy słowne przepychanki to złośliwe uprzykrzanie życia. Sprawa trafiła na policję – wyjaśnia Paweł Pietuszko.
INTERWENCJA SPÓŁDZIELNI
W konflikt zaangażowała się Spółdzielnia Mieszkaniowa Ujeścisko i jej nowe władze.
– Spółdzielnia, czyli Cezary Pawłowicz i Bożena Jurczyk, którzy są w dobrej komitywie z mamą mojego sąsiada, zaprosili nas na spotkanie, gdzie próbowali wywierać na nas presję, żebyśmy odpuścili sprawę wtargnięcia. W zamian za to mieliśmy móc dalej użytkować ogródek – tłumaczy pokrzywdzony.
NAGRANIE Z ROZMOWY
Spotkanie, na którym miało dojść do przestępstwa zostało nagrane. Dyskusja była momentami dosadniejsza.
– Pani Maria powiedziała, że jest sprawa przeciwko synowi, którą państwo wytoczyli. Dotyczy ona ogródka przydomowego – mówi na nagraniu Bożena Jurczyk.
– Słucham? Ogródka, wtargnięcia czy pobicia? – dopytują się państwo Pietuszko.
– Ale bardzo proszę nie tym tonem ze mną rozmawiać. Ja nic nie wiem o żadnej sprawie pobicia – tłumaczy przedstawicielka spółdzielni.
– Pani Bożeno, ale co panią interesuje? – pyta się pan Pietuszko.
– Mnie interesuje sprawa ogródka – wyjaśnia Bożena Jurczyk.
– Państwo muszą zrozumieć, że nie jesteście właścicielami tego ogródka. My w każdej chwili możemy wypowiedzieć umowę. Mam taką podstawę. Nas interesuje to, żeby cofnąć powództwo – dodaje Cezary Pawłowicz.
WALKA O OGRÓDEK
Ultimatum było jasne – wycofanie sprawy albo utrata ogródka.
– Zgodnie z prawdą powiedzieliśmy, że to jest postępowanie z urzędu, więc nie możemy tego wycofać. Poza tym dotyczyło ono głównie pobicia, więc dodaliśmy, że na pewno tego nie odpuścimy. Po dwóch tygodniach dostaliśmy pismo, że ogródek zostaje nam wypowiedziany. Podczas spotkania były wywierane naciski. Tłumaczono, co by musiało się stać, żebyśmy opuścili. Mówiono nam, że w każdej chwili ogródek może nam zostać odebrany – wyjaśnia pan Paweł.
OKIEM PRAWNIKA
– Zostało złożone zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Mamy dosyć szeroki i jednoznaczny materiał dowodowy. Mój klient nagrał rozmowę z zarządem spółdzielni. Kilkukrotnie jest on tam zmuszany do tego, aby wycofać zarzuty w stosunku do swojego sąsiada. W zamian za to mógłby dalej utrzymać ogródek w użytkowaniu. Wydaje mi się, że mamy tutaj do czynienia z „kolesiostwem”. To niedopuszczalne, żeby spółdzielnia w taki sposób manewrowała stosunkami sąsiedzkimi. Zgodnie z regulaminem, tymi ogródkami powinna zajmować się rada nadzorcza, a tutaj zarząd sam wysłał do mojego klienta pismo, w którym poinformował, że nie może on już dłużej władać tym terenem – tłumaczy adwokat Piotr Bartecki, pełnomocnik pokrzywdzonego.
ODPOWIEDŹ SPÓLDZIELNI
Zadzwoniliśmy zatem do Cezarego Pawłowicza, prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej Ujeścisko.
– Ci panowie się kłócą. Są wyzwiska i rękoczyny. Spółdzielnia chciała rozwiązać tę sytuację. Była kwestia pobicia, ale ja nie naciskałem, bo to drażliwa sprawa. Nie mam w tym żadnego interesu. To są członkowie spółdzielni. Jeden i drugi piszą do mnie skargi. Obydwaj oczekują też od nas rozwiązania tego problemu. Ja nie mam żadnych instrumentów, które mogłyby na nich wpływać. Pan Pietuszko nie jest właścicielem posesji. Mieszkańcy wystąpili z petycją o umożliwienie im korzystania z tego miejsca. Wypowiedzenie nie miało związku ze sprawą. Pismo wpłynęło po spotkaniu, które pan Pietuszko nagrał bez naszej zgody – tłumaczy Cezary Pawłowicz.
SPRAWĄ ZAJMIE SIĘ PROKURATURA
Pan Pietuszko skierował sprawę do prokuratury. Zauważa możliwość popełnienia przestępstwa przez członków Spółdzielni Mieszkaniowej Ujeścisko.
– Niech więc prokuratura to rozstrzygnie. Moim zdaniem właściciel nie dotrzymał warunków regulaminu. Inni też mają możliwość korzystania z tego terenu. Moim zdaniem czas, kiedy to się zdarzyło, był bez znaczenia. Może ktoś inny widzi to w odmienny sposób – podsumowuje prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Ujeścisko.
To, czy zarząd spółdzielni popełnił przestępstwo oceni prokuratura. Konflikt sąsiedzki nadal trwa.
Posłuchaj materiału:
Czekamy na Państwa propozycje tematów do audycji. Czym jeszcze powinniśmy się zająć? Nasz mail to: sosreporterzy@radiogdansk.pl.