Matka poszła na piwo i przysnęła, a dzieci zostały same. Chłopców ewakuowano przez okno

(Fot. KPP Chojnice)

Policjanci interweniowali w jednym z mieszkań w centrum Chojnic. W mieszkaniu przebywało dwóch małych chłopców: cztero- i siedmiolatek. Okazało się, że matka pozostawiła ich bez opieki, więc dzieci wzywały na pomoc sąsiadów. Ci natychmiast zareagowali i zawiadomili policję. Funkcjonariusze wydostali chłopców z mieszkania i przekazali ich do placówki opiekuńczej. Tymczasem 28-letnia kobieta wróciła do mieszkania dopiero następnego dnia.

Całe zajście miało miejsce w piątek, 22 września, chwilę po godzinie 20:00. Do policjantów z Chojnic wpłynęło zawiadomienie od zaniepokojonych sąsiadów, że w jednym z mieszkań przebywa dwóch małych chłopców, którzy wołają o pomoc. Na miejsce wysłano patrol. Jak się okazało, dwóch chłopców było zamkniętych w domu. Dzieci nie miały klucza do drzwi. Policjanci wezwali na miejsce straż pożarną. Aby jeszcze bardziej nie stresować dzieci wyważeniem drzwi, podjęto decyzję o wydostaniu chłopców przez okno. W czasie, gdy policjantka rozmawiała z dziećmi przez zamknięte drzwi, policjant ze strażakiem przy pomocy podnośnika koszowego weszli przez okno do mieszkania. Chłopcy: cztero- i siedmiolatek, zostali przekazani pod opiekę załogi karetki pogotowia ratunkowego. Maluchy powiedziały policjantom, że mama wyszła z domu wczoraj wieczorem i nie powiedziała, kiedy wróci. Po przeprowadzonym badaniu dzieci zostały przekazane pod opiekę placówki opiekuńczej.

Dzięki czujności sąsiadów na szczęście dzieciom nic się nie stało.

MATKA PRZYSNĘŁA U ZNAJOMEGO

Następnego dnia dzielnicowy namierzył matkę chłopców. Kobieta oświadczyła, że z mieszkania wyszła poprzedniego dnia około godziny 16:00. Poszła na piwo do znajomego, gdzie przysnęła. Około godziny 3:00 w nocy obudziła się, ale dowiedziała się od koleżanki, że jej dzieci zabrały służby, przez co obawiała się wrócić do domu.

Za narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia przez osobę, na której ciąży obowiązek opieki, grozi kara do pięciu lat więzienia.

Grzegorz Armatowski/MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj