W czwartek przypada 79. rocznica początku „marszu śmierci”, w którym zginęło ok. 17 tys. więźniów obozu koncentracyjnego Stutthof. W audycji „Gość Dnia Radia Gdańsk” mówił o tym Piotr Tarnowski, dyrektor Muzeum Stutthof.
Audycja „Gość Dnia” do odsłuchania >>>TUTAJ.
– 25 stycznia 1945 r. we wczesnych godzinach porannych teren obozu koncentracyjnego Stutthof opuściły kolumny więźniów. Łącznie blisko 33 tys. osób (11 tys. z obozu centralnego i blisko 22 tys. z podobozów) udało się w morderczy „marsz śmierci” – przypomniał historyk i rzecznik prasowy Muzeum Stutthof w Sztutowie Łukasz Kępski.
Zaznaczył, że wskutek wycieńczenia, głodu, chorób, zimna oraz mordów życie straciło wówczas ok. 17 tys. spośród nich.
Obóz Stutthof został założony w nadmorskiej miejscowości w momencie wybuchu II wojny światowej. 2 września 1939 r. trafili tam pierwsi więźniowie – głównie Polacy wyselekcjonowani spośród aresztowanych 1 września w Gdyni i w Wolnym Mieście Gdańsku.
Od 1942 r., kiedy Stutthof zyskał status państwowego niemieckiego obozu koncentracyjnego, zaczęli do niego trafiać Polacy z innych regionów oraz grupy osób innych narodowości, m.in. Żydzi i Rosjanie. Z czasem z niewielkiego obozu rozrósł się do ponad 120 ha, miał też liczne podobozy. Do KL Stutthof trafiło w sumie około 110 tys. więźniów. Liczbę ofiar obozu szacuje się na około 65 tys., spośród których ok. 28 tys. stanowiły osoby pochodzenia żydowskiego.
EWAKUACJA OBOZU
25 stycznia 1945 roku, kiedy wojska radzieckie znajdowały się 40-50 km od miejsca zagłady, komendant KL Stutthof Paul Werner Hoppe zarządził ewakuację obozu. Po apelu we wczesnych godzinach porannych w trasę morderczego marszu wyruszyły pierwsze kolumny, liczące od 1100 do 1600 więźniów.
Dalsze dwie kolumny opuściły obóz 26 stycznia 1945 r. Ogółem z KL Stutthof ewakuowano w ten sposób ok. 11,5 tys. więźniów; w obozie było ich wówczas 24 tys.
Kępski wyjaśnił, że Niemcy, wiedząc, że zbliża się Armia Czerwona, podjęli decyzję o tym, że będą ewakuować obozy koncentracyjne, aby ukryć zbrodnie, które popełnili i wykorzystać więźniów do dalszej niewolniczej pracy w innych miejscach.
Szacuje się, że w ewakuacji lądowej wzięło udział ok. 11,5 tys. więźniów z obozu głównego oraz ponad 22 tys. więźniów z podobozów znajdujących się m.in. w okolicach Torunia i Królewca. Wskutek wycieńczenia, głodu, chorób, zimna oraz mordów życie straciło ok. 17 tys. osób.
20 KILOMETRÓW DZIENNIE
Kępski mówił, że kolumny więźniów z obozów wyruszyły do Lęborka. – Zakładano, że ich miejscem docelowym będzie Szkoła Podoficerów SS, która mieściła się w Lęborku. Jak się później okazało, nigdy do tego miejsca nie dotarli – przypomniał.
Więźniom przed wymarszem wydano trochę odzieży i koców oraz prowiant – około 500 gramów chleba i ok. 120 g margaryny lub topionego sera. Większość wygłodniałych więźniów zjadła otrzymaną żywność od razu, maszerując dalej bez jedzenia.
Trasa marszu z obozu KL Stutthof wiodła przez Żuławy i Kaszuby. Kolumny więźniów przebywały codziennie ponad 20 kilometrów, brnąc w głębokim śniegu, przy temperaturze ok. minus 20 stopni Celsjusza. Na nocleg zamykano ich m.in. w stodołach, oborach oraz kościołach. Zabroniono kontaktowania się z miejscową ludnością. Nierzadko jednak marsz odbywał się też nocą.
Historyk dodał, że więźniowie, przechodząc przez Żuławy, odczuwali „niechęć ze strony ludności autochtonicznej”. – Musimy pamiętać, że lokalizacja obozu Stutthof nie została wybrana przypadkowo – podkreślił Kępski i wyjaśnił, że tereny Żuław i Mierzei Wiślanej w większości były zamieszkane przez Niemców (ponad 98 proc. stanowiła ludność niemiecka).
POMOC OD KASZUBÓW
Dyrektor Muzeum Stutthof w Sztutowie Piotr Tarnowski podkreślił, że więźniowie otrzymywali pomoc od Kaszubów. – Polegała on nie tylko na dostarczaniu pożywienia, ale także organizowaniu ucieczek, czy później ukrywaniu więźniów w swoich gospodarstwach. Dla większości ofiar obozu koncentracyjnego Stutthof była to pierwsza i jedyna pomoc, jakiej doświadczyli ze świata zewnętrznego – stwierdził.
Rzecznik muzeum przypomniał, że dzięki Kaszubom z „marszu śmierci” udało się uciec ok. dwóm tysiącom więźniów.
KOPNIAKI I UDERZENIA KOLB W PLECY
Niemcy rozstrzeliwali więźniów, którzy padali na ziemię i nie mogli dotrzymać kroku, a także osoby, które zostały przyłapane na pomocy.
Kępski przytoczył słowa duńskiego więźnia obozu koncentracyjnego Martina Nielsena. – Ściemniało się, a my musieliśmy iść dalej. „Prędzej, dołączyć do czoła” – słyszeliśmy stale po bokach i z tyłu kolumny, z tym, że rozkazy były podkreślane kopniakami lub uderzeniami kolb w plecy – cytował.
Poszczególne kolumny osiągnęły cel od 2 do 4 lutego 1945 r. Do marca 1945 r. więźniowie przebywali w obozach ewakuacyjnych, gdzie głód i choroby zbierały śmiertelne żniwo. Dopiero w dniach 9-12 marca zostali przejęci przez żołnierzy Armii Czerwonej.
POZOSTALI WIĘŹNIOWIE
Po ewakuacji lądowej w KL Stutthof pozostało ponad 12 tysięcy więźniów, z których do 23 kwietnia 1945 r. przeżyło zaledwie 4 508. Przez cały czas w obozie panowała epidemia tyfusu. Jednocześnie trwały przygotowania do drugiej ewakuacji drogą morską, co nastąpiło 25 i 27 kwietnia 1945 r.
9 maja 1945 r. pomiędzy godzinami 7 a 8 rano wojsko radzieckie wkroczyło do KL Stutthof. Na miejscu było już około 140 więźniów oraz ponad 20 tysięcy cywili.
W związku z obchodami 79. rocznicy ewakuacji lądowej więźniów KL Stutthof, w czwartek o godz. 13 w Archikatedrze Oliwskiej w Gdańsku odbędzie się msza święta w intencji ofiar.
PAP/aKa