Dokładnie rok temu, w nocy ze środy na czwartek (z 23 na 24 lutego 2022 roku) Władimir Putin ogłosił w telewizyjnym wystąpieniu rozpoczęcie „operacji specjalnej w Donbasie”. Według informacji władz i relacji w sieciach społecznościowych rosyjskie siły zaczęły ostrzał ukraińskich miast także z innych kierunków. Wybuchy słychać było także w stolicy Ukrainy, Kijowie. Jakie były pierwsze komentarze po tym wydarzeniu, które wpłynęło na losy całego świata?
W pierwszej chwili było zaskoczenie, szok, niedowierzanie. Rosja wystrzeliła rakiety i wkroczyła siłami zbrojnymi na teren niepodległego, demokratycznego państwa, jakim jest Ukraina. A po chwili pojawiły się pierwsze refleksje i mnóstwo pytań bez odpowiedzi: Co teraz? Jak się zmienią losy całej Europy? Czy jesteśmy bezpieczni? Ile czasu potrwa ta wojna? Kto wygra?
Niemal wszyscy byli zgodni co do jednego – że rosyjski prezydent chciał przeprowadzić błyskawiczną akcję i dosłownie w ciągu kilku dni podporządkować sobie Ukrainę. Nie przewidział jednak jednego, a mianowicie tego, że Ukraińcy nie mają zamiaru się poddawać, tylko zamierzają zaciekle bronić wolności i niepodległości. Rosja napotkała na zdecydowany opór. Od tego czasu minął już rok, a Ukraińcy nie dość, że wciąż zaciekle się bronią, to wciąż zadają agresorowi ogromne straty w ludziach i sprzęcie wojskowym.
24 lutego 2022 roku Radio Gdańsk nadawało specjalny program. Zaprosiliśmy do dyskusji na temat wojny wielu komentatorów i ekspertów. Co wówczas mówili i jakie były prognozy? Przypomnijmy.
Gość Piotra Kubiaka, dziennikarz TVP Marcin Tulicki, analizował miejsca pierwszych ataków. – Na wschodzie zostały zaatakowane wszystkie duże miasta, nie tylko w Donbasie, ale także Charków i Dnipro, w którym my byliśmy i z którego się ewakuowaliśmy. Spełnił się najbardziej czarny scenariusz, czyli totalny atak na całą Ukrainę. Jeśli Vladimir Putin zaatakował stolicę, atak nie mógł być większy – mówił.
W podobnym tonie wypowiadał się dr Andrzej Szabaciuk z Instytutu Europy Środkowej w Lublinie. – Atak jest praktycznie na całym terytorium Ukrainy, są nawet doniesienia o ataku rakietowym na Łuck i Iwano-Frankiwsk, więc mamy niespotykaną sytuację. Chyba nikt się tego nie spodziewał. Ukraińcy są przerażeni, pisał do mnie kolega, który mieszka praktycznie przy froncie, między Krymem a linią rozgraniczenia na Donbasie. Przerażeni ludzie uciekają do miejsc, gdzie mogą się schować. Zaczęło się to około 6:00 naszego czasu. Było słychać dość intensywny dźwięk przelatujących rakiet. Zostały zaatakowane składy z bronią na terytorium praktycznie całej Ukrainy. To pokazuje, że Rosjanie naprawdę rozpoczęli pełnoskalową inwazję. Są też informacje, że Białoruś przyłączyła się do tych ataków, że białoruskie czołgi wkroczyły już na terytorium Ukrainy od północy. Sytuacja jest katastrofalna. Mam nadzieję, że władze Ukrainy mają plan obrony przed tak zmasowanym atakiem z różnych kierunków. Powiem szczerze, że jestem przerażony – relacjonował.
Atak Rosji na Ukrainę w sposób oczywisty spowodował także dyskusję na temat tego, czy Polska może czuć się bezpieczna, czy Putin nie uderzy także na nasz kraj. Od razu też była mowa o tym, w jaki sposób Polska może i jak powinna pomóc zaatakowanemu państwu.
– Warto podkreślić, że do ataku dołączył Łukaszenka, czyli mamy już dwóch jawnych zbrodniarzy wojennych. Dzisiaj już wiemy, że wszystkie rozmowy dyplomatyczne to była mistyfikacja. Mając naszą pamięć historyczną w stosunku do imperialnych zakusów Rosji, wszyscy powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego. Wielu zdawało sobie sprawę, począwszy od prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który już wiele lat temu spodziewał się takiego rozwoju wypadków. Ukraina to nie jest kraj, który Rosja i Białoruś mogą po prostu połknąć. Tam jest ponad 250 tys. żołnierzy, ta armia od 2014 roku bardzo się zmieniła. To na pewno nie będzie lekka i spokojna wojna w wykonaniu Rosji. Musimy ich wspierać tak, jak możemy, również w sposób niejawny. Robimy to od kilku lat. Wielka szkoda, że Zachód przez tyle lat spał, jeśli chodzi o to, co się dzieje w kontekście imperialnych zakusów Moskwy. My nie spaliśmy, miejmy nadzieję, że Zachód się obudzi. Władimira Putina może powstrzymać twarda obrona, duże straty w zasobach żołnierzy armii rosyjskiej i białoruskiej, krwawy odwet ze strony ukraińskich żołnierzy – mówił dokładnie rok temu pomorski poseł PiS Kacper Płażyński.
– Niestety, najgorsze scenariusze sprawdzają się, ale wierzymy w to, że to może być ostatnia wojna również Rosji, bo wygląda na awanturę ostatniej nadziei Putina. Chyba cały świat rozumie już, o co chodzi, z kim ma do czynienia. Teraz najważniejsze dla Ukrainy jest wspieranie naszego wojska. Na razie walczymy, stawiamy opór. Żyjemy w czasach, kiedy możemy praktycznie na bieżąco śledzić, co dzieje się na polach wojennych, więc wszyscy jesteśmy przy źródłach informacji. To nie jest problem tylko ukraiński, bo dzisiaj rano były ostrzeliwane miasta i obiekty w pobliżu granicy polskiej w obwodzie lwowskim i anafrankowskim. Może rakiety w pobliżu granicy polskiej i europejskiej będą jeszcze mocniejszym argumentem za wspólnym stawieniem oporu rosyjskiemu faszyzmowi dodawał na antenie Radia Gdańsk Lew Zacharczyszyn, ukraiński działacz społeczny, były konsul Ukrainy w Gdańsku.
Więcej rozmów, które nasi dziennikarze przeprowadzili pierwszego dnia po wybuchu wojny, możecie posłuchać >>>TUTAJ.
Dziś minął już rok od tego wydarzenia, a wojna wciąż trwa. Ukraińcy nie poddają się, bohatersko broniąc swojej ojczyzny, wolności i niepodległości. Wciąż zadają agresorowi dotkliwe ciosy. Według wielu analityków Rosja dobitnie pokazała przez ten czas, że tej wojny nie wygra. Tym bardziej, że niemal cały świat potępił działania Rosji, wprowadzonych zostało wiele sankcji, zerwano z tym krajem kontakty biznesowe a niektóre kraje wręcz uznały Rosję za kraj terrorystyczny.
Jak dziś wygląda sytuacja, jakie są prognozy i przewidywania, co dalej może się wydarzyć? Będziemy o tym mówić od samego rana. Radio Gdańsk w rocznicę zbrojnego ataku Rosji na Ukrainę przygotowało specjalny program. Szczegóły: >>>KLIKNIJ TUTAJ.
RG/Rafał Korbut