Około 19 proc. Polaków, a więc prawie co piąty z nas, ma objawy zespołu stresu pourazowego (PTSD) – pokazują nowe badania. To znacznie więcej niż średnia światowa (około 5-10 proc.). – Sprzyja temu nieprzepracowana, transgeneracyjna trauma jeszcze z czasów II wojny światowej – tłumaczy profesor Marcin Rzeszutek z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Z badań, które ukazały się w „Scientific Reports”, wynika, że współcześnie mniejszy odsetek PTSD był u Polaków, w rodzinach których otwarcie mówiło się o losach członków rodziny w czasie II wojny światowej niż u badanych, którzy nic nie wiedzieli o tym, czy ich przodkowie doznali jakichś traum podczas wojny.
– A z tego płynie wniosek: na dłuższą metę nie warto zatajać przed rodziną trudnych wątków z przeszłości, ale należy tworzyć przestrzeń, by o tych traumach rozmawiać – komentuje prof. Marcin Rzeszutek z UW, kierownik badań, psycholog i psychoterapeuta Gestalt. Jest to bowiem jeden ze sposobów na przerwanie błędnego koła międzypokoleniowego przekazywania traumy.
50-90 proc. ludzi na świecie (50-90 proc.) doświadcza w życiu wydarzenia traumatycznego. Do takich sytuacji może należeć doświadczenie wojny, kataklizmu lub groźnego wypadku, bycie ofiarą lub świadkiem napaści, gwałtu, porwania czy przemocy domowej, otrzymanie diagnozy śmiertelnej choroby czy stresująca praca, na przykład w służbach ratowniczych. Jednak tylko około 5-10 proc. osób po doświadczeniu takich traumatycznych wydarzeń wykształca zespół stresu pourazowego (PTSD). Wśród jego objawów są natrętne myśli (intruzje), koszmary i halucynacje związane z traumatycznym zdarzeniem, a także napięcie psychofizyczne, zmęczenie oraz unikanie sytuacji przywołujących na myśl przykre wydarzenie.
DWA RAZY WIĘCEJ PRZYPADKÓW
Prof. Rzeszutek wymienia, że na świecie PTSD jest notowane średnio u około 5-10 proc. populacji, w Europie Centralnej u 1-4 proc., w Stanach Zjednoczonych o 4-8 proc. a w Afryce – u ponad 10 proc.
Nowe badanie objęło reprezentatywną grupę Polaków (prawie 1600 osób). Okazało się, że odsetek osób z PTSD jest u nas zaskakująco wysoki: wynosi aż 19 proc. – A to oznacza, że Polska jest, z tego, co wiadomo, najbardziej straumatyzowanym krajem na świecie – ocenia prof. Rzeszutek.
– Samo doświadczenie traumy nie jest w naszym kraju częstsze niż w innych krajach na świecie, ale jeśli trauma już się pojawi, to częściej niż w innych krajach przechodzi w PTSD – zaznacza naukowiec.
DZIEDZICZNA TRAUMA
Badania psychotraumatologów sugerują, że tak duża podatność na PTSD może mieć związek z nieprzepracowaną w rodzinach traumą z czasów II wojny światowej. Efekty traumy wojennej dają się więc zauważyć nawet u wnuków, a nawet prawnuków osób, które przeżyły wspomniany konflikt.
Z badań profesor Mai Lis-Turlejskiej wynika, że PTSD rozwinęło się w Polsce u bardzo dużego odsetka – 29-39 proc. – cywili ocalałych podczas II wojny światowej (dla porównania: prawie u 2 proc. Austriaków i 10 proc. Niemców). Mniej więcej jedna na trzy osoby borykała się wtedy z tym problemem.
Z DŻUMY W CHOLERĘ
Prof. Rzeszutek tłumaczy, że Polacy, których II wojna światowa okrutnie doświadczyła, mieli po wojnie bardzo trudne warunki do przepracowania traum. – Polska z dżumy trafiła na cholerę: z okupacji niemieckiej podczas II wojny światowej przeszliśmy na sowiecką – zwraca uwagę.
Psycholog przypomina, że między innymi osoby, które były członkami Armii Krajowej i doznały w czasie wojny traum, musiały w czasach stalinowskich ukrywać swoją przeszłość, bo groziły im represje. Nie tylko więc obywatele ci nie mieli systemowego wsparcia, ale również ich traumy nie zostały społecznie uznane, a często milczano o tych doświadczeniach również w obrębie rodzin. Atmosfera lęku i tabu związanego z różnego rodzaju traumami mogła udzielać się również kolejnym pokoleniom.
– Doświadczenia traumatyczne przyczyniają się do poważnych problemów na wielu poziomach. Często ten proces jest dodatkowo pogłębiony przez zmowę milczenia wokół takiej traumy wśród najbliższych danej osoby. W rezultacie ocalały z traumy jest zmuszony do przyjęcia którejś ze strategii przetrwania – czytamy w publikacji.
STYLE ADAPTACJI
Według koncepcji profesor Yael Danieli osoby po doświadczeniu tak zwanych masywnych traum, jak wojna czy obóz koncentracyjny, wykształcają tak zwane style adaptacji pourazowej. Dzielą się na trzy grupy: ofiary (między innymi pozostawanie w stracie i doświadczeniu traumy, niestabilność emocjonalna oraz nadopiekuńczość), osoby odrętwiałe (emocjonalne odcinanie się, zmowa milczenia w rodzinie i niska tolerancja wobec okazywania słabości) i wojownicy (kultywacja tożsamości narodowej oraz pochwała dążenia do doskonałości i sprawiedliwości).
Prof. Rzeszutek wyjaśnia, że choć przyjęcie jednego z wymienionych wzorców przez osobę po doświadczeniu masywnej traumy doraźnie zdaje się pomagać, w rzeczywistości nie rozwiązuje problemu, więc na dłuższą metę nie jest dobrym rozwiązaniem.
– Te style adaptacji wpływają także na członków rodziny ocalałych z traumy, kształtując ich tożsamość, emocje i przekonania o sobie, społeczeństwie i świecie – czytamy w „Scientific Reports”.
„PAS TRANSMISYJNY”
Jak komentuje prof. Rzeszutek, wspomniane wzorce „radzenia sobie z masywną traumą wśród osób po przeżyciu II wojny światowej wpływały na kolejne pokolenia; były pasem transmisyjnym dla przenoszenia traumy transgeneracyjnej”. Niektóre badania sugerują bowiem, że style adaptacji pourazowej rodziców wpływają na rozwój psychospołeczny ich potomstwa, to zaś zwiększa podatność na objawy PTSD pod wystawieniu na działanie traumatycznego wydarzenia.
Zdaniem prof. Rzeszutka w zmniejszaniu wśród Polaków ryzyka PTSD dużą rolę odgrywać może nie tylko otwarte mówienie o traumach rodzinnych i związanych z nimi emocjach, ale również szerzenie wiedzy o PTSD i edukacja dotycząca psychotraumatologii. Pomóc może też mówienie w dyskursie publicznym o traumach wojennych jak najbardziej obiektywnie, bez skrajności lewicowych czy prawicowych. Tymczasem – jak zwracają uwagę badacze – w debacie publicznej i w badaniach naukowych zdecydowanie za mało miejsca poświęca się psychospołecznym skutkom II wojny światowej.
Doktor habilitowany Marcin Rzeszutek jest psychologiem, psychoterapeutą Gestalt („Ośrodek Ja”), profesorem na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego.
PAP/MarWer